Od patrzenia na śmierć można zacząć umierać. Oko fotografa nie ma żadnej warstwy ochronnej, żadnej przysłony czy filtra. Chłonie i zasysa wszystko, co zobaczy. Śmierć wdarła się przez obiektyw do wnętrza Sebastião Salgada w 1994 r., kiedy dokumentował krwawą rzeź w Rwandzie.
To, co pokochał w fotografii najbardziej, a więc możliwość zatrzymania momentu na zawsze, stało się przekleństwem. Umieranie, które uwieczniał na kliszy, zastygało też w nim samym, w jego myślach i w organizmie. Po powrocie z rwandyjskiego piekła zaczął chorować. Na całym ciele pojawiały się infekcje, kiedy kochał się z żoną, zamiast spermą tryskał krwią. Po serii badań lekarz powiedział mu: „Sebastião, nie jesteś chory. Twoja prostata jest w idealnym stanie. Po prostu widziałeś tak dużo śmierci, że sam zacząłeś umierać. Musisz przestać robić to, co robisz, w przeciwnym wypadku będziesz martwy”.
Fotograf pojechał więc w poszukiwaniu życia tam, gdzie się zaczęło. Miejsce, w którym się urodził i wychował, farmę Bulcao, zatopioną w bujnym lesie deszczowym w brazylijskim stanie Minas Gerais, zapamiętał jako raj. Nosił w sercu wspomnienia śpiewu ptaków i kąpieli z kajmanami w rzece. Kiedy wrócił tam po latach, zamiast życia, którego tak łaknął, zobaczył śmierć. Las niemal całkowicie zniknął. „Ziemia była tak samo chora jak ja” – wspominał wiele lat później. Pomysł na uzdrowienie znalazła jego żona Leila Deluiz Wanick Salgado, która pewnego dnia powiedziała do męża: „Skoro urodziłeś się w raju, odbudujemy ten raj” i zaproponowała, żeby zaczęli sadzić drzewa.
Pierwszy rok był trudny, większość posadzonych drzew się nie przyjęła. Z upływem czasu straty były coraz mniejsze. Beż przemieniał się w zieleń. Do odradzającego się lasu powróciło wiele zwierząt – 30 gatunków ssaków, 172 gatunki ptaków oraz 15 gatunków płazów i gadów. Osiem wyschniętych źródeł ponownie popłynęło wartkim nurtem. Spiekota ustępowała coraz częstszym deszczom, powietrze się ochłodziło. Odbudowa lasu deszczowego z całym jego życiodajnym potencjałem zajęła dwojgu ludziom dwie dekady. Ponad 2 mln zasadzonych drzew wróciło życie jałowej ziemi, a Sebastião Salgado zaczął zdrowieć. Wróciło też pragnienie robienia zdjęć.
Z ostatniej chwili!
U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?
Fotografie, które powstały po wyzdrowieniu, różniły się od jego wcześniejszych dzieł skupionych na cierpieniu człowieka – znoju robotników z brazylijskiej kopalni złota przypominających egipskich niewolników, tułaczce ludzi bezdomnych, podobnych do szkieletów nieszczęśników, uciekających przed głodem lub wojną, obrazach śmierci przerzucanej koparką na wysypiskach ludzkich zwłok. Jego czarno-białe fotografie były portretami nędzy, nieszczęścia i zniszczenia w ich pierwotnej formie, tak jakby obiektyw stawał się świadkiem narodzin zła i cierpienia. Niektórzy krytycy zachwyceni niezwykłym rozmachem fotografii Salgada porównywali jego kadry do boskiego spojrzenia. Trudno się z tym nie zgodzić, ale był to Bóg patrzący na upadek swojego stworzenia. Jeśli ten pierwszy rozdział twórczości brazylijskiego artysty nazwać fotograficznym zapisem z raju utraconego, to kolejny był Księgą Rodzaju. Tak zresztą Salgado nazwał swój nowy projekt – Genesis.
„Tym razem pozwoliłem, by do mojego aparatu przemówiła natura” – tak Sebastião Salgado opisał osiem lat swojej pracy, których zwieńczeniem była wydana w 2013 r. seria czarno-białych zdjęć przedstawiających nieskażoną cywilizacją Ziemię – zwierzęta i wulkany na wyspach Galapagos; pingwiny, lwy morskie, kormorany i wieloryby zamieszkujące Antarktykę i południowy Atlantyk; brazylijskie aligatory i jaguary; afrykańskie lwy, gepardy i słonie; odosobnione plemię Zo’é zamieszkujące Puszczę Amazońską, żyjące na drzewach plemię Korowai z Papui-Nowej Gwinei, pasterski lud Dinka z Sudanu i nomadycznych hodowców reniferów zza koła podbiegunowego, głębokie jary Wielkiego Kanionu, lodowce Alaski, wulkany Afryki Środkowej, piaski Sahary i wiele innych cudów natury, których niedługo może nie być.
Puszczę Amazońską wycina w przerażającym tempie obecny prezydent Brazylii Jair Bolsonaro. Według ostatnich danych rządowych co minutę znika powierzchnia lasu równa trzem boiskom piłkarskim. Pustynnienie spowodowane zmianami klimatycznymi dziesiątkuje stada afrykańskich pasterzy i napędza krwawe konflikty o ziemię z plemionami trudniącymi się rolnictwem. Setki reniferów z norweskiej wyspy Svalbard umarły z głodu w wyniku zmian klimatycznych. Wzrost średniej temperatury spowodowany emisjami dwutlenku węgla do atmosfery grozi roztopieniem się lodowców, a więc początkiem katastrofy dla życia na Ziemi. Sebastião Salgado nazwał Genesis listem miłosnym do naszej planety.
„Las jest fabryką, która zmienia CO2 w tlen. Drzewa są naszym życiem” – powiedział podczas konferencji TED w maju 2013 r. Miał absolutną rację. W lipcu tego roku naukowcy ze szwajcarskiej politechniki ETH w Zurychu określili sadzenie drzew mianem najskuteczniejszej, a jednocześnie najtańszej metody walki ze zmianami klimatu. Według ich wyliczeń zalesienie niemal miliarda hektarów ziemi mogłoby usunąć z atmosfery 2/3 z 300 gigaton dwutlenku węgla, które ludzie wyemitowali do atmosfery od czasu rewolucji przemysłowej do dziś. Zdaniem szwajcarskich naukowców bez ingerencji w istniejące tereny miejskie i rolnicze Ziemia mogłaby przyjąć 0,9 mld hektarów dodatkowego lasu. To obszar równy powierzchni Stanów Zjednoczonych. „Sadzenie drzew to sposób walki ze zmianami klimatu, który nie wymaga wiary Donalda Trumpa w to, co mówią naukowcy, ani zaawansowanej technologii. Jest na wyciągnięcie ręki, jest tani i każdy może się zaangażować” – mówił w wywiadzie dla „Guardiana” szef szwajcarskiego zespołu badawczego profesor Tom Crowther.
Historia Leili i Sebastião Salgadów pokazuje, że potrzeba dwojga ludzi i 20 lat, by odbudować las o powierzchni 607 hektarów. To za mało, żeby uratować świat, ale wystarczająco, by wskrzesić martwy ekosystem i wrócić życie umierającemu fotografowi. To także opowieść o silnym związku człowieka z Ziemią. „Musimy na nowo związać się duchowo z naszą planetą” – apelował Salgado podczas spotkania z afrykańskimi kapłanami zaangażowanymi w proces zalesiania. Ten brazylijski artysta swoje przesłanie zamieścił w fotografiach przedstawiających świat, w którym człowiek żyje w harmonii z naturą, zamiast grabić, czerpie z bogactw Ziemi i potrafi słuchać głosu naszej planety. Tak jak było na początku stworzenia. Genesis to zapis piękna i życia, o które musimy walczyć. Las, który Sebastião odbudował wraz ze swoją żoną, to dowód, że ta walka nie jest skazana na porażkę.
Podziel się tym tekstem ze znajomymi z zagranicy lub przeczytaj go po angielsku na naszej anglojęzycznej stronie Przekroj.pl/en!
Data publikacji:

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!