Smutki uboczne – 2/2018
i
„Nasiona mniszka lekarskiego", William Henry Fox Talbot, 1858 r. / The Metropolitan Museum of Art
Przemyślenia

Smutki uboczne – 2/2018

Piotr Stankiewicz
Czyta się 2 minuty

Iuvere – ta wyraźna, ale trudna do uchwycenia melancholia maja, kiedy przychodzi pierwszy letni weekend, kiedy puszczamy się na pierwszą w tym roku zieloną trawkę i wędrówkę po wsiach pełnych bzu. Pierwsze upalne południa, kiedy wszystko nieruchomieje w przeczuciu bliskich już upałów, kiedy wszystko jest skandalicznie, bezwstydnie zielone i widać wyraźnie, że ziemia wcale nie jest jałowa, pytanie tylko, czy jałowi jesteśmy my.

Treste – częste, zwłaszcza w Polsce, rozczarowanie restauracją, klubem czy knajpą, która (sądząc po wierzchu i po hajpie, jaki ją otacza) miała być wygodna, inkluzywna i fajna ze wszech miar, ale okazuje się, że to tylko złudzenie witryny i Facebooka, a w praktyce obsługa jest niemiła, na jedzenie czeka się długo, a w toalecie nie ma ani ogrzewania, ani przewijaka. I jakoś magia wieczoru wyparowuje i wycieka – kap, kap, najpierw kropla po kropli, a potem szerokim strumieniem rozczarowania.

Metooism – lody ruszyły (panowie przysięgli) i ruszyła z dawna nabrzmiała, oczekiwana (choć przecież nie przez wszystkich) zmiana społeczna, pełzająca rewolucja, głęboka rekonstrukcja związków zgody, rządu i przynależności, przemiana, która długofalowo i nieodwracalnie zmieni relacje społeczne. Nie ma jeńców i nie ma dwuznaczności: dialektyka zdarzeń wymusza opowiedzenie się po którejś ze stron, odbiera komfort milczenia, zaciemnia subtelne odcienie. Metooism to smutek i rozczarowanie ludźmi, po których wiele się spodziewaliśmy i którzy byli (zasłużenie lub nie) dla nas autorytetami, a którzy zaskoczyli nas tym, że nie umieli się odnaleźć w sytuacji przemian i dzieląc włos na czworo, niepostrzeżenie znaleźli się po niewłaściwej stronie historii.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Ebiaguch – kiedy utkwi ci w pamięci jakiś dobry cytat, nosisz go ze sobą i nosisz, aż któregoś dnia chcesz go wreszcie użyć, przytoczyć, wykorzystać jako argument we flejmie, sprawdzasz go więc dla pewności w oryginale i nagle okazuje się, że twoja miłość do tych słów to skutek omyłki czy może inwencji tłumacza, bo oryginał jest na tyle inny, że wcale do kontekstu nie pasuje. I okazuje się, że zmiana języka rozkłada wszystko na łopatki, wszyscy zależymy od tłumaczy, a banieczki naszych znaczeń okazują się ciaśniejsze, niż myśleliśmy.

myslnikstankiewicza.pl
 

Czytaj również:

Smutki uboczne – 1/2019
Rozmaitości

Smutki uboczne – 1/2019

Piotr Stankiewicz

Bittunion – jednoznacznie ambiwalentne uczucie, gdy spotykamy kogoś, od kogo byliśmy kiedyś mądrzejsi, bardziej oczytani i ogólnie bardziej ogarnięci, a tu nagle okazuje się, że teraz ten dystans zmalał – być może do zera, a być może ów ktoś nas już nawet przeskoczył. Z jednej strony powinno nas to cieszyć, bo przecież dobrze, kiedy są mądrzy ludzie na świecie, ale z drugiej… trudno ukryć, że trochę przykro, bo przestajemy być tacy wspaniali w porównaniu. Nagle tracimy lustro, w którym łatwo było dostrzec własne zadowolenie. I okazuje się, że jeśli nadal chcemy relacji z tym człowiekiem, to musimy zbudować ją od nowa, bez spoglądania z góry. I ciężko przyznać, że to jest dużo trudniejsze, niż chcielibyśmy myśleć.

Unductor – chcemy być dobrzy i serdeczni dla ludzi (ponoć nikt nie chce być zły z rozmysłem), nie odpowiadać ciosem na cios i złośliwością na uszczypliwość. Staramy się i na ogół wychodzi. Ale czasami – wiadomo, życie – to się nie udaje, bo frustracja i złość biorą górę. I zdarzy się, że odbijemy piłeczkę o wiele za mocno, nakrzyczymy, potrząśniemy, powiemy komuś, co myślimy. I jest zgrzyt… bo przecież tacy tak naprawdę nie jesteśmy. To tylko jeden przypadek, gorszy dzień, chwila słabości, prawda? Ale niestety, wrażenia nie da się zmienić i to za tę chwilę jesteśmy oceniani. Niesprawiedliwie?

Czytaj dalej