Przepis na gorącą czekoladę
i
"Das Schokoladenmädchen (Czekoladowa dziewczyna)", 1870 r., Jean-Étienne Liotard, E. Winckler/ MET
Dobra strawa

Przepis na gorącą czekoladę

Marta Dymek
Czyta się 1 minutę

Składniki na 2–4 porcje:

4–5 daktyli
½ szklanki czerwonego wina
3 goździki
1 ziarno ziela angielskiego
szczypta cynamonu
szczypta imbiru
1 tabliczka gorzkiej czekolady
3 łyżki oleju, neutralnego w smaku
1 lub 1 i ½ szklanki wody


1. Daktyle niedbale pokroić, włożyć do małego rondelka, zalać winem, dodać goździki, ziele angielskie, imbir i cynamon. Gotować pod przykryciem na małym ogniu przez 5–8 minut. Po tym czasie zdjąć z ognia, wyłowić przyprawy, a daktyle z winem przelać do wysokiego naczynia blendera, zmiksować.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich trzech treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

2. Tabliczkę czekolady połamać, włożyć do tego samego rondelka, dodać olej i podgrzewać na minimalnym ogniu. Kiedy czekolada zacznie się rozpuszczać, wyłączyć ogień pod garnkiem i intensywnie mieszać czekoladę aż do rozpuszczenia – dzięki temu się nie przypali.

3. Do rozpuszczonej czekolady wlać wino zmiksowane z daktylami i dodać tyle wody, żeby czekolada miała odpowiednią konsystencję. Podawać po kolacji zamiast deseru lub do ciasta.

Czytaj również:

Noc miłości między gatunkami
i
"Pokłon pasterzy", Domenico Ghirlandaio, ok. 1490 r., Kościół Santa Trinita/Wikimedia Commons (domena publiczna)
Dobra strawa

Noc miłości między gatunkami

Marta Dymek

Kto nie leżał pod choinką i nie błagał Fafika albo Reksa, żeby się odezwał, bo chciał się w końcu dowiedzieć, co siedzi w psiej głowie? Z okazji Bożego Narodzenia ja też postanowiłam przemówić do Państwa trochę innym głosem niż zazwyczaj, w zamierzeniu bardziej ludzkim, a przez to – na przekór – bardziej zwierzęcym.

Polskie Boże Narodzenie pełne jest zwierząt. Oczekujemy na północ, kiedy mają przemówić ludzkim głosem. Dzielimy się z nimi kolorowym opłatkiem: czerwonym, żółtym lub brązowym. Kiedyś dzieliliśmy się ze wszystkimi czworonożnymi dwunastoma potrawami, bo nareszcie wszystko było postne i można było częstować zwierzęta bez ryzyka kanibalizmu. Właśnie przy tym jadłospisie chciałabym się zatrzymać. I na początek zastanowić się nie tylko nad tym, co jedliśmy i jemy, ale przede wszystkim nad tym, co świąteczne menu mówi o naszej relacji ze zwierzętami. Nie uważam, że wszystko, co minęło, warto przywracać, lecz w pewnych zakurzonych zwyczajach odkryłam wartości, które wydają mi się dzisiaj wyjątkowo ważne.

Czytaj dalej