Pod osłoną Księżyca
i
Edward Mitchell Bannister, „Apple Trees in a Meadow”, 1890, High Museum of Art (domena publiczna)
Ziemia

Pod osłoną Księżyca

Berenika Steinberg
Czyta się 6 minut

Wiosną kwitnący sad państwa Babalskich zamienia się w różowo-biały świat. Ptaki śpiewają, a pszczoły, również te dzikie, uwijają się jak w ulu.

– Panie Mietku, co z tą wiosną?

– Wiosna to rozkwit, wielki chaos w przyrodzie, każda roślina bieg­nie szybko po to, żeby wydać kwiat i owoc. Zwierzęta też czują wiosnę, bo wtedy powstaje życie. To okres rozmnażania. Są bardziej pobudzone. Krowy ryczą, chcą już na pole. Tak samo człowiek: ma chęć do pracy, więcej radości, zupełnie inne spojrzenie.

– A ja wiosną często odczuwam niepokój.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

– Im więcej będziesz przebywać na świeżym powietrzu, tym spokojniej twój organizm będzie reagował. A jak cały czas siedzisz w klimatyzowanym pomieszczeniu, wyizolowanym od środowiska i wyjdziesz na dwór, to będzie dla ciebie szok. Za dużo słońca albo deszczu, wiatr zawieje i od razu się dusisz. Człowiek musi się przystosować. Na przykład opalanie się wytwarza melaninę, która zabezpiecza skórę przed nadmiarem słońca. A ludzie smarują się filtrami. No, ale co zrobić, jak 11 miesięcy siedzą w budynku, a potem na jeden miesiąc jadą na słońce. Jak inaczej mają to wytrzymać?

– To wróćmy do tych krówek.

– Nasze krowy mają wolność przez cały rok. Mogą korzystać z wybiegu, kiedy chcą. Ale jak w maju zrobi się zielono, idą na pastwisko i mieszkają tam do jesieni. Śpią pod drzewami. Mają trawę, zioła, dostają wodę. Kiedy brakuje im jakiegoś składnika pokarmowego, podgryzają liście leszczyny czy brzozy, podjadają młode pędy sosny.

– A my co powinniśmy jeść na wiosnę?

– Tak jak krowy korzystamy z energii, która jest w drzewach, w roślinach. Dlatego kiedy zjadasz zielone, żywe, więcej tej energii łapiesz. Na wiosnę pojawiają się pierwsze pokrzywki. Możesz je dodać do sałatki, polać oliwą, cytryną. Ale najlepsze są świeże, zjadane bezpośrednio z ziemi. Wystarczy, jak je tylko porządnie pognieciesz, wtedy zniszczysz parzydełka. Gdyby pokrzywa nie parzyła, już by nie istniała! Wszystkie zwierzęta by ją jadły, ponieważ zawiera tyle energii i składników pokarmowych. Mówi się, że motyle to kwiaty pokrzywy. A siadają na niej dlatego, bo to dla nich najbezpieczniejsze miejsce.

– Kiedy na polu zaczynają się prace?

– Było takie powiedzenie: „Na św. Józwa przez pole bruzda”. Bruzda, czyli znak, że pora rozpocząć prace polowe, a Józwa, czyli Józefa, a więc 19 marca. Ale teraz to już tak się nie sprawdza jak kiedyś. Najlepszy okres do siewu jest przed Wielkanocą, która jest zależna od Księżyca. Dlatego zboże zawsze siejemy w Wielkim Tygodniu.

– Co z nawozem?

– W gospodarstwie ekologicznym nie dajemy nawozu. Jedynie przed zasiewami obornik od naszych krów. Wczesną wiosną miesza się go z glebą – bardzo płytko, ponieważ odpowiednio się rozkłada tylko w warunkach tlenowych. Powyżej 10°C zaczyna się rozkładać, następuje przekazanie energii i zmagazynowanie jej przez zasiane rośliny. Kiedy dasz obornik i nic nie zasiejesz, zrobi się duże zachwaszczenie, bo tę energię złapią chwasty.

– Dobrze, czyli obornik rzucony, zboże zasiane. Co dalej?

– Potem jest okres, kiedy pojawia się trzeci, czwarty listek i roślina się krzewi. Wówczas powinno się pole przebronować, żeby wzmocnić tę roślinę, pobudzić ją do pracy. Tylko nie wtedy, kiedy w nocy ma być przymrozek. Zawsze przed jarowizacją! Bo po jarowizacji strzela źdźbło i brona mogłaby je uszkodzić.

– A przed jarowizacją nie uszkodzi?

– Wtedy roślina jest jeszcze malutka i wiotka, ale za to głęboko ukorzeniona, więc brona zniszczy tylko chwasty, które o tej porze są słabo ukorzenione i niegroźne. A roślina będzie miała dużo miejsca i się rozrośnie.

– Jaka będzie wiosna w tym roku? Słoneczna?

– W marcu nastąpi przełom – skończy się rok Merkurego i nasza planeta znajdzie się pod panowaniem Księżyca. A to oznacza deszczowy rok. Oczywiście będą i upały, ale ten rok będzie niezbyt urodzajny.

– Myślałam, że deszcz jest dobry dla roślin.

– Wtedy jest dużo chorób, bo grzyb ma dobre warunki do rozwoju.

– To znaczy, że wiosenne burze też nie są dobre?

– Akurat burza jest dobrodziejstwem dla przyrody! W powietrzu jest azot, ale martwy – rośliny nie mogą z niego korzystać. I dopiero wyładowania atmosferyczne powodują, że on się ożywia, miesza z deszczem i karmi te rośliny. Druga sprawa to ozon, który powstaje podczas wyładowań. Niszczy zarodniki grzybów i inne choroby, powietrze od razu jest oczyszczone. Huk piorunów jest też po to, żeby przestraszyć zło. Dlatego ci, którzy boją się burzy, mają nieczyste sumienie. Ale wróćmy do grzybów. Bo zarodniki grzyba są wszędzie. Na ogół skóra zabezpiecza cię przed nimi dzięki warstwie ochronnej, której nie powinno się za często zmywać. Częste mycie skraca życie! Zrzucasz wtedy swoją florę bakteryjną i zarodniki grzyba łatwo się do ciebie przedostają. Podobnie, kiedy jest mokry rok: rośliny podczas deszczu mają pootwierane przetchlinki, czyli szparki służące do pobierania wody. Właśnie przez nie zarodniki grzyba dostają się do środka. To samo dzieje się w czasie pełni Księżyca, który jest żywiołem wodnym. Woda z gleby przedostaje się wtedy wyżej, robią się silne rosy. Wilgotność wzras­ta, otwierają się przetchlinki i grzyb może zaatakować.

– Oj, to niedobrze.

– Trzeba się z tym pogodzić. Dlatego monokultury nie są dobre, należy mieć więcej roślin: jedna ginie, to druga da dwa razy więcej. W przyrodzie zawsze panuje równowaga. Jeśli roślina jest upośledzona, zostaje zniszczona przez grzyby czy szkodniki. Taka jest kolej rzeczy. Można powiedzieć, że choroby i grzyby to strażnicy przyrody. Nie stosuję żadnych oprysków chemicznych, bo każda ingerencja przynosi złe skutki – im więcej zniszczysz, tym silniejszy jest atak. Bo w pierwszej kolejności padną zawsze najsłabsze grzyby, wtedy te silne mają pole do popisu. W rolnictwie ekologicznym musisz się cieszyć, że ci rośnie. A jak dzieje się coś złego, to nie patrz. Inaczej: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jak chorujesz, to się ciesz, że chorujesz.

– Słucham?!

– Bo to znaczy, że za chwilę już nie będziesz chorował! Nie zamartwiaj się! Im bardziej będziesz się tą chorobą martwił, tym bardziej będziesz na nią narażony. Wielu ludzi jeździ po specjalistach i robi badania. Jak lekarz nic nie wykryje – oj, to niedobry lekarz, trzeba jechać do drugiego. Tak że nigdy nie szukaj tego złego.

– Łatwo powiedzieć.

– Dlatego mówi się, że lepiej być osłem niż krową. Bo jak krowa coś zje, to przeżuwa, przeżuwa… A osioł podskoczy, piardnie, zrzuci i idzie do przodu. I czasem tak trzeba zrobić! Bo kobieta ma dar jasnowidzenia. Ale żeby ten dar był widoczny, nie może żyć w lęku, stres powoduje zakłócenie. Kiedy matka cały czas boi się, że dziecko zachoruje i tylko na to czeka – ono rzeczywiście zachoruje. Zamiast tego niech myśli o tym, że to dziecko jest zdrowe, silne i niech dba, żeby się dwa razy dziennie spociło i pobrudziło. Bo jak się spocisz, to oczyścisz organizm, wypocisz to, co złe. A jak się nie spocisz z wysiłku, to się spocisz ze strachu. I pamiętaj: jeśli przeżywasz najgorsze, to ty się ciesz, bo to znaczy, że gorzej już nie będzie. Ludzie nie mogą żyć w stresie, ale na wolności. To znaczy, że musisz w siebie uwierzyć. Że jesteś silna, mocna i zadowolona. Nieważne, czy masz zęby, czy nie masz. Chodzi o to, że każdy musi uważać, że jest piękny.

– Panie Mietku, ale jak to zrobić?

– Nie patrz na wady, tylko patrz na to, co jest dobre. Bądź wolna, a będziesz szczęśliwa!


Mieczysław Babalski:

Gospodarz w gospodarstwie ekologicznym w Pokrzydowie.

Czytaj również:

Ziemia zimą u Babalskich
i
Jyrki Salmi, Sippola winter, 20.03.2023, Flickr (CC BY-NC-SA 2.0 DEED Attribution-NonCommercial-ShareAlike 2.0 Generic)
Ziemia

Ziemia zimą u Babalskich

Berenika Steinberg

Kiedy pole państwa Babalskich przykrywa śnieżna pierzyna, a ziemia pod nią jest twarda jak kamień, życie glebowe śpi i może spokojnie odpocząć aż do wiosny. Ale ostatnio zimy ­są coraz cieplejsze. A gleba bardzo tego nie lubi.

– Równowaga zostaje zaburzona – tłumaczy mi pan Mieczysław.­ ­– ­Pamiętam, jak kiedyś zimą spadało ­2–3 m śniegu i Pokrzydowo było całkowicie zawalone. Na szczęście wszyscy mieli konie i się saniami jeździło. Ale od końca lat 80. zimy łagodnieją. Teraz zdarzają się takie, że nawet ziemia nie zamarza. Chwasty kiełkują, na wiosnę jest więcej chorób, szkodników, mróz tego nie reguluje. Wegetacja zostaje zaburzona. Z tego samego powodu zimą nie wolno ruszać ziemi. Jest takie przysłowie: „Kto w adwencie ziemię pruje, temu ziemia siedem lat choruje”. Pruje, czyli orze.

Czytaj dalej