Nasze piękne umysły
i
zdjęcie: archiwum prywatne Marcina Moskalewicza
Pogoda ducha

Nasze piękne umysły

Marcin Moskalewicz
Czyta się 15 minut

Szaleństwo to narzędzie adaptacji, która jest tajemnicą sukcesu naszego gatunku. Ludzie różnią się psychicznie tak samo jak fizycznie. Tkwi w tym wielka siła – mówi Marcinowi Moskalewiczowi psychiatra Michael A. Schwartz.

Marcin Moskalewicz: Czy choroby psychiczne istnieją?

Michael A. Schwartz: Wolę termin „cierpienie psychiczne”. Jestem psychiatrą, uważam, że szaleństwo istnieje naprawdę, ale nie jest po prostu zaburzeniem. Porównałbym je raczej do wzrostu. W pewnym momencie jesteś tak wysoki, że nie możesz pracować na przykład na pokładzie samolotu, bo musiałbyś się garbić albo uderzać w głowę, i wówczas pojawi się cierpienie. Temu cierpieniu zazwyczaj, choć niekoniecznie, towarzyszą medyczne komplikacje. Często cierpią też inni. Nie dysponujemy jednak prostym badaniem krwi na określenie granic tzw. chorób psychicznych. Nie są one mentalnymi odpowiednikami chorób somatycznych. To właśnie dlatego psychiatria jest tak interesująca.

Wzrost jest jednowymiarowy, ludzie – wielowymiarowi.

To prawda. Jesteśmy niebywale różnorodni. Różnie myślimy i działamy. Trudno postawić granicę między właściwym a niewłaściwym myśleniem czy działaniem. Tym bardziej że pozornie „nienormalne” zachowania mogą się okazać skuteczne, gdy zmieni się ich kontekst. Szaleństwo jest narzędziem adaptacji, a zdolność do adaptacji jest tajemnicą naszego sukcesu jako gatunku. Ludzie różnią się psychicznie tak samo jak fizycznie. Tkwi w tym wielka siła.

A co z cierpieniem?

Nasze ograniczenia są jednocześnie atutami. Proszę pomyśleć o kolorze skóry. Rasa ludzka narodziła się najprawdopodobniej w okolicach równika, skąd nasi przodkowie wyemigrowali, zasiedlając cały glob. Problem osób o czarnym kolorze skóry polega na tym, że nie byłyby w stanie żyć na północnych równoleżnikach, np. na Islandii, ze względu na deficyt witaminy D. Melanina [pigment, który odpowiada m.in. za kolor skóry – przyp. red.] blokuje promienie słoneczne, osłabiając jej produkcję. Na północy mieliby m.in. problemy z kośćmi. Prawdopodobnie więc jaśniejsza skóra jest produktem ewolucji, dla jej posiadaczy ilość słońca na północy okazuje się wystarczająca. Oznacza to, że jeśli pochodzisz z Afryki i zostajesz ambasadorem Islandii, powinieneś dostarczać organizmowi witaminę D. A jeśli jako Islandczyk wylądujesz w Afryce, musisz używać silnego

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Smutki i bóle, męki i męczeństwo
i
Ewa Partum, Poezja aktywna: Tadeusz Peiper, "Sam chcę nadać sobie imię", 2009, zdjęcie: Zofia Waligóra Foto-Medium-Art Gallery (CC BY 3.0)
Opowieści

Smutki i bóle, męki i męczeństwo

Mikołaj Gliński

Stulecie niepodległości już za nami, ale dziwne Polaków relacje z polskością nie przestają fascynować redakcji „Przekroju”. Tym razem przyglądamy się niekończącemu się dziełu życia Tadeusza Peipera, na którego cześć zapalano w dzień miejskie latarnie.

Warszawa, 1957 rok. Małe zaniedbane mieszkanie przy ulicy Wołoskiej na mokotowskim WSM. Wewnątrz piętrzą się sterty papierów tworzące labirynty i wąwozy, pomiędzy którymi z trudem można się przecis­nąć. W kątach i pod sufitami rozpościerają się pajęczyny. W półmroku za niewidocznym zza stert papierów biurkiem siedzi człowiek i na skrawkach papieru notuje słowa:

Czytaj dalej