Stoicyzm ratuje świat
i
zdjęcie: Bob Blob/Unsplash
Marzenia o lepszym świecie

Stoicyzm ratuje świat

Piotr Stankiewicz
Czyta się 3 minuty

Widmo krąży nad światem – widmo końca świata. Dziś nie mówimy już o „zmianie klimatu”, ale wprost o „katastrofie klimatycznej”. Jak jej zapobiec? Uczeni się głowią, politycy odpychają ten temat. Ale to stoicy są klimatyczną awangardą i pokazują, jak bardzo prywatne jest dziś polityczne.

Zbadałem to w najuczciwszym eksperymencie, mianowicie – przeprowadzonym na sobie. Nie był koncepcyjnie trudny. Po prostu poszedłem na zakupy. Musiałem nabyć kilka sprzętów, których nieobecność krzyczała od dawna. No i kupiłem, ale wróciłem z zakupów – jak nie nienawidzić centrów handlowych! – w stanie takim jak zawsze, czyli chory, przeżuty, rozbity. Nie ma takiej czynności na świecie, której nienawidzę bardziej niż kupowania, koszmarnie mnie to męczy, wysysa siły, odbiera smak życia. Nigdy nie pojmę tych, których to cieszy lub którym poprawia nastrój. W ogóle nie rozumiem, jak tak można, że da się.

Co kupiłem? Nową wagę łazienkową. Mam zwyczaj skrupulatnego ważenia się codziennie rano, więc gdy waga się popsuła, zakup nowej był potrzebą palącą – zajęło mi to tylko półtora miesiąca. Nabyłem też nowy powerbank – minęło 15 miesięcy, od kiedy obiecałem sobie, że absolutnie i nieodwołalnie muszę już go kupić ASAP. O ubraniach nawet nie wspomnę, ich oczywiście nie kupiłem. Stare posłużą. A jak nie posłużą, to się połata. A jeżeli krawiec rozłoży ręce, że nie da się uratować (zdarzało mi się to) – niech się wstydzi ten, kto widzi.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Co to ma wspólnego z klimatem? Wszystko. Jest takie powiedzonko, że „prywatne jest polityczne” i obecnie jest ono bardziej aktualne niż kiedykolwiek. Żeby uratować ziemską biosferę, trzeba ograniczyć konsumpcję – to jest już dzisiaj jasne. Ale przecież do tego właśnie nas od początku przekonują stoicy: że gromadzenie dóbr materialnych ponad potrzebę i dla samego ich gromadzenia nie ma sensu. Dzisiaj klimatolodzy i biolodzy mówią to samo – to się nie może udać na dłuższą metę. Nie dla 7,5 mld ludzi. Okazuje się, że stoicy mieli rację od początku. Trochę późno się okazuje i trochę w słabych okolicznościach, ale lepiej późno niż nigdy.

Stoicyzm nie sprawił bynajmniej, że zrezygnowałem z samochodu, mięsa czy pieluszek jednorazowych. Nie przeżyłem też radosnego uniesienia, że odmawiając sobie plastikowej słomki, ratuję fokę grenlandzką. Niemniej coraz poważniej myślę, że mimo tych wszystkich klimatycznych grzeszków stoicyzm sprawia, że jestem jedną z bardziej ekologicznych osób, jakie znam. Dlaczego? Bo owszem, korzystam z wielu nieekologicznych rzeczy, które ciągle oferuje zachodnia cywilizacja, ale… korzystam z nich skromnie. Jestem jak babcia, która jest najbardziej eko w rodzinie. Nie dlatego, że nie używa plastiku. Tylko dlatego, że mało go zużywa.

Owszem, ciągle robię rzeczy niezdrowe dla ziemskiej biosfery, ale robię je coraz mniej na pokaz, coraz mniej, by cokolwiek komukolwiek udowadniać. Owszem, chodzę w spodniach uszytych zapewne przez niewolników w Bangladeszu, ale kupiłem je jeszcze za prezydentury Kaczyńskiego. Innymi słowy: nie kupiłem przez ostatnie lata iluś tuzinów spodni. O zimowych butach nie wspomnę, bo nawet pisałem w książce, że chodzę wciąż w tych samych, w których pojechałem na obóz integracyjny przed liceum, czyli jeszcze w poprzednim tysiącleciu. Długo myślałem, że to tylko prywatna zajawka i że jestem dziwny. Ale teraz coraz bardziej widzę, że jestem awangardą, że to stoicyzm jest zieloną rewolucją i że tylko tak to się może kręcić.

 

Czytaj również:

Ekodzieci z wolnego wybiegu
i
ilustracja: Tomek Kozlowski
Ziemia

Ekodzieci z wolnego wybiegu

Ewa Pawlik

Czy dorośli zdążą zniszczyć planetę, zanim dorośniemy? – zastanawiają się dzieci zaproszone przez nas do dyskusji. I radzą: „Od uśmiechu się nie dymi, a od palenia z ust się dymi! Śmiech jest lepszy dla planety!”.

W ostatnich miesiącach nie tylko dorośli spoglądają krytycznie na narracje mające źródła w antropocentryzmie. Zakłada on bowiem, iż człowiek jest centrum wszechświata, ten zaś skonstruowany jest tak, by egzystencję człowieka, rozumianego jako najdoskonalsze dzieło ewolucji, umożliwić. Tymczasem stajemy w obliczu niewygodnej prawdy. Planeta została przez ludzkość wyeksploatowana do tego stopnia, że coraz więcej gatunków roślin i zwierząt nie jest w stanie utrzymać się na niej przy życiu. Jeżeli ta tendencja się nie zmieni, za jakiś czas ten sam problem dotknie nas wszystkich. Niektórzy ludzie mierzą się z nim już od pewnego czasu: tu i ówdzie brakuje czystej wody, jedzenia, a nawet miejsca. Jest coraz duszniej i ciaśniej.

Czytaj dalej