ULeczenie
i
zdjęcie: Ante Hamersmit/Unsplash
Dobra strawa

ULeczenie

Dominika Bok
Czyta się 6 minut

Apiterapia robi użytek z całej pszczelej produkcji – nie tylko samego miodu, ale także wosku, pyłku kwiatowego, mleczka, pierzgi i propolisu. Słodka prawda jest taka, że właściwie wszystko, co pochodzi z ula, na nas, ludzi, działa leczniczo i wzmacniająco.

Stare jak świat recepty na zdrowie mają tę zaletę, że zostały sprawdzone przez wiele pokoleń. W przypadku miodu niech za rękojmię wystarczą nam grobowce faraonów, w których znaleziono dobrze zachowane miodne przetwory, w stanie wskazującym na używanie ich w celach leczniczych.

Oczywistym przeciwwskazaniem do stosowania pszczelich produktów jest alergia na nie. Wskazań jest bez liku. Miód zawiera ponad 20 pierwiastków stymulujących układ odpornościowy, które, regularnie przyjmowane, utrzymają nas w zdrowiu. Apiterapia (od greckiego apis – pszczoła) zaś gwarantuje przy tym dużo słodkiej przyjemności.

Płynność, czyli młodość

O różnorodności miodów można długo opowiadać, ale podstawowe typy są trzy i zależą od surowca. Pierwszy to miód nektarowy, czyli kwiatowy, drugi – spadziowy, a trzeci jest nektarowo-spadziowy lub spadziowo-nektarowy.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Miody nektarowe są aromatyczne i zazwyczaj o jasnej barwie. Z wyjątkami – np. miód wrzosowy w stanie płynnym będzie czerwonobrunatny o wyraźnie galaretowatej konsystencji, ale skrystalizuje się szybko, przyjmując konsystencję drobnoziarnistą i barwę żółtopomarańczową albo brunatną. Taki miód będzie gorzkawy i mało słodki. Lipowy zaś jako patoka (płynna postać miodu) może mieć kolor zielonkawożółty lub jasnobursztynowy, a po krystalizacji stanie się drobnoziarnisty i złocistożółty. Smak ma dość ostry, aromat kojarzy się z miętą.

Najczęściej miody pochodzą z nektarów różnych roślin, nie odmawiajmy „wielokwiatom” wielkości. Ważne, by znać źród­ło ich pochodzenia – dobry miód jest uzyskiwany w uczciwym i starannym procesie. Tanie miody powinny wzbudzać podejrzenia co do jakości.

zdjęcie: Ante Hamersmit/Unsplash
zdjęcie: Ante Hamersmit/Unsplash

Spadź to z kolei sok roślinny, z którego mszyce (Aphidoidea) i czerwce (Coccoidea) pobrały białko, a w zamian wzbogaciły go wydalinami z własnego organizmu. Oznacza to, że smak, barwa i zapach miodu spadziowego będą zależeć od jakości tegoż soku i częściowo od owadów wydalających spadź. W Europie mamy 800 gatunków mszyc i około 250 gatunków czerwców, a spośród nich dla pszczelarstwa „pracuje” jakieś 40 gatunków. Naj­obfitszym źródłem spadzi w Polsce jest jod­ła, poza nią: lipa, leszczyna, świerk, klon i wierzba. Spadź charakteryzuje się większą gęstością niż nektar, zawiera też cukry, melecytozę i rafinozę oraz wiele składników mineralnych.

Na gęstość miodu wpływa pora miodobrania – te wczesne, wiosenne będą rzadsze niż te z pożytków jesiennych. Płynność miodu, tak ceniona przez wiele osób, oznacza jego młodość – z wiekiem kruszejemy nie tylko my. Z gładko lejącej się patoki miód przechodzi z czasem w gęsty krupiec. Naturalna krystalizacja szybciej przebiega w miodach z wysoką zawartością glukozy, np. w rzepakowym, a wolniej w tych z przewagą fruktozy, do których należy akacjowy, lecz w każdym przypadku jest nieunikniona. Jeśli zależy nam na płynności miodu, podgrzejmy go, ale najwyżej do temperatury 40°C.

Jak podawać miód? Jedna z możliwości to rozpuszczenie go w letnim lub chłodnym płynie i spożywanie po kilku lub kilkunastu godzinach, kiedy cenne składniki przenikną do roztworu. Druga zakłada przyjmowanie miodu w czystej postaci ze względu na to, że wtedy lepiej przyswajamy np. zawarte w nim hormony roślinne. Nie rozpuszczają się one w wodzie, a są bardzo ważne – wpływają na zwiększenie aktywności układu pokarmowego. Dzięki nim lepiej przyswajamy też cukry i wykorzystujemy ich wartość energetyczną.

Podzielę się podpowiedzią z dawnych herbarzy: ponoć najlepiej rozpuszczać miód w naparze szałwiowym, którego goryczka staje się wtedy mniej wyczuwalna. A szałwia, ta królowa ziół, ma wszechstronne działanie: przeciwzapalne, grzybobójcze, żółciopędne i tonizująco-uspokajające. Rzymianie łączyli ją nawet z nieśmiertelnością i spożywali, by poprawić zdolności umysłowe. Aktualne badania wskazują, że szałwia może opóźniać procesy starzenia, a jej spożywanie bądź picie sporządzanych z niej naparów zaleca się przy chorobie Alzheimera.

zdjęcie: Ante Hamersmit/Unsplash
zdjęcie: Ante Hamersmit/Unsplash

Nie samym miodem…

Choć wciąż miód jest najpopularniejszym produktem pszczelim, to do łask wracają też inne cuda wytwarzane przez pszczołę miodną.

Pierwszym z nich jest wosk – znajduje zastosowanie w maściach, kremach, kredkach, farbach, świecach, niciach, impregnatach do skór i drewna, smarach, kablach oraz wielu innych nieoczywistych przedmiotach. Jego zdolności nawilżające, natłuszczające, regenerujące, a ponadto chroniące przed słońcem i zimnem czynią go sprzymierzeńcem naszej skóry. Jako składnik kosmetyków czy mydeł jest doskonałym konserwantem. Skąd się bierze? To wydzielina z gruczołu brzusznego pszczoły. Płynny wosk przemieszcza się przez kanaliki na powierzchnię oskórka i tam zastyga w postaci cieniutkich białych łusek służących pszczołom do budowy plastrów. Jedna łuska, właściwie łuseczka, waży od 0,0008 do 0,002 grama. Na kilogram wosku składa się około miliona łuseczek. Możliwości przetwórcze rojów są różne – niektóre podczas sezonu są w stanie wyprodukować 2, a nawet 3 kg wosku; w Polsce rój wytwarza średnio 300 g tej substancji.

Drugim darem pszczoły jest pyłek kwiatowy zbierany przez te owady na pokarm niezbędny do wyżywienia młodych robotnic i larw. Jego barwa zależy od rośliny, z jakiej jest zbierany – od żółtej, pomarańczowej, czerwonej przez zieloną do niebieskiej. Cechuje go duża zawartość białka i witamin (większą ma ten z roślin owadopylnych niż wiatropylnych). A działanie pyłek ma porównywalne do antybiotyków! Pomaga w stanach zapalnych, uporczywych biegunkach, rekonwalescencji; pobudza apetyt, normuje procesy trawienne.

Z pyłku powstaje też trzecie dobrodziejstwo – pierzga. Jest pszczelim zapasem na cięższe czasy. Bogata w magnez, selen, cynk, potas i krzem poprawi pamięć oraz koncentrację, wspomoże układ odpornościowy, a także nerwowy.

Czwartym dobrem jest brzmiący po grecku propolis i faktycznie – oznacza w tym języku przedmurze miasta. To lepka i klejąca mieszanka żywic – dlatego bywa też nazywany kitem pszczelim. Wyściela i uszczelnia gniazda, co jest niesłychanie istotne dla regulacji temperatury wewnątrz uli, szczególnie zimą. Zdarza się, że mieszkanki „polis” powlekają nim ciała zabitych przez siebie szkodników, które dostały się do ula, np. ryjówek.

W temperaturze 15°C propolis jest twardy, przy 36°C staje się plastyczny i miękki, przy 60–70°C przyjmuje konsystencję rzadkiego ciasta, by między 80 a 104°C stopnieć. W wodzie jest słabo rozpuszczalny, rozpuszcza się za to w spirytusie, optymalnie 60–70-procentowym. W domowej apteczce jest wprost niezbędny, najlepiej w formie balsamu. Zawiera mikroelementy, tj. żelazo, miedź, cynk, kobalt. Doskonałe lekarstwo przy anginach, katarach, przeziębieniach, problemach żołądkowych; działa łagodząco w okresie klimakterium. Jego właściwości przeciwbólowe – znane od dawien dawna medycynie ludowej – potwierdziły badania: propolis znieczula lepiej niż nowokaina. Działa też odkażająco. Skutecznie leczy oparzenia, odmrożenia, odleżyny i grzybice, stosowany jest również w weterynarii.

Piąty cudowny wytwór pszczoły to mleczko pszczele – wydzielina ze ślinianek robotnic. Jego rola w życiu roju jest ogromna – to m.in. czas karmienia tym specyfikiem zadecyduje, czy larwa będzie królową czy robotnicą. Mleczko zawiera białko, wodę, tłuszcze i witaminy, jego działanie jest bakteriostatyczne. U ludzi podnosi odporność oraz usuwa zmęczenie. Jest źród­łem acetylocholiny, która służy jako neuroprzekaźnik; zawiera minerały; wspiera pracę mięśni, wątroby, nerek, a także komórek mózgowych; podobno wspomaga leczenie chorób psychicznych.

Jest w końcu i jad, wytwarzany przez dwa gruczoły w pszczelim odwłoku. Pokolenia wiosenne produkują go więcej niż letnie czy jesienne, nie pokrywa się to jednak z agresywnością pszczół, a wręcz przeciwnie – jesienią atakują one nas dotkliwiej. Jad jest bezbarwnym płynem, o gorzko­kwaśnym smaku. Rozpuszcza się w wodzie i kwasach; wykazuje dobre rezultaty w leczeniu reumatyzmu i artretyzmu. Jest jednak także toksyczny i ma działanie hemolityczne – niszczy czerwone krwinki. Jeżeli zaaplikuje go nam rozwścieczona mieszkanka ula, to pojedyncza dawka – jeśli nie jesteśmy uczuleni – nie jest groźna, zawiera bowiem około 0,012 mg jadu. Osoby pracujące z pszczołami muszą jednak być ostrożne: do zatrucia organizmu dochodzi przy 200 użądleniach, 500 dostarczy już dawkę śmiertelną.

zdjęcie: Leandro Fregoni/Unsplash
zdjęcie: Leandro Fregoni/Unsplash

Ziołomiód

Gdy fitoterapia (ziołolecznictwo) spotka apiterapię i połączą swoje moce, efektem może być zioło­miód. Ziołomiody to produkty ludzko-pszczele, a nie pszczele w stu procentach. Podkreślam to, gdyż pszczelarze to często „szczególarze” i mogą prostować, że w ich słowniku ziołomiód oznacza produkt wytworzony przez pszczoły karmione pożywką z dodatkiem naparu lub odwaru z ziół. Żeby przygotować proponowane przeze mnie ziołomiody, wystarczy, że zaopatrzysz się w miód i dobierzesz składniki roślinne.

ilustracja: Karyna Piwowarska
ilustracja: Karyna Piwowarska

 

Czytaj również:

Co słychać, wiesiołku?
i
zdjęcie: Erik Karits/Unsplash
Promienne zdrowie

Co słychać, wiesiołku?

Jakub Bas

Na odgłos nadlatującej pszczoły rośliny polne zaczynają szykować słodszy nektar. Na dźwięk reagują całe – od kielichów po korzenie. Odprężają się, szybciej kiełkują i rosną.

Dorastałem w dżungli w jednym z niewielkich pomorskich miasteczek. Na tym terenie dominują co prawda lasy mieszane, ale wszędzie tam, gdzie krzątała się moja babcia, pojawiała się dżungla. Zieleń eksplodowała z każdego skrawka ziemi wokół niej. Z każdej doniczki wypełzały niesamowite formy i kształty, które oplatały framugi i karnisze. Lgnęły do babci, a ona śpiewała i szeptała do nich, tak jak szepczą czasami młode dziewczęta. Byłem dzieckiem, a babcia była wszystkim. Nie przyszłoby mi do głowy zastanawiać się, czy to prawda, że rośliny jej słuchają. Wiadomo, że tak.

Czytaj dalej