Szklana pułapka
Edukacja

Szklana pułapka

Aleksandra Kozłowska
Czyta się 8 minut

Pod względem recyklingu opakowań szklanych zajmujemy w Unii Europejskiej niechlubne piąte miejsce od końca. Recykling szkła do poprawki! Bo będzie z nami krucho.

Tuż przed szóstą budzi mnie prze­raźliwy brzęk tłuczone­go szkła. To śmieciarka przyjechała po odbiór surowca. Sprzed naszego bloku zgarnia szkło dwa razy w miesiącu, a kontener o pojemności 660 litrów trudno opróżnić cichaczem.

Zastanawiam się, ile z tych 660 litrów zajmuje nasze domowe szkło. Po śniadaniu zaglądam więc pod zlew i podliczam: cztery słoiki, pięć butelek po winie i cztery po piwie (wczoraj mieliśmy gości), dwie po soku pomarańczowym, młynek (z plastikową górą) po pieprzu. A to tylko z jednego dnia. Nic dziwnego, że choć spółdzielnia dostawiła kolejny 660-litrowy pojemnik, szkło z naszego 10-piętrowego bloku nieraz się w nim nie mieści.

Długa wędrówka

W biurze prasowym gdańskiego zakładu utylizacyjnego dowiaduję się, że nasze szkło trafia m.in. do firmy Krynicki Recykling, która „pozyskuje stłuczkę szkła dzięki współpracy z gminami, producentami wyrobów w opakowaniach szklanych, przedsiębiorstwami komunalnymi, punktami skupu surowców wtórnych oraz sortowniami i wysypiskami śmieci”. Umawiam się więc na rozmowę z Damianem Korczewskim, odpowiedzialnym w KR za kontakt z mediami. Zaczynam od kwestii czystości: czy powinnam myć słoik przed wyrzuceniem? Czy mam zdrapywać etykietki? „Nie jest to konieczne – uspokaja mnie Korczewski. – Wystarczy dokładnie opróżnić opakowanie z zawartości, zwłaszcza substancji kleistych, takich jak majonez. Ale mycie, zużywanie wody i płynu do naczyń nie jest wymagane. Nie musi też pani szarpać się z etykietami – to już nasze zadanie”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Dobra wiadomość, zawsze to mniej zmywania. Co dalej dzieje się z moim słoikiem? Z kontenera przed blokiem słoik wraz z resztą szkła trafia najpierw do zakładu utylizacyjnego w Gdańsku. Monika Łapińska z biura prasowego ZUT informuje: „Mieszkańcy wysegregowują średnio około 700 ton szkła miesięcznie”. W przeliczeniu na jednego mieszkańca w 2017 r. było to 11,8 kg, w 2018 r. – już 15,5 kg. Nieźle, ale w porównaniu ze Szwecją albo z Holandią to wciąż nędzny wynik.

„Z ZUT surowiec jest przewożony do jednego z zakładów uzdatniania stłuczki szklanej – relacjonuje Korczewski. – Pani słoik po dżemie malinowym może więc trafić np. do Wyszkowa koło Warszawy. W zakładzie odbywa się oczyszczanie, w większości maszynowe. Jednym z podstawowych zanieczyszczeń szkła pochodzącego z selektywnej zbiórki są naczynia ceramiczne. Ludzie wrzucają do pojemników wszystko, co się tłucze: talerze, kubki, naczynia żaroodporne, lustra, szyby kominkowe, żarówki. A to rodzi problemy”.

Bez duraleksu i fajansu!

Na każdym zielonym kontenerze widnieje spis produktów, których nie należy do niego wrzucać, a są to m.in.: ceramika, doniczki, porcelana, kryształy, szyby okienne i zbrojone, termometry i strzykawki, żarówki, świetlówki, reflektory, znicze z woskiem.

Monika Łapińska pociesza: „Mieszkańcy segregują odpady ze szkła coraz lepiej, ale edukacja w tej dziedzinie potrwa jeszcze długie lata”.

Dlaczego jest to aż takie ważne, by stłuczki szklanej nie zaśmiecały kawałki babcinego serwisu czy okruchy szyby kominkowej? Na stronie Oostdam.pl (Wszystko o recyklingu) czytam: „Szkło pochodzące z wymienionych wyżej wyrobów i szkło opakowaniowe różnią się składem chemicznym i temperaturą topnienia. Nie mogą być więc przetapiane w piecach przeznaczonych do przerabiania stłuczki opakowaniowej”.

„Gdy kawałki nieodpowiedniego materiału dostaną się do hutniczego pieca, efekt jest taki, jakbyśmy wrzucili tam kamyki – dodaje Korczewski. – Wszystkie tego typu surowce powodują tzw. wtrącenia w butelkach, które przez to nie nadają się potem do napełnienia. Mogą też zalepić automaty wpuszczające krople szkła do formy. Nie mówiąc już o tym, że gdy taki nieodpowiedni kawałek pryśnie gdzieś na bok, pożar gotowy, a pracownicy mogą zostać ciężko poparzeni. Bardzo niepożądane są kryształy, ponieważ zawierają ołów – nikt nie chce metali ciężkich w szkle do przechowywania żywności”.

Zaoszczędzić energię

Ponieważ segregujemy niedbale, tona typowych szklanych śmieci zawiera średnio aż 10 kg niepożądanych elementów (porcelany, ceramiki, kamieni). „Tymczasem huta wymaga, by zanieczyszczenia tymi materiałami nie przekraczały 20 g na tonę” – podkreśla Korczewski.

Kolejna faza przygotowania stłuczki to usuwanie elementów metalowych i papierowych, a więc kapsli, nakrętek, aluminiowych obrączek, naklejek. „Segreguje się też szkło pod kątem kolorów, robimy to za pomocą separatorów optoelektronicznych” – kontynuuje Korczewski.

„A nie byłoby lepiej, gdyby to konsumenci wrzucali osobno szkło białe i kolorowe?” – pytam. Przedstawiciel firmy nie ma jednak złudzeń: „Dla ludzi im prościej, tym lepiej”.

Gdy materiał przejdzie kontrolę jakości, trafia do huty (w Polsce działa ich w sumie kilkanaście). Oprócz piasku kwarcowego i sody stłuczka szklana to ważny element produkcji szkła. Pozwala zaoszczędzić energię – do stopienia raz już przetopionego szkła nie potrzeba tak wysokiej temperatury jak przy produkcji pierwotnej. „Jedna szklana butelka poddana recyklingowi to oszczędność energii pozwalająca na czterogodzinną pracę 100-watowej żarówki, 25-minutową pracę komputera, 20-minutową pracę telewizora czy 10-minutową pracę zmywarki do naczyń. Dodatkowo każda wprowadzona do obiegu tona stłuczki szklanej to oszczędność 800 kg piasku, 250 kg sody i 180 kg mączki wapiennej.

Odpady szklane stanowią 7–10% śmieci składowanych na wysypiskach. Ich powtórne wykorzystanie przyczynia się więc do zmniejszenia objętości wysypisk śmieci” – pisze Oostdam.pl.

Jeśli dodamy, że szkło to surowiec, który w całości poddaje się recyklingowi (do przetworzenia nadają się wszystkie opakowania ze szkła sodowo-wapniowo-krzemowego), a co więcej, można to robić w nieskończoność bez pogorszenia jego jakości, trudno mieć jakiekolwiek wątpliwości, że warto. A nawet trzeba.

Tak więc mój słoik ma wielkie szanse odrodzić się ponownie jako opakowanie na dżem malinowy. Nowe pojemniki z huty trafiają do producentów przetworów i napojów – tak wykorzystywana jest zdecydowana większość stłuczki szklanej. Ale może ona posłużyć także jako materiał do produkcji szkła piankowego, wełny szklanej, granulek do farb i tworzyw ściernych.

„Teoretycznie polskie huty mają możliwość dodania do materiału wyjściowego nawet 90% stłuczki. Niestety, w praktyce to znacznie mniej – mówi Damian Korczewski. – Po prostu wciąż za mało zbieramy słoików i butelek, a często również ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Świadomość ekologiczna nadal jest u nas zbyt niska”.

I pewnie dlatego, że za mało wiemy o ekologii, Polska – jak wynika z raportu Europejskiej Federacji Opakowań Szklanych (FEVE) – pod względem recyklingu opakowań szklanych zajmuje w Unii Europejskiej niechlubne piąte miejsce od końca. Ponownie przetwarzamy 57% szklanych butelek i słojów, a średnia unijna wynosi 74%. Pierwsze miejsce w tej dziedzinie zajmuje Szwecja (99%).

Powrót butelek zwrotnych

Zbiórka i recykling szkła wymagają czasu, energii i pieniędzy. Może by więc powrócić do tradycji butelek zwrotnych? Z dzieciństwa pamiętam, jak mama posyłała nas po zakupy, wręczając w materiałowej (a jakże!) siatce butelki po śmietanie na wymianę, a butelki na mleko co wieczór wystawiało się przed drzwi, by wczes­nym rankiem mleczarz zabrał puste, a postawił pełne. Wymieniało się też butelki po sokach i alkoholu. Dlaczego teraz tego nie robimy?

Piszę w tej sprawie do firmy Mas­pex, producenta m.in. dżemów i napojów owocowych, właściciela takich marek, jak Tymbark, Kubuś, Krakus czy Łowicz. „Czy nie byłoby prościej i taniej stosować słoiki i butelki zwrotne? Wystarczyłoby umożliwić konsumentom zbiórkę tych opakowań, następnie myć je i używać ponownie” – sugeruję.

Dorota Liszka, menedżer ds. komunikacji korporacyjnej, odpowiada: „Byłoby to rozwiązanie bardzo dobre, ale wymaga działania nie tylko ze strony producentów, lecz także zmian w całym systemie zbiórki i wtórnego wykorzystania opakowań. Jak większość producentów pracujemy nad tym, dlatego w ofercie Tymbarku od dawna utrzymujemy butelki zwrotne. Co ważne, posiadamy je jako nieliczni na rynku”.

Ale nie wszystkie napoje Tymbarku są w butelkach zwrotnych, jedynie te z kapslem, bez „zawleczki”. Dlaczego? „Ponieważ butelki zwrotne są trudniejsze w sprzedaży – przyznaje Liszka. – Sklep musi mieć miejsce, by je magazynować. Ale wiemy z badań, które prowadzimy, że konsumenci wykorzystują opakowania szklane naszych produktów na swoje potrzeby, np. na przetwory, m.in. dlatego na rewersie etykiet Tarczyn są umieszczane etykietki służące do oznaczania domowych przetworów”.

Faktycznie, tylko jak wiele osób ma czas wytwarzać własne soki czy syropy?

Oddawać bez paragonu

„W przeszłości każdą butelkę można było oddać za kaucją, to było normą – przypomina Szymon Dziak-Czekan, prezes stowarzyszenia Polski Recykling. – Dziś opakowanie króluje, to ono decyduje, czy chcemy kupić produkt. Mnogość ich rodzajów utrudnia określenie i pobieranie kaucji”.

Pierwszym krokiem ku zmianie mogłoby być przyjmowanie butelek bez paragonu. Dziś za opakowanie płacimy w cenie produktu i opakowanie to nadal w ponad połowie przypadków ląduje na wysypisku.

Sławomir Brzózek, prezes zarządu fundacji Nasza Ziemia, w wywiadzie dla radia Tok FM krótko i brutalnie wytłumaczył, dlaczego w Polsce nie działa system kaucji za butelki: bo nie opłaca się sklepom. „W krajach, gdzie opakowania obłożone są kaucją, poziom ich zbierania przekracza 90%. W Polsce jednak system zbierania butelek nie działa, bo kaucja traktowana jest jako przychód, od którego trzeba odprowadzić podatek” – czytam na stronie stacji. Prezes Naszej Ziemi jest przekonany, że obłożenie opakowań szklanych kaucją sprawiłoby, że poziom ich zbierania i odzysku wzrósłby kilkakrotnie. Nawet jeśli nie zbieralibyśmy wszystkich butelek, to i tak skok byłby znaczący.

Problem stał się na tyle zauważalny, że pojawiają się pierwsze jaskółki zmian. W sierpniu 2019 r. Grupa Żywiec uruchomiła akcję „Daj butelce drugie życie” (potrwa ona do końca sierpnia 2020 r.). Celem jest „umożliwienie zwrotu butelek bez konieczności posiadania paragonu, który według większości konsumentów stanowi najczęstszą barierę”. Teraz można to zrobić w wybranych sklepach, ich lista opublikowana jest na stronie akcji.

Ale nie tylko szklane butelki czy słoiki mogą być używane powtórnie i podziesiątnie. Regularnie kupujemy przyprawy w szklanych młynkach z plastikową górą. I równie regularnie oburzamy się, że te młynki są jednorazowe. Jako świadoma konsumentka, wierząca w efekty społecznego nacisku na producentów, piszę do McCormick Polska, właściciela m.in. marki Kamis: „Dlaczego młynki na przyprawy są jednorazowe? Przecież byłoby znacznie wygodniej, oszczędniej i bardziej ekologicznie, gdyby można było używać ich wielokrotnie. Skończył się pieprz ziarnisty? Kupuję nowy w papierowej torebce, dosypuję do młynka i używam, aż pieprz się skończy. Następnie całą procedurę rozpoczynam od nowa. W czasie, gdy ludzkość wytwarza takie ilości odpadów, że nie jest w stanie ich utylizować, należy wprowadzać lepsze rozwiązania” – mądrzę się.

Niestety, mój postulat na razie pozostaje bez odpowiedzi. Nie poddaję się. Będę pisać dalej.

 

Czytaj również:

Jak segregować śmieci
Doznania

Jak segregować śmieci

Marcin Orliński

Jeśli chodzi o „Metale
i tworzywa sztuczne”, nale-

ży tu wrzucać plastikowe
torby, worki, siatki, słowem

Czytaj dalej