To nie jest opowieść o mnie
i
„Beyond Trafficking”, zdjęcie: Adrian Catu
Opowieści

To nie jest opowieść o mnie

Katarzyna Rodacka
Czyta się 7 minut

Kilka lat temu fotograf Adrian Câtu był wolontariuszem podczas letniego obozu dla osób będących w przeszłości ofiarami handlarzy ludźmi. Zasłyszane tam dramatyczne historie stały się przyczynkiem do projektu dokumentalnego „Beyond Trafficking”, który zrealizował następnie w ośrodku dla ofiar handlu ludźmi. Opowiada w nim o mieszkankach tego ośrodka i relacjach między nimi. Poprzez swój projekt Adrian Câtu porusza także kwestie tożsamości oraz budowania narracji o swoich bohaterach, nie ujawniając ich twarzy ani żadnych szczegółów z ich życia. Tym samym zadaje pytania o etyczne aspekty fotografii dokumentalnej.

Katarzyna Rodacka: W jednym przypadku ceną za sprzedaż kobiety była paczka papierosów.

Adrian Câtu: Ta dziewczyna, tak jak duża część ofiar handlu, została sprzedana przez własną rodzinę. Wiele z tak potraktowanych kobiet pochodzi z bardzo biednych i niewykształconych środowisk, w których brakuje nie tylko pieniędzy, ale przede wszystkim nadziei. Usłyszałem wiele takich historii.

Te historie opowiedziały Ci dziewczyny, które przebywają w ośrodku dla ofiar handlu ludźmi?

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich trzech treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Zanim przyjechałem do ośrodka, żeby zrealizować projekt fotograficzny na jego temat, byłem wolontariuszem podczas letniego obozu organizowanego przez ten ośrodek. Przed wyjazdem pani dyrektor ośrodka Jana Matej wyjaśniła mi, jak mam się zachowywać i dlaczego powinienem trzymać dystans. Wytłumaczyła mi, jaki jest profil psychologiczny tych dziewcząt, ich tendencje, słabości. Po obozie pomagałem jeszcze w tym ośrodku, bo problem handlu ludźmi nabrał dla mnie pewnego wymiaru osobistego. Kiedy zdecydowałem się zrobić projekt dokumentalny o tych kobietach, chciałem jak najlepiej przygotować się do mojego pobytu tam. Od dyrektorki usłyszałem niektóre ich historie. Oczywiście tylko te, o których mogła mi powiedzieć, nie ujawniając żadnych szczegółów personalnych. Chodziło jej głównie o to, żebym zrozumiał zjawisko handlu ludźmi i mechanizmy, które nim rządzą, oraz stan, w jakim znajdują się ofiary handlarzy.

Domyślam się, że ciężko sobie wyobrazić, co czują ofiary handlarzy ludźmi. Brak zaufania, niskie poczucie własnej wartości, permanentny strach?

Istnieje kilka wzorców zachowań i cech charakterystycznych dla osób, które były ofiarami tego procederu. Takie osoby mają bardzo niską samoocenę i mocno zaniżone poczucie pewności siebie. Często są niezdolne do podejmowania decyzji oraz mogą być bardzo podatne na wpływ każdego, kto traktuje je dobrze. Niestety, doznały w swoim życiu bardzo złego traktowania i po tym doświadczeniu normalne zachowanie względem nich, może być uznawane wręcz za przysługę. Nie chcę tutaj obciążać odpowiedzialnością ofiar. Często pochodzą one z rodzin, które już u podstaw wytworzyły w nich cechy ułatwiające uprzedmiotawianie tych osób, uczynienie z nich ofiar.

„Beyond Trafficking”, zdjęcie: Adrian Catu
„Beyond Trafficking”, zdjęcie: Adrian Catu

Jak w takim razie Ty, osoba z zewnątrz, miałeś się zachowywać?

Chciałem być blisko tych dziewcząt, tak żebym mógł robić zdjęcia, pozostając przy tym niezauważonym. Jednocześnie w tym samym czasie nie mogłem próbować tworzyć z nimi relacji w sposób, w jaki robię to zawsze. Nie mogłem być przy nich blisko w sensie emocjonalnym, bo to nie byłoby dla nich dobre. W ośrodku te dziewczęta przechodzą bardzo skomplikowany proces, którego częścią jest także leczenie psychologiczne. Pozostają w nich jednak pewne szablony zachowań, w które ponownie mogą wchodzić w kontakcie z kimś obcym, szczególnie jeśli jest to mężczyzna, który jest dla nich miły. Cechuje je wtedy pewna uległość wobec tej osoby, postawienie siebie samej gdzieś z boku. Czasem słyszałem, że w rozmowach z koleżankami nawiązują one do swoich doświadczeń. Bardzo im wtedy współczułem, ale nie mogłem tego otwarcie pokazać. Kiedy w jakiejś sprawie one były zainteresowane kontaktem, rozmową ze mną, starałem się odpowiedzieć jak najgrzeczniej, ale jednak z rezerwą.

Łatwo się tak zdystansować? Zachowywać się z rezerwą wobec ludzi, wobec których w głębi duszy bardzo odczuwasz empatię?

Myślę, że z zewnątrz może to wyglądać, jakby było to dla mnie proste. Ale tak naprawdę, w środku, jest bardzo trudne. Rozmawiałem kiedyś z psycholożką, która pracowała z nieuleczalnie chorymi dziećmi. Na pytanie, jak udaje jej się przezwyciężyć własne emocje, odpowiedziała: „Zapewne ta śmierć nadejdzie wkrótce, być może nawet i jutro. Ale obecnie dzieje się tu i teraz. I chcę, żeby to tu i teraz było dobre. Odcinam moje uczucia od uczuć, które czuję od innych”. Przez długi czas nie mogłem tego zrozumieć. Ale wreszcie nauczyłem się odkładać moje własne emocje na bok i nie pozwalać im ingerować w moment, w którym właśnie jestem. Zamiast płakać, skupiam się na tym, co robię. To nie jest opowieść o mnie ani o moich uczuciach. To historia o osobach, które spotykam i o ich emocjach. Ale oczywiście po wszystkim te uczucia do mnie docierają. I odczuwam konsekwencje odkładania ich wcześniej na bok.

„Beyond Trafficking”, zdjęcie: Adrian Catu
„Beyond Trafficking”, zdjęcie: Adrian Catu

Myślisz, że takie fotograficzne projekty dokumentalne mogą coś zmienić?

Myślę, że istnieją dwa decydujące czynniki, które mogą wpłynąć na zmianę. Jednym z nich jest dotarcie do osób decyzyjnych, drugim – podsunięcie ludziom pomysłu, jak mogą zareagować i realnie działać w kwestii danego problemu. Postrzegam samego siebie i to, co robię, jako kroplę deszczu. Żadna pojedyncza kropla nic nie zmieni. Ale milion spadających kropel już tak. To nie jest tak, że moje zdjęcia podczas wystawy zobaczy kilka tysięcy ludzi, które natychmiast pobiegną, by walczyć przeciwko handlarzom ludźmi. Ten temat zatrzyma się gdzieś w głębi ich umysłów. Potem być może zobaczą inną wystawę na podobny temat. Chciałbym wierzyć, że z czasem zmieni się ich sposób myślenia. Ale jest to bardzo powolny proces i mało spektakularny. Żeby jednak zapoczątkować realną zmianę, ważniejsze jest pokazanie takich zdjęć osobom decyzyjnym, które mają wpływ na tworzenie i egzekwowanie prawa.

Czy w takim razie osoby decyzyjne w Rumunii podejmują ten temat? Trzeba dodać, że główne ofiary handlarzy w Europie pochodzą właśnie z Rumunii, Polski, Węgier. Czy ten temat w ogóle jest obecny w dyskusji publicznej w Twoim kraju?

W Rumunii problem handlu ludźmi nie jest obecny. Zawsze znajdą się „ważniejsze” tematy. Polityka, korupcja i bieżące problemy.

Dlatego pewnie ludzie nie mają świadomości, że handel ludźmi to wciąż gigantyczny problem w Europie…

Niektórzy ludzie zachowują się, jakby chcieli unikać tego tematu. Mam takie wrażenie, jakby chcieli chronić siebie przed informacjami, do których nie wiedzą, jak się odnieść.

„Beyond Trafficking”, zdjęcie: Adrian Catu
„Beyond Trafficking”, zdjęcie: Adrian Catu

Społeczna znieczulica?

Myślę, że jedną z przyczyn kryzysu dziennikarstwa jest właśnie to, że my jako dziennikarze bombardujemy ludzi informacjami, wobec których oni czują się bezsilni. Pokazujemy im bardzo poruszający temat, który wręcz krzyczy do nich: „Dlaczego czegoś nie zrobisz?!”. A ludzie po prostu nie wiedzą, co mogliby zrobić. Kiedy zaczynam rozmawiać na temat handlu ludźmi z moimi znajomymi spoza świata dziennikarstwa, zazwyczaj zmieniają temat. Nie interesuje ich to.

Podejrzewam, że nie jest to kwestia braku empatii. Chodzi raczej o uniknięcie pewnego stresu, który wiąże się z faktem, że wiesz o czymś przerażającym, ale nie wiesz, jak temu zaradzić.

A czy bohaterki fotografii widziały efekt końcowy Twojej pracy?

Były zaproszone na drugą wystawę – tę, która odbyła się w Parlamencie w Bukareszcie. Widziały zdjęcia, a ja cieszę się, że nie rozpoznały na nich siebie samych. Mam też nadzieję, że zobaczyły opowieść, która opisuje je dobrze. Widziałem, jak podczas wystawy dziewczyny rozmawiały między sobą, jak były zaskoczone w pozytywny sposób niektórymi zdjęciami. Nie słyszałem, żeby któraś z nich powiedziała, że to zafałszowany obraz. Oczywiście, powiedziały mi dużo ciepłych słów na temat samych zdjęć, ale dla mnie dużo ważniejsze było obserwowanie ich reakcji w trakcie oglądania wystawy.

Na Twoich zdjęciach nie widać ani jednej twarzy. Skupiasz się na gestach, przedmiotach, zarysie sylwetek.

Wszystkie dziewczęta, które przebywają w ośrodku, są niepełnoletnie. Zostały uwikłane w coś, co może mieć wpływ na ich przyszłe życie. Być może nie chcą wiązać samych siebie z tymi wydarzeniami. Mimo że są one ofiarami i nie można ich za to winić. Nawet jako dorośli ludzie czasem nie potrafimy zrozumieć, jakie będą długofalowe konsekwencje pokazywania siebie w pewnych okolicznościach. Z tego powodu nie chciałbym pokazywać ich twarzy, nawet jeśli mógłbym to zrobić. Innym powodem było to, że niektóre z tych dziewcząt są zaangażowane w dochodzenie przeciwko handlarzom i bardzo ważna jest ochrona ich tożsamości.

A dokumentalny wydźwięk zdjęć? Jak wiele ludzka twarz mówi nam o samej sytuacji? Czy fotografowie skupiają się na twarzy, bo to nas, odbiorców, w naturalny sposób po prostu bardziej poruszy?

Pytałem o to siebie wielokrotnie. Czy wizerunek twarzy raczej doda coś do zdjęć czy będzie raczej rozpraszać uwagę? Jak bardzo twarz pokazuje emocje? Na ile jest to tylko wielokrotnie powtarzany frazes? Twarz mówi wiele o emocjach danej osoby, nieco mniej jednak o całym kontekście. Być może nawet hamuje rozumienie całego tematu. Czujemy się bowiem bardziej przywiązani do danej osoby niż do kontekstu. Być może powinno się próbować bardziej pokazywać, jak to jest być w danej sytuacji, w jaki sposób przedstawione okoliczności dotyczą szerszej grupy ludzi. Zamiast skupiać się na konkretnej osobie, chcę skupiać się na mechanizmach i kontekście.

„Beyond Trafficking”, zdjęcie: Adrian Catu
„Beyond Trafficking”, zdjęcie: Adrian Catu

Adrian Câtu: 

Rumuński dokumentalista, fotograf, antropolog. Z wykształcenia informatyk, który po wielu latach pracy w IT zdecydował się na studia z zakresu antropologii, a następnie poświęcił się całkowicie fotografii. W 2016 wraz z grupą kilku innych fotografów założył platformę poświęconą fotografii dokumentalnej documentaria.ro.

 

Czytaj również:

Ofiary systemu czy prekursorki emancypacji
i
New England Factory Life—"Bell Time", Winslow Homer, opublikowano w Harper's Weekly 25 lipca 1868 r. / Art Institute of Chicago
Opowieści

Ofiary systemu czy prekursorki emancypacji

Paulina Małochleb

W pracy właśnie kobieta znajdowała się poza ciągłym nadzorem społeczeństwa, co sprawiało, że posądzano ją o nieprzyzwoite działania. Pytano też, po co kobiecie z dobrego domu własne pieniądze. Kobieta z mieszczaństwa czy miejskiej inteligencji powinna przecież znajdować się pod opieką męża, ojca czy brata, a więc zarabianie było dla wielu niezrozumiałą i podejrzaną fanaberią. O XIX-wiecznych robotnicach fabrycznych, ich życiu i emancypacji opowiada Alicja Urbanik-Kopeć, autorka książki „Anioł w domu, mrówka w fabryce”.

Paulina Małochleb: W jaki sposób pod koniec XIX w. kobiety mogły funkcjonować w sferze publicznej?

Czytaj dalej