Turysta wobec propagandy
Wiedza i niewiedza

Turysta wobec propagandy

Paweł Cywiński
Czyta się 8 minut

Przy okazji wyprawy do Izraela lub Palestyny warto pamiętać, że politycy obu państw chętnie wykorzystują turystykę jako narzędzie symbolicznej walki.

Lariv Levin jest jastrzębiem izraelskich konserwatystów. Od zawsze silnie sprzeciwiał się powstaniu państwa palestyńskiego i do dziś przy różnych okazjach podkreśla, że Izrael powinien być w każdym calu państwem żydowskim. W przeciwieństwie do innych izraelskich nacjonalistów zna on jednak bardzo dobrze kulturę palestyńską i język arabski. Tak dobrze, że podczas swojej służby wojskowej stał się dowódcą kursów dla arabskich tłumaczy w izraelskim wywiadzie. Znajomość ta sprawiła też, że doskonale rozumie on symboliczny wymiar walki – której jest rzecznikiem – o to, by w kraju zamieszkiwanym przez 1,5 mln Palestyńczyków język arabski przestał być językiem urzędowym.

Ten sprawny w meandrach propagandy polityk jest obecnie izraelskim ministrem turystyki. Przez pierwsze

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Bajki o sadzeniu drzew
Ziemia

Bajki o sadzeniu drzew

Paweł Cywiński

Oszczędność. Wśród podróżników to brzmi dumnie. Zasada jest prosta: im mniej kosztował twój wyjazd, tym bardziej jesteś godny pochwały, podczas gdy płacący więcej są zwykłymi naiwniakami, którzy dali się nabrać. Dobra wiadomość jest taka, że oszczędnościowych strategii istnieje bez liku. Można próbować odgrywać rolę podejmowanego przez gospodarzy gościa, który nie ma nic wspólnego ze zwykłymi turystami, można dojść do perfekcji w sztuce targowania się, można nawet udawać biedniejszego, niż się jest, licząc na litość miejscowych. Zła – że pewne koszty są stałe i trudno je ominąć, a największy z nich to zazwyczaj bilet podróżny. Choć są i tacy, którzy nawet z tym potrafią sobie poradzić.

Jednym z nich jest Brytyjczyk Jordon Cox. Do niedawna był zwykłym 18-letnim chłopakiem nieustannie polującym na zniżki, targującym się o każdego funta, a swoje zakupy uzależniającym od posiadanych kuponów promocyjnych. Nic więc dziwnego, że jakiś czas temu, chcąc wrócić z wakacji w Sheffield do domu w Essex, sprawdził wszystkie możliwości i wyszło mu, że zaoszczędzi w przeliczeniu prawie 35 zł, jeżeli zamiast pociągu wybierze samolot. Tkwił w tym tylko pewien szkopuł: musiał polecieć przez Berlin, nadrabiając dodatkowe 1600 km.

Czytaj dalej