Pięć etapów godzenia się ze śmiercią
i
ilustracja: Tomek Kozłowski
Rozmaitości

Pięć etapów godzenia się ze śmiercią

Czyta się 3 minuty

1. Zaprzeczenie

„To nie może być prawda”. „To nie ja”. „Lekarz się pomylił, trzeba powtórzyć badania” – ta reakcja to przejściowy bufor po doznaniu nieoczekiwanego wstrząsu, pozwala pacjentowi na opanowanie się.

2. Gniew 

„Dlaczego właśnie ja, a nie on, ten staruszek? Albo palacz?” – to trudny etap, bo gniew jest kierowany na kogo popadnie. Na lekarzy – nie znają się na swojej pracy; na pielęgniarki – bo przychodzą i przeszkadzają lub nie przychodzą wcale; na rodzinę, w związku z czym wizyty nie są przyjemne, przez co stają się rzadsze i jest jeszcze gorzej.

3. Negocjacje 

Na tym etapie pacjenci negocjują z Bogiem lub losem. Zachowują się trochę jak dzieci, które najpierw na słowo „nie” tupią nogami i krzyczą, a po chwili namysłu przychodzą do rodziców z propozycją, że zrobią coś niesłychanego, dzięki czemu oni na pewno pozwolą im na to, czego pragną. Śpiewaczka operowa negocjuje jeszcze jeden występ, matka – ślub pierworodnego syna. Ale nigdy się nie wywiązują z tych obietnic: śpiewaczka chce kolejnego występu, a matka – ślubu drugiego syna. 

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

4. Depresja 

Poczucie straty przytłacza. Może dotyczyć zmian w wyglądzie, gorszej jakości życia, utraty pracy z powodu braku sił, ogromnych kosztów leczenia. W dużej mierze dotyczy jednak przygotowania się do odchodzenia, smutku powodowanego zbliżającym się końcem i utratą wszystkiego, co się kocha. 

5. Akceptacja 

W końcu pacjent nie jest już ani załamany, ani rozzłoszczony z powodu swojego losu. Najczęściej tę fazę osiągają ci, którzy mieli czas się na nią przygotować. To etap pozbawiony uczuć. Umierający nie interesuje się już tak bardzo światem zewnętrznym, niekoniecznie ma ochotę rozmawiać z gośćmi. Lubi po prostu posiedzieć w milczeniu. 

Nie należy jednak zapominać o dwóch uniwersalnych rzeczach. O nadziei – „Nawet ci najbardziej pogodzeni z losem, ci najbardziej realistycznie nastawieni liczyli na możliwość zastosowania jakiejś nowej kuracji, wynalezienia jakiegoś nowego lekarstwa”. Oraz o miłości. Zdaniem Elisabeth na łożu śmierci wszyscy mówią o niej, myślą o niej i jej pragną, niezależnie od rasy, kultury i religii. W ostatnich zdaniach autobiograficznej książki pisze: „Umierania nie należy się bać. Może ono bowiem być najwspanialszym doświadczeniem waszego życia. Wszystko zależy od tego, jakie było wasze życie. […] Wszystko możecie znieść, gdy macie w sobie miłość […]. Jedyną znaną mi rzeczą, która naprawdę uzdrawia ludzi, jest bezwarunkowa miłość”.

Czytaj również:

Wszystkie śmierci Elisabeth
i
Elisabeth Kübler-Ross, kolaż z rysunkiem Daniela Mroza
Opowieści

Wszystkie śmierci Elisabeth

Maria Hawranek

„Umierania nie należy się bać. Może być ono bowiem najwspanialszym doświadczeniem waszego życia” – twierdziła Elisabeth Kübler-Ross. I choć można nie podzielać tego poglądu, jej zasługi dla ludzi umierających pozostaną nieśmiertelne.

Nie przewidywała dla siebie takiego życia nawet w najśmielszych marzeniach. A i tak te marzenia były przecież bardzo śmiałe. Elisabeth Kübler przychodzi na świat w Zurychu 8 lipca 1926 r. jako pierwsza z trojaczków. Jej ojciec to poważny i surowy człowiek, wicedyrektor największej w mieście firmy dystrybuującej artykuły biurowe. Kocha muzykę i góry. Mama jest znakomitą gospodynią, gotuje, robi na drutach, uprawia ogród.

Czytaj dalej