Smutki precz, czyli zgoda na rzeczywistość
Pogoda ducha

Smutki precz, czyli zgoda na rzeczywistość

Przekrój
Czyta się 3 minuty

Pracujemy od rana do nocy, kręcimy się bez przerwy, jak w młynie. A w wolnych chwilach, gdy nadchodzi czas upragnionego wypoczynku, nie potrafimy być szczęśliwi: nawiedza nas niepokój. Przecież właśnie wówczas uświadamiamy sobie, że nasze osiągnięcia życiowe są mizerne, że drepczemy cały czas w miejscu, że z biegiem lat nie jesteśmy młodsi, wręcz przeciwnie, że zdrowie już szwankuje, a radości w życiu tak niewiele… Wyobraźnia podsuwa nam brutalne wizje przyszłych porażek życiowych i wyolbrzymia najdrobniejsze potknięcia. W takich chwilach nasz mózg przypomina silnik pracujący bez potrzeby na maksymalnych obrotach i narażony na samospalenie. Bezsensowna strata energii, cierpienia duchowe, ustawiczne zdenerwowanie nękają człowieka, który zamartwia się myślami o grożących mu ewentualnych nieszczęściach.

Jak zaradzić natrętnym myślom, jak pozbyć się niepokoju?

Oto sposoby, jakie poleca amerykański psycholog, J. Carnegy.

Przede wszystkim trzeba nauczyć się życia w odcinkach czasu oddzielonych zarówno od przeszłości, jak i od przyszłości czymś w rodzaju hermetycznej przegrody — innymi słowy: żyć rzeczywistością, dniem dzisiejszym. Najlepszy sposób na przygotowanie się do dnia jutrzejszego — to koncentracja wszystkich sił i zdolności na możliwie najlepszym wykonywaniu zadań dzisiejszych. I jeszcze jedno: lepiej wykorzystać czas na zastanawianie się nad problemami dnia jutrzejszego, niż żałować tego, co było wczoraj.

W ogóle najlepsze lekarstwo na niepokój — to znalezienie sobie absorbującego i konstruktywnego zajęcia, które nie tylko mobilizuje naszą uwagę, ale także daje satysfakcję, że zrobiło się coś pożytecznego.

Wybitny psycholog, profesor William James, mówił do swoich studentów: „Trzeba pogodzić się z istniejącą rzeczywistością, ponieważ akceptacja tego, co stało się już faktem, stanowi pierwszy krok na drodze pokonywania wszelkich trudności życiowych”.

Istotnie: gdy pogodzimy się z tym, że spotkało nas „to najgorsze”, zaczynamy rozumieć, że właściwie nie mamy już nic do stracenia. Oznacza to, siłą faktu, że teraz możemy spodziewać się tylko lepszego.

ilustracja: Zbigniew Lengren
ilustracja: Zbigniew Lengren

Można nauczyć się radzić sobie z każdą postacią niepokoju. Przed podjęciem ważnej decyzji pamiętajmy o tym, że najpierw musimy zgromadzić fakty: nie mając ich w ręku, nie możemy nawet liczyć na rozsądne rozwiązanie problemu. Połowa wszystkich niepokojów na świecie powstaje dlatego, że ludzie spieszą się z podejmowaniem decyzji, nie mając jeszcze dostatecznej informacji, od której ta decyzja powinna zależeć. A kiedy człowiek koncentruje się na faktach i robi to rozsądnie, obiektywnie — niepokój znika w obliczu konkretów.

Największym problem, z jakim wszyscy mamy do czynienia, to wybór odpowiedniego nastroju i sposobu myślenia o rzeczywistości. Wielki filozof świata antycznego, Marek Aureliusz, zawarł tę zasadę w krótkim zdaniu: „Nasze życie jest takie, jak o nim myślimy”.

Rzeczywiście: jeśli myślimy o szczęściu, czujemy się szczęśliwi. Gdy nasze myśli wypełnia lęk, boimy się wszystkiego. Myśląc o chorobach, popadamy w hipochondrię. Myśląc o niepowodzeniach, możemy stanąć w obliczu klęski.

Nie oznacza to, oczywiście, że jedynym słusznym modelem życia jest prymitywny optymizm. Niestety, sprawa nie jest aż tak prosta. Ale każdy z nas powinien starać się o wypracowanie zdrowego, pozytywnego stosunku do rzeczywistości. Inaczej mówiąc — rozwiązujmy nasze problemy, ale nie zamartwiajmy się z ich powodu.

Jedną z najfatalniejszych cech ludzkiej natury jest odkładanie realizacji najważniejszych zamiarów „na kiedyś”, „do lepszych czasów”. Marzymy o ukrytych za horyzontem baśniowych ogrodach pełnych wspaniałych róż — i zapominamy, że możemy cieszyć się widokiem kwiatów przed oknem.

Ten, kto chce pozbyć się niepokoju i zacząć naprawdę żyć, musi posłuchać jeszcze jednej rady: warto prowadzić rejestr swoich sukcesów, a nie porażek.

…Dwóch więźniów patrzyło przez kraty ciemnej celi. Jeden widział brudne i ohydne więzienne podwórko, drugi — złote gwiazdy wysoko w górze.

Tekst pochodzi z numeru 2374-75/1990 r, (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.

Czytaj również:

Smutki uboczne – 4/2020
Rozmaitości

Smutki uboczne – 4/2020

Piotr Stankiewicz

Battroupe – kiedy wchłonie nas serial albo nawet i nie serial, nie musi być serial, wystarczy jakiś filmik na YouTubie, który przez kilka dni oglądamy w każdej wolnej chwili (i niewolnej też), z tej i innej strony, i przesiąkamy nim: wszystkimi cytatami, powiedzonkami, skojarzeniami – i chcielibyśmy ich używać, ba, faktycznie ich używamy, trochę świadomie, trochę nieświadomie, w rozmowie, w codziennym kontakcie, a inni ludzie patrzą na nas dziwnie, bo tego nie oglądali, nie wkręcili się, a przynajmniej nie wkręcili się właśnie dzisiaj, a nam jest w gruncie rzeczy trochę wstyd i dusimy to w sobie – i w sumie słusznie, bo przecież tyle rzeczy mieliśmy robić, tyle tematów czeka, a my znowu tyle godzin i dni strawiliśmy nad filmikami, z których zostaje nam garść cytatów, i nawet nie mamy się nimi z kim podzielić, bo przecież tak to już jest, że inni ludzie zawsze akurat oglądają inne filmy.

Impresent – kiedy spotykamy kogoś, kogo dawno nie widzieliśmy, bo się nam drogi – jak to w życiu – rozeszły, może rozeszły same, a może z naszą pomocą, tak czy siak spotykamy się po latach i niby pytamy, co słychać, co nowego, ale w gruncie rzeczy tylko czekamy, aż ta druga strona opowie dowcip sprzed lat, podsunie greps z młodości, przypomni, czym żyliśmy dawniej, ot tak, dla znalezienia wspólnego gruntu, ale on już nie jest wspólny, ani nasz, ani niczyj, wspomnienia z przeszłości czynią nas tylko bardziej obcymi, widzimy siebie wzajemnie jako ludzi, którzy ugrzęźli w tym, co minione, i rośnie poczucie, że nie bardzo jest o czym gadać, nie ma do czego wracać, bo jesteśmy już na zawsze daleko od siebie i nic już z tego nigdy nie będzie.

Czytaj dalej