Po stokroć stokrotka
i
zdjęcie: Michael Wrightl/Unsplash
Dobra strawa

Po stokroć stokrotka

Łukasz Łuczaj
Czyta się 3 minuty

Kiedy jako student pojechałem na stypendium programu Erasmus do Wielkiej Brytanii, zaskoczyło mnie, że stokrotki kwitną tam nawet w styczniu. Te niepozorne kwiatki znoszą niewielkie spadki temperatury poniżej zera.

Kilka lat później stokrotki (pełna nazwa: stokrotka zwyczajna, Bellis perennis) kwitły już czasem na zimowych trawnikach Podkarpacia. Dziś widzę je coraz częściej. Korzystam wówczas z okazji i zbieram garść do przyrządzania potraw. Traktuję je bardziej jako dodatek do żywności – są źródłem flawonoidów i witaminy C.

Stokrotki są jadalne w całości – można spożywać zarówno ich kwiaty, jak i liście. Warto jednak przed użyciem przynajmniej sparzyć je wrzątkiem. Często rosną w miejscach, w których spacerują psy – mogą one na ich powierzchni pozostawiać jaja pasożytów.

Stokrotki od dawna są popularnym dodatkiem kulinarnym w niektórych częściach Europy, np. w krajach dawnej Jugosławii czy w Czechach. U nas, w Polskim atlasie etnograficznym odnotowano ich użytkowanie tylko na Śląsku Cieszyńskim – ewidentne wpływy czeskie. Nazywane tam były gęsimi pómpkami.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Jak zmieni się kulinarne zbieractwo, jeśli zimy już zawsze będą takie łagodne? Czy częściej zaczniemy sięgać po roślinne dodatki? W Polsce na tym skorzystamy, bo sezon czysto zimowy stanie się krótszy, na polach będzie można wtedy szukać młodych pędów tasznika, gwiazdnicy pospolitej, jasnoty purpurowej czy stokrotek, a na wiosnę szybciej wyrosną pokrzywy.

A co stanie się z naszymi lasami? Z powodu ocieplenia klimatu niektóre gatunki mogą zupełnie zamrzeć – jak świerk, który jest wrażliwy na suszę i upały. Większość drzew sobie poradzi, ale po 100 latach mogą zmienić się proporcje. W nowych warunkach na pewno dobrze odnajdą się grab, dąb szypułkowy i dzika czereśnia (tzw. trześnia). Wszakże zasięg ich występowania rozciąga się aż na Bałkany. Polska znajdzie się też na obszarze optymalnych warunków dla dębu burgundzkiego (Quercus cerris) i dębu omszonego (Quercus pubescens). Ich zwarty zasięg dochodzi do południowej Słowacji. Są to jednak gatunki bardzo rzadko występujące w Polsce, zatem ekspansja może im zająć setki lat.

Na zmianach klimatycznych mogą za to skorzystać klon jesionolistny, czeremcha późna i dąb czerwony. Te trzy gatunki są bardzo inwazyjne, gdyż pochodzą z Ameryki i nie doczekały się jeszcze naturalnych wrogów. W swojej ojczyźnie mają olbrzymie zasięgi, obejmujące tereny zarówno o klimacie chłodniejszym, jak i cieplejszym od panującego w Polsce.

Problemem przy zmianach klimatu będą wiosenne przymrozki. Ciepłe zimy przyśpieszają rozwój roślin na wiosnę, a nizinna Polska jest narażona na nagłe przepływy arktycznych mas powietrza, nawet gdy klimat się ociepli. Pewnie będziemy wtedy musieli sadzić później kwitnące odmiany drzew owocowych, znane w Ameryce Północnej, gdzie występuje podobny problem (kwiaty odmian europejskich drzew owocowych są tam często uszkadzane przez przymrozki).

Zanim roślinny krajobraz Polski się zmieni, produktów dzikiej kuchni możemy szukać na wyspach ciepła. W miastach udaje się czasem znaleźć zaciszne miejsca oddzielone od ruchliwych, zanieczyszczonych dróg, np. podwórza. Są one odizolowane także od wiatru. Jest tam cieplej niż poza miastem. To właśnie w takich miejscach najczęściej znajduję zimą stokrotki, taszniki czy pokrzywy.

Bardzo lubię stokrotki, moja młodsza córka ma na imię Daisy.

ilustracja: Sarah Featon, Rawpixel Ltd/Flickr (CC BY 4.0)
ilustracja: Sarah Featon, Rawpixel Ltd/Flickr (CC BY 4.0)

Kiszone stokrotki

Kwiaty stokrotek można kisić jak kapustę. Do kiszenia stokrotek zainspirowała mnie zielarka Justyna Pargieła, która jako pierwsza kilka lat temu wprowadziła je do polskiej kuchni. Nie musimy ich zbierać jakoś bardzo dużo. Wystarczy mały słoiczek, taki na 200 ml. Stokrotki należy starannie umyć, by pozbyć się zanieczyszczeń. Najlepiej namoczyć je na kilka godzin. Układamy rośliny w słoiku, ugniatamy i zasypujemy solą w proporcji łyżka stołowa na litr (na mały słoiczek 200 ml wypadnie około pół łyżeczki soli) i zakręcamy. Podobnie jak przy kiszeniu ogórków możemy dodać ząbek czosnku i mały kawałek chrzanu – ustabilizujemy w ten sposób florę bakteryjną. Jednak w pełni stokrotkowy aromat poczujemy bez tych dodatków. Następnego dnia dosypujemy więcej kwiatów, bo masa w słoi­ku trochę opadnie. Trzeciego dnia robimy to samo. Chodzi o to, żeby w środku nie było powietrza, które powoduje gnicie lub pleśnienie. Jeśli nie chcemy dopełniać słoi­ka stokrotkami, to pierwszego dnia wypełniamy pustą przestrzeń gorącą wodą. Słoik zostawiamy na dwa tygodnie w temperaturze pokojowej.

Czytaj również:

Makowa ekstaza
i
ilustracja: Daniel de Latour
Dobra strawa

Makowa ekstaza

Michał Korkosz

Najpierw kluski z makiem, później strucla z wilgotnym nadzieniem makowym pachnącym pomarańczą, na koniec jeszcze kutia z łamanymi ziarnami pszenicy. Po północy zwierzęta przemówią ludzkim głosem. A to dlatego, że mak jest nie tylko pyszny, ale także halucynogenny.

Odpręża, usypia, koi. Jak to możliwe? Wszystko dzięki alkaloidom zawartym w maku lekarskim. Wysuszony mleczny sok z makówki to opium – substancja psychoaktywna, w której skład wchodzą m.in. morfina, kodeina czy papaweryna stosowane w lecznictwie. Korzystanie ze szczególnych właściwości tej rośliny nie jest zresztą niczym nowym. Już 4 tys. lat p.n.e. Sumerowie zostawili na glinianych tabliczkach ideogram maku, przedstawiając go jako roślinę „radości i wesołości”. Równie chętnie sięgali po niego starożytni Grecy i Rzymianie. Najczęściej przygotowywali makowe nalewki, których właściwości można się jedynie domyślać.

Czytaj dalej