Papusza – poetka cygańska
i
"Cyganka z mandoliną", Ludwik Lisowski, przed 1943 r./zbiory Muzeum Narodowego w Warszawie
Opowieści

Papusza – poetka cygańska

Jerzy Ficowski
Czyta się 3 minuty

Lato 1949 roku. Ciepła sierpniowa noc. Część obozu cygańskiego już spała. Koło mojego namiotu płonęło jeszcze ognisko. Przy nim gwarzyliśmy w kilkoro. Papusza powiedziała: „Zawsze lubiłam w deszczową noc leżeć w namiocie i nie spać. Słuchać. Deszcz stuka w płótno nad głową i tuż — blisko koń przeżuwa owies. Mogłabym tak słuchać i słuchać”.

Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że Papusza pisze wiersze i śpiewa je. Ale wiedziałem już, że jest poetką. Potem poznałem i przekładałem z cygańskiego jej liczne i piękne poezje. Wreszcie dowiedziałem się, jak żyła i jak posiadła sztukę czytania i pisania.

Oto jak sama o tym pisze: „Urodziłam się 30 maja 1910 r…. Byłam jedna u matki. Bardzo chciałam się uczyć czytać, ale rodzice nie dbali o mnie. Ojczym był pijak, w karty grał, matka nie miała pojęcia, co to nauka i czy trzeba, czy nie, dziecko uczyć. I mamusia miała swój kłopot z ojcem, że był pijak, jak dziś jeszcze jest i do śmierci tak będzie. Otóż to dziecko skąd mogło się uczyć? Takie dziecko dobrze się chowało samo.

Prosiłam dzieci, co chodzą do szkoły, ażeby mi pokazały jakie parę liter, i tak było. Potem coś ukradłam i nosiłam im, żeby mnie uczono i tak się nauczyłam  a b c d  i tak dalej.

Blisko mieszkała sklepikarka. Łapałam kury i jej dawałam i ona nauczyła mnie czytać. A potem czytałam dużo gazet i różne książki. Czytać umiem dobrze, ale pisać — szkaradnie, bom mało pisała, a czytałam dużo. I tak zostało we mnie na całe życie, aż do dziś. Jestem z tej nauki dumna, pomimo, że nie jestem uczona w szkołach… Że umiem czytać, to Cyganie ze mnie się śmieli i pluli na mnie…, co chcieli to mówili na mnie, a ja im na złość czytałam jak najwięcej… Prosiłam rodziców, żeby mię dali do szkoły, ale nie chcieli słuchać o tym, co ja ich prosiłam. Mówili: No, będziesz pani nauczycielka! I dałam spokój z tym i tylko czytałam, czytałam, aż mnie oczy bolały”.

Ludowa pieśń cygańska istniała i istnieje. Jej twórcy są nieznani. Papusza to pierwsze nieanonimowe zjawisko w cygańskiej poezji w Polsce. I to zjawisko dużej miary. Zasługuje więc, aby jej poezje zostały przyswojone językowi — wspólnej nam i współplemieńcom Papuszy ojczyzny.

W pięknej ziemi zielonogórskiej, gdzie Papusza osiedliła się już przed dwoma laty porzuciwszy tradycyjne cygańskie wędrówki na rzecz stałej zawodowej pracy, powstają poezje w śpiewnym cygańskim języku, w mowie ludu, którego synowie z odwiecznych przybłędów w społeczeństwie stali się pełnowartościowymi obywatelami ludowej ojczyzny.

Papusza, archiwum, nr 383/1952 r.

Papusza, archiwum, nr 383/1952 r.


Przełożył z języka cygańskiego
Jerzy Ficowski

Pre latcho drom terdżijam

Na dobrej drodze jesteśmy
I braciom opowiadamy
Cośmy słyszeli w mieście:
— No, posłuchajcie, Cyganie!
Porzućcie już wędrowanie!
Na dobrej drodze jesteśmy,
Co mówili nam — zrobimy.
Chcemy się osiedlić wreszcie,
Inaczej dzieci wychować,
Będą się uczyły w szkołach!
Przyszłość zdejmie z nas ciemnotę
I nieczystość serc obmyje.
Żyć będziemy pięknie potem,
Tak jak każdy człowiek żyje!
Lecz płaczą Cyganie starzy
I o dawnych czasach marzą,
O lasach, o rzekach czystych,
Górach wielkich i ogniskach…
Bo ich serca się nie zmienią,
A podobne są kamieniom —
Pośród lasów wyrastały
I wśród lasów skamieniały.
To panowie w dawnych czasach
Uczyli nas kiedyś tego.
I daleko i daleko
Cygana jak nie człowieka
Wygnali do wielkich lasów,
Że cygańskie serca wreszcie
Stały się dziś kamieniami,
Że ludzie na całym świecie
Zwą nas wszystkich złodziejami
I nie ludźmi, ale psami!…

Dikchaw daj…

Patrzę tu, patrzę tam —
wszystko się chwieje, to świat się
                                                 śmieje!
Na niebie gwiazdy drżą, migocą
I rozmawiają nocą…
Gwiazdy. Kto je rozumie,
ten spać nie chce i nie umie,
patrzy, gdzie droga mleczna —
oto droga szczęśliwa, bezpieczna…
Patrzę tu i tam i dalej,
gdzie srebrny księżyc kąpie się w fali
jak młodziutkie dziewczę
w ciepłej strudze podleśnej…
Cóż to się dzieje? Wszystko się
                                           chwieje,
to świat się śmieje!

Tekst pochodzi z numeru 383/1952 r., (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.

 

Czytaj również:

Cały świat w małej Czarnej Górze
i
Małgorzata Mirga-Tas "Romani Kali Daj 3"
Przemyślenia

Cały świat w małej Czarnej Górze

Aleksandra Lipczak

Rozmowę z romską malarką, rzeźbiarką i aktywistką Małgorzatą Mirgą-Tas przeprowadziła Aleksandra Lipczak.

Aleksandra Lipczak: To dość niezwykłe miejsce, ta Czarna Góra.

Czytaj dalej