Stoik zaszczepiony
i
zdjęcie: Kaja Reichardt/Unsplash
Marzenia o lepszym świecie

Stoik zaszczepiony

Piotr Stankiewicz
Czyta się 4 minuty

Zaszczepiłem się. Co wszystkim Państwu polecam, o co najmocniej proszę i do czego gorąco namawiam. Uważam też, że stoicy szczepią się. Dlaczego?

Kiedy czytamy Marka Aureliusza, to odnosimy wrażenie, że dla niego (czy w ogóle, dla ludzi w starożytności) pojęcie „natury” było zrozumiałe samo przez się. Oczywiście, może nie wszyscy chcieli żyć w zgodzie z nią, ale wszyscy co do zasady rozumieli, co to znaczy „żyć zgodnie z naturą”. Dzisiaj jest inaczej. Dzisiaj pojęcie „natury” absolutnie nie jest zrozumiałe samo przez się, a tłumaczyć coś poprzez odwołanie do natury, to raczej mącić, niż cokolwiek wyjaśniać. „Natura” to pojęcie wielowymiarowe, wielowektorowe, pełne rozmaitych znaczeń, często wykluczających się, nigdy nie definitywnych.

Stąd też, jako stoik reformowany uważam, że w XXI w. nie należy stoicyzmu tłumaczyć poprzez kategorię „zgodności z naturą”. Prawdziwe wyzwanie jest krok dalej: chodzi o to, żeby wyjaśnić, na czym właściwie ta zgodność z naturą polega. Bez tego nie ruszymy się dalej i w ogóle nigdzie nie dojdziemy.

Interpretacja, jakiej się na ogół trzymam, została zaproponowana przez prof. Beckera (1939–2018), autora kluczowej książki A New Stoicism. Rozumowanie jest takie: „zgodność z naturą” to – we współczesnym języku – tyle, co „zgodność z faktami”. A „żyj w zgodzie z naturą” tłumaczy się jako „żyj zgodnie z faktami”. Brzmi dobrze, choć oczywiście samo z siebie wiele jeszcze nie wyjaśnia. Czy to nie jest zwykła żonglerka słowami? „Zgodność z faktami” nie jest zresztą kategorią etyczną, nie wiadomo, jakie zasady życiowe miałyby z tego wynikać.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

To sformułowanie warto zatem odwrócić. Zamiast „żyj zgodnie z faktami” powiedzmy sobie tak: „nie zaprzeczaj faktom”. Jak to często bywa, niby to samo, a jednak nie to samo. Fakty są – tylko i aż – faktami, którym nie wolno zaprzeczać. Nasze życie praktyczne i wybory etyczne, zobowiązania moralne małe i duże, wszystko to musi się rozciągać niejako „ponad” płaszczyzną nienegocjowanych faktów. Czyny oraz wybory mogą być różne i w tym nasza odpowiedzialność, by były jak najlepsze i jak najuczciwsze. Ale są one zbudowane na podstawie empirycznej rzeczywistości, dzieją się na jej podstawie. Czyny nie będą moralne, a decyzje – słuszne, jeżeli będą tej empirycznej rzeczywistości zaprzeczały. Jest ona bowiem podstawą i fundamentem wszystkiego. 

Wiedza o faktach jest więc niejako substratem, „danymi wejściowymi” wszystkich naszych decyzji etycznych. Sensowne i moralne decyzje możemy podjąć dopiero wtedy, kiedy wiemy, jakie są fakty i jak się rzeczy mają. Ale skąd jednak to wiemy? Źródła wiedzy są różne, może być nimi sztuka, poezja, słowa kogoś zaufanego i wiele innych, jednak w dziedzinie biologiczno-medycznej, i oczywiście epidemiologicznej, autorytet jest jeden i jest nim nauka.

Nauka nie jest ostateczną wyrocznią, nie wie wszystkiego, nie powie nam, jaka jest natura miłości albo sens życia. Powie nam jednak, co kryje się w chmurach na Wenus, jak drgają atomy czy jak rozprzestrzenia się COVID-19. W tych dziedzinach to nauka, i nic innego, jest ostateczną instancją, która rozstrzyga, co jest faktem, a co faktem nie jest. I jeżeli nauka mówi, że szczepionki działają – i są najlepszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji – to najlepsze, co możemy zrobić, to właśnie się zaszczepić. Do czego bardzo gorąco wszystkich Państwa zachęcam. Jestem już po dwóch dawkach Astry Zeneki, żyję, mam się doskonale i czekam, aż ludzie wrócą do knajp, życie do normalności, a świat na swoje tory.

Wiem, że pojawi się pod tym tekstem mnóstwo komentarzy ciągnących w różne strony. Odpowiem więc zbiorczo na dwa możliwe wątki. Jeżeli są wśród Państwa tacy, którzy twierdzą, że nauka sama nie wie, czy szczepionki działają, czy nie, to cóż, Was nie przekonam, że czarne jest czarne, a białe jest białe. Zaręczam tylko, że naukowcy naprawdę wiedzą, co robią, a szczepionki są skuteczne (widzieliście ostatnio jakieś przypadki polio? Zastanawialiście się czemu nie? Just saying!). Ale nie będę się licytował na badania i procenty, bo jeśli ktoś nauce nie wierzy, to jesteśmy w domenie wiary właśnie i żadne dane nikogo nie przekonają.

Jest jednak argument ciekawszy, który można streścić tak: „Przecież szczepionki są nienaturalne! Więc jeśli chcemy żyć zgodnie z naturą, to powinniśmy się nie szczepić”. Jak na to odpowiedzieć? Ano tak, że to jest dokładnie to pomieszanie pojęć, o którym wspomniałem na początku. W XXI w., w czasach, w których naturę kształtujemy i zmieniamy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, jest nieco absurdalne, brać „naturę” w znaczeniu „stan natury”, ten fikcyjny byt, którego nigdy nie było, a który jedni utożsamiają ze szlachetnymi dzikusami, inni z afrykańską sawanną, a jeszcze inni z czasami, gdy wszyscy „mieszkaliśmy w jeziorze i nikt nie narzekał”. Prowadzi to bowiem wprost do wniosku, że powinniśmy zakazać wszelkich zdobyczy nauki, wszystkich przeszczepów, okularów, samolotów czy komputerów. 

Kusi więc podwójna puenta. Po pierwsze, i przede wszystkim, szczepmy się! Po drugie, antyszczepionkowców proszę o spójność. Jeżeli uważacie, że szczepionki są „nienaturalne”, to bądźcie konsekwentni i nie szerzcie tych idei w sieci. Czy jest bowiem bardziej sztuczny i nienaturalny sposób komunikacji niż Internet?

Czytaj również:

Dewitalizacja
i
"Widok na Amsterdam z domami przy kanale Herengracht i starej śluzie Haarlemmersluis", Jan van der Heyden, 1670 r. Źródło: Rijksmuseum
Przemyślenia

Dewitalizacja

Piotr Stankiewicz

O „naturze” i „zgodności z naturą” można myśleć różnie. Ortodoksyjni stoicy starożytności uważali, że „żyj zgodnie z naturą” to w zasadzie kompletna etyka, która odpowiada na wszystkie pytania. Jak pewnie wiecie, uważam, że w XXI w. to jest dość naiwne podejście, bo nie do końca wiadomo, czym ta „natura” tak naprawdę jest, co to miałoby znaczyć i co z tego wynikać.

W jednym wszakże nie ma wątpliwości – bo zgodnym głosem mówią badania naukowe, reformowany stoicyzm, nowoczesna urbanistyka, ale też psychologia, która przypomina, że kontakt z żywą, niezniszczoną przyrodą jest potężnym środkiem zapobiegawczym dla naszej psychiki, podmywanej absurdami współczesnego życia, szczególnie w ostatnim roku. Przyroda, kontakt z nią, zachowanie i ochrona jej – są dobre. Zakładam, że Czytelników i Czytelniczek „Przekroju” nie muszę do tego specjalnie przekonywać.

Czytaj dalej