Syfon
i
Sławomir Mrożek, rysunek z archiwum, nr 858/1961 r.
Dobra strawa

Syfon

Jakub Bas
Czyta się 2 minuty

Dopiero w 1774 r. zorientowaliśmy się, że istnieje coś takiego jak tlen. Właściwie nie do końca my, ludzkość, tylko pewien Anglik – Joseph Priestley. Utalentowany chemik na tym nie poprzestał. W niedługim czasie odkrył jeszcze amoniak, tlenek węgla, kwas siarkowy, tlenek azotu, a nawet jego podtlenek, czyli gaz rozweselający. W międzyczasie opanował dziewięć języków i skonstruował urządzenie do poprawiania smaku wody destylowanej, co zapewniło mu uwielbienie wilków morskich. Woda, którą zabierano w długie rejsy, nie smakowała dobrze. Po poddaniu jej obróbce prototypem saturatora można było pić ją z przyjemnością.

Wynalazek Priestleya, który cieszył się coraz większym uznaniem różnych grup zawodowych i narodowości, sobie tylko znanymi drogami dotarł także do Polski, lecz nawet tu nie przestawał ewoluo­wać. Saturatory na kółkach, często z parasolem, serwujące gazowaną wodę lub wodę z sokiem, pamiętać mogą nasi dojrzalsi czytelnicy. Co innego syfony! Pierwszy syfon skonstruowano we Francji w XIX w., w PRL-owskiej Polsce mieli je wszyscy. Niby! Bo tak naprawdę syfon to urządzenie sporych gabarytów, trochę jak współczesne wolno stojące bankomaty, a to, co pamiętamy z dzieciństwa, to autosyfony. To trochę jak z przenośnymi odtwarzaczami spacerowymi – pamiętacie je? Nie? A walkmany? Podobnie.

Sławomir Mrożek, rysunek z archiwum, nr 858/1961 r.
Sławomir Mrożek, rysunek z archiwum, nr 858/1961 r.

Kiedy centralne planowanie zastąpiła niewidzialna ręka rynku, syfony zniknęły z naszych domów, wyparte przez gazowane napoje pakowane w plastikowe butelki. Joseph Priestley nauczył się dziewięciu języków szybciej, niż my zrozumieliśmy, że kompulsywne zużywanie plastiku nie służy ani środowisku, ani nawet nam samym (bo że to trochę jedno i to samo, nadal nie każdy zrozumiał, a szkoda).

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Ale idzie nowe! Ewoluujemy i mądrzejemy, jednak pewne zasady pozostają niezmienne. Na przykład ta, która głosi, że popyt kształtuje podaż. Syfony wracają do łask. Na rynku pojawia się coraz więcej ich modeli. Współczesne syfony wizualnie nie mają wiele wspólnego z tymi butlami z dozownikiem z szarzejącego plastiku, które pamiętamy sprzed lat. Warto rozważyć ich zakup, jeśli lubi się napoje z bąbelkami. Pstryk i zwykła kranówka zamienia się w sodę. I w całym tym procesie w koszu na śmieci nie ląduje ani gram plastiku!

Wydaje nam się, że to ma sens.

Czytaj również:

Depresja delfina
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Promienne zdrowie

Depresja delfina

Piotr Żelazny

Można być w formie olimpijskiej i jednocześnie nie być w formie wcale. Historia pływaka Michaela Phelpsa obfituje w zaskakujące zwroty akcji.

„Zdarzały się dni, gdy czułem, że największym sukcesem jest podniesienie się z łóżka. W porównaniu z tym zdobywanie złotych medali to łatwizna. Depresja ze mną wygrywała. W końcu zrozumiałem, że muszę szukać pomocy specjalistów. Że muszę zacząć się komunikować, by pokonać chorobę” – mówił w 2018 r. podczas konferencji poświęconej swojemu zdrowiu psychicznemu Michael Phelps. Przemawiał do audytorium złożonego ze specjalistów.

Czytaj dalej