Taneczna zaraza, czyli pierwsze rave party w historii
i
"Taniec weselny", 1623 r., Pieter Breughel Młodszy, Wikimedia Commons
Złap oddech

Taneczna zaraza, czyli pierwsze rave party w historii

Wojtek Antonów
Czyta się 3 minuty

Jak dbać o formę, gdy siłownie i kluby fitness są zamknięte na cztery spusty? Może najlepiej po prostu się wytańczyć? Wojtek Antonów zaprasza wszystkich spragnionych zabawy na pierwsze rave party w historii!

Strasburg – miasto tysiąca kościołów, siedziba Parlamentu Europejskiego i miejsce, które ponad 500 lat temu było świadkiem jednej z najdziwniejszych epidemii, jakie dotknęły ludzkość.

Choć ze zjawiskiem choreomanii (z greckiego choreos – taniec i mania – szaleństwo) można było spotkać się już wcześniej, to przypadek grupowego transu tanecznego, który zdarzył się w 1518 r. w Strasburgu, wydaje się najbardziej nieprawdopodobny, a zarazem dość dobrze udokumentowany.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Wszystko zaczęło się ponoć w pewien upalny, lipcowy dzień, gdy mieszkająca na przedmieściach miasta Frau Troffea wyruszyła w kierunku głównego rynku. Zwracała na siebie uwagę: idąc, wykonywała niezwykłe ruchy nogami i rękoma, aż w końcu zaczęła tańczyć. Bez specjalnej okazji i bez muzyki. Tańczyła do wieczora, potem przez całą noc i następny dzień – wydawała się mieć tyle sił, by tańczyć bez końca.

Pląsająca bez powodu kobieta szybko stała się okoliczną sensacją. Chętnych do obejrzenia wariatki, jak ją nazywano, było wielu – ale już po kilku dniach okazało się, że Frau Troffea nie tańczy sama, a spontaniczny pląs jest zaraźliwy. Po tygodniu w stolicy Alzacji tańczyło 30 osób, po miesiącu 400, a wszystko wyglądało jak epidemia lub zbiorowe szaleństwo. Ci, którzy zaczęli, nie mogli skończyć, pomimo poranionych stóp i skrajnego wycieńczenia wielu tańczyło do końca, czyli do śmierci przez zatańczenie. W niektórych relacjach znajdziemy nawet informacje, że w szczycie strasburskiej choreomanii było 40 przypadków śmiertelnych dziennie.

Według ówczesnych przekazów, dokumentów i kroniki Paracelsusa, średniowiecznego lekarza i przyrodnika, tancerze zachowywali się „jakby byli w transie, ale ich ręce i nogi wykonywały ruchy sprawiające wrażenie, że taniec jest celowy i kontrolowany”. Władze miasta o pomoc w opanowaniu epidemii poprosiły zarówno medyków, jak i astronomów. Jedna z diagnoz, którą znachorzy postawili, mówiła, że taneczną manię wywołuje „gorąca krew”, spowodowana panującymi upałami. Jako rozwiązanie sytuacji zaproponowano dość nietypową terapię: niech ludzie się wytańczą!

Opłacono więc muzyków, którzy przygrywali tańczącym, i udostępniono sale miejskiego związku cechów rzemieślniczych, zamieniając je w ogólnodostępne parkiety. Problem jednak nie zniknął, a wręcz przeciwnie: tańczyć zaczynało coraz więcej osób. Po nieudanym eksperymencie rada miejska Strasburga, chcąc zakończyć ponaddwumiesięczne (!) swawole, wysłała wojsko do spacyfikowania hulanek, zarządzając przewiezienie tańczących do klasztoru św. Wita, gdzie opanowani przez choreomanię mieli dojść do siebie.

Do dziś nieznane są powody wybuchu tej dziwnej epidemii. Jedną z teorii jest niepotwierdzona historia, jakoby Frau Troffea wyszła z domu z malutkim dzieckiem, a gdy przechodziła przez most Corbeau, wyrzuciła je do wody i z rozpaczy popadła w obłęd. Kobieta miała być bez środków do życia, bez pokarmu dla dziecka i wymęczona prażącym słońcem – oszalała i zaczęła tańczyć. Ludzie, którzy do niej dołączali, byli w podobnych, trudnych życiowych sytuacjach – i tak mania zaczęła się rozszerzać.

Innym rozwiązaniem zagadki może być hipoteza, która głosi, że rok wcześniej miejscowe uprawy zboża nawiedziła plaga i ziarno spleśniało, co mogło spowodować wytworzenie się na nim sporyszu. Ten rodzaj grzyba, którego drobinki prawdopodobnie przedostały się do mąki, powoduje halucynacje podobne do tych, które obserwuje się po zażyciu LSD. Ofiary zatrucia sporyszem często mają też niekontrolowane skurcze nóg i rąk, a nawet martwicę kończyn. Jeśli okazałoby się to prawdą, to zamiast o epidemii tanecznego szaleństwa w Strasburgu powinniśmy pisać o pierwszym rave party w historii. I to wszystko w roku 1518!

Czytaj również:

Taneczna plaga
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Opowieści

Taneczna plaga

Tomasz Wiśniewski

Spośród wielu plag, które przewinęły się przez historię Europy, jedna wydaje się szczególnie zagadkowa: taneczna mania. Po raz pierwszy zarejestrowano ją w VII w.; ostatni przypadek odnotowano w XVII stuleciu. Przez tysiąc lat sporadycznie pojawiała się najczęściej w różnych regionach Francji i Niemiec.

Głównie kojarzy się ją z kultem dwóch świętych patronów – św. Wita i św. Jana – ale prawdą jest, że do zaistnienia epidemii niekiedy wystarczyło Boże Narodzenie, a czasem nawet i przypadek; w średniowiecznym kalendarzu kościelnym historycy wyliczyli 10 świąt procesyjnych, które mogły wywołać to zjawisko.

Czytaj dalej