Nastolatki ratują Ziemię
Ziemia

Nastolatki ratują Ziemię

Joanna Nikodemska
Czyta się 9 minut

Dzisiejsza młodzież wcześnie zaczyna zmieniać świat (z lepszym lub gorszym skutkiem), bo wie, że już niedługo może nie być czego zmieniać.

Dziecko nie może myśleć „jak dorosły”, ale może dziecięco zastanawiać się nad poważnymi zagadnieniami dorosłych. Brak wiedzy i doświadczenia zmusza je, by myślało inaczej.

Janusz Korczak

Banda Grety na barykadach

„Moje pokolenie zawiodło, jeśli chodzi o dramatyczne zmiany klimatu. To czują młodzi ludzie. Nic dziwnego, że są źli” – powiedział sekretarz generalny ONZ António Guterres, który popiera szkolne strajki dla klimatu zainicjowane przez 16-letnią Gretę Thunberg ze Szwecji. Swoją postawą zainspirowała młodzież na całym świecie do zaangażowania się w sprawy środowiska, zmobilizowała ją do buntu wobec obojętności polityków odpowiedzialnych za klimat i zapoczątkowała w ramach protestu masowe wagary.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

15 marca 2019 r. 1,5 mln ludzi ze 123 krajów zamiast do szkoły poszło walczyć o swoją przyszłość na demonstracjach. W Polsce w strugach deszczu tysiące młodzieży szły ulicami m.in. Warszawy, Poznania, Opola, Krakowa, Katowic, Zielonej Góry, Szczecina, Gdańska, Ełku, Lub­lina, Świdnicy, Białegostoku, Torunia. Dla wielu była to pierwsza w życiu manifestacja (np. dla mojej 6-letniej córki).

Kolejne marsze odbyły się 12 kwie­tnia i 24 maja. Uczestnicy twierdzą, że nie spoczną, dopóki nie wywalczą: realizacji postanowień wynikających z porozumienia paryskiego; przyjęcia raportu IPCC jako podstawy działań klimatycznych, wprowadzenia koniecznych zmian w programie edukacji.

„W mojej szkole przez całą podstawówkę, gimnazjum i liceum przeprowadzona została jedna jedyna lekcja o klimacie” – mówi 17-letnia Julia Barbasiewicz z LXIV Liceum im. Stanisława Ignacego Witkiewicza w Warszawie, zaangażowana w MSK. Podobne obserwacje ma Antoni Wiśniewski-Mischal, 17-latek z Międzykulturowego Liceum Humanistycznego im. Jacka Kuronia w Warszawie. „Ponieważ moja szkoła bardzo popiera działania MSK, nasz nauczyciel geografii przeprowadził z nami zajęcia na podstawie wywiadu z dr. Popkiewiczem. Ale niestety bez podręcznika prowadzenie zajęć jest utrudnione” – mówi Antoni, który z ramienia MSK odpowiada za kontakty z mediami.

MSK koordynuje 30-osobowa grupa warszawska, która prowadzi zbiórkę publiczną i współpracuje ze 120 członkami grup roboczych pozostałych miast. „Jeśli chodzi o sprawę obrony klimatu, to jesteśmy w takim miejscu, że każdy ruch w stronę pewnej zmiany, choćby myślenia, jest na wagę złota” – mówi Antoni Wiśniewski-Mischal. „Od dawna byłam przerażona skalą postępujących zmian klimatycznych i ich skutków, jednak byłam raczej pesymistyczna w tej sprawie. Nie wyobrażałam sobie, że ja, jako jednostka, mogę cokolwiek zdziałać – opowiada 19-letnia Ewa Rewers z XXXIII LO im. Mikołaja Kopernika w Warszawie. – W MSK i ogólnoświatowym młodzieżowym ruchu klimatycznym zobaczyłam nadzieję i zrozumiałam, że możemy chociaż spróbować”.

Felix sadzi drzewa

Przygotowując się do szkolnego referatu o zmianach klimatu, Felix ­Finkbeiner natknął się na artykuł o prof. Wangari Maathai z Kenii, laureatce Pokojowej Nagrody Nobla, działaczce feministycznej i ekologicznej, która założyła w Afryce Ruch Zielonego Pasa. Zmobilizowała kobiety i w wielu krajach wspólnie zasadziły 30 mln drzew w ciągu 30 lat, by przeciwdziałać pustynnieniu kontynentu, które niesie biedę i głód.

Felix pomyślał, że mógłby z kolegami zrobić coś podobnego. Swój referat zakończył apelem: „Zasadźmy milion drzew w każdym kraju!”.

Klasa zapaliła się do pomysłu i 28 marca 2007 r. posadziła pierwsze drzewko. Felix wygłosił prelekcję przed innymi dziećmi ze szkoły, potem w innej szkole i kolejnej. Przez rok w Niemczech przybyło 50 tys. drzew, trzy lata później było ich już milion! Felix oraz jego koledzy założyli stronę internetową i opracowali program inicjatywy Plant-for-the-Planet.

W 2009 r. Felix i Wangari spotkali się po raz pierwszy w Nowym Jorku podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Dwa lata później nastąpiła symboliczna zmiana sztafety – Wangari zmarła, a Plant-for-the-Planet przejęło zarządzanie jej kampanią dla dorosłych Miliard Drzew. „Będziesz z nas dumna, patrząc na nas z góry” – napisał Felix w pamiętniku.

Inicjatywa Plant-for-the-Planet przekształciła się w światowy ruch, w którym uczestniczą dzieci ze 193 krajów. Felix ma dziś 21 lat. Z innymi działaczami napisał książkę Tree by Tree (Drzewo po drzewie), która uczy, co można zrobić na rzecz klimatu. Motto organizacji Plant-for-the-Planet brzmi: „Stop talking. Start planting” (Przestańmy gadać. Zacznijmy sadzić).

W ramach Plant-for-the-Planet kilkaset drzew rocznie sadzą także dzieciaki z Polski. Ula i Kamil z miasteczka Borek zapytani o to, dlaczego angażują się w akcję, odparli: „Bo drzewa są płucami świata i bez nich nie ma życia. Są też pięknym symbolem. W szkole mamy taki zwyczaj, że każdy pierwszoklasista sadzi drzewo za budynkiem szkoły. W ten sposób może obserwować, jak drzewo rośnie razem z nim. Poza tym siedem milionów drzew zostało zniszczonych w naszym regionie z powodu wielkiej burzy, a to kolejny dobry powód, by sadzić”. (Cytat z książki Tree by tree).

Drzewko z numerem 1 wciąż roś­nie przy wejściu do szkoły w Bawarii i ma już 3 m wysokości.

Więcej na stronie: www.plant-for-the-planet.org.

Uparte siostry z Bali

Skończył się raj na Bali. Słynąca z bajkowych plaż i malowniczych świątyń wyspa tonie w śmieciach, które zostawiają po sobie turyści (5 mln ludzi rocznie). Dodajmy do tego 3,4 mln mieszkańców i liczne zakłady przemysłowe, a wszystko upchnięte na kawałku lądu długim na 145 km i szerokim na 80 km.

Melati Wijsen miała 10 lat, a jej siostra Isabel 12, gdy stworzyły ruch społeczny Bye Bye Plastic Bags (Pa, pa, reklamówki), który skupia młodych aktywistów. Uczą mieszkańców, by sortowali odpadki. Sklepikarzy przekonują, by nie pakowali zakupów w reklamówki, a właścicieli barów, by wyeliminowali plastikowe słomki i kubki.

Ilustracja: M. Raczkowski

Ilustracja: M. Raczkowski

Siostry zorganizowały m.in. wielkie ­sprzą­tanie Bali, podczas którego ­20 ­tys. ludzi zebrało 65 ton śmieci. Inny ich pomysł to River Booms – zapory, które wyłapują odpadki w rzekach i zapobiegają ich przedostaniu się do oceanu.

Melati i Isabel robiły, co mogły, ale i tak śmieci zalewały wyspę. W końcu ogłosiły głodówkę. Dopiero wtedy gubernator wyspy umówił się z nimi i obiecał pomóc.

W końcu władze Bali przyznały, że borykają się z katastrofą ekologiczną. Zarządzono stan wyjątkowy, wiele kilometrów plaż zamknięto, do sprzątania rzek wysłano wojsko. Na początku 2019 r. Indonezja ogłosiła, że wprowadza podatek ekologiczny i przeznaczy ten dodatkowy dochód na usuwanie śmieci. W tym roku ma też być wprowadzony na Bali całkowity zakaz używania jednorazowych torebek. Siostry po pięciu latach dopięły swego.

Dziś 15-letnia Melati i 17-letnia Isabel stoją na czele międzynarodowej organizacji działającej w 25 krajach. By się do nich przyłączyć, wystarczy wejść na stronę byebyeplasticbags.org­i założyć własną drużynę.

Jak Boyan czyścił ocean

W 2011 r. licealista z Holandii Bo­yan Slat wybrał się do Grecji ponurkować. Jednak pod wodą zobaczył więcej foliowych torebek niż ryb. Ten widok nie dawał mu spokoju. Chłopak uznał, że musi być jakiś sposób na oczyszczenie oceanów i on go znajdzie. Poświęcił temu zagadnieniu szkolny projekt, potem swój pomysł przedstawił na konferencji TEDx w Delft w Holandii.

Kilka osób pogratulowało mu wystąpienia, jednak przez parę miesięcy nic się nie działo. Wreszcie w marcu 2013 r. coś drgnęło. Jego prezentację w Internecie zaczął oglądać cały świat. Boyan wykorzystał zainteresowanie, ogłosił zbiórkę. W trzy tygodnie zebrał 80 tys. dolarów i zniknął, by dopracować swój plan ratowania świata.

Miał wówczas niespełna 18 lat i chciał rzucić wyzwanie gigantycznym wyspom śmieci dryfującym po oceanach. Postanowił wykorzystać naturalne prądy morskie i wiatry. Odpady miały dryfować w kierunku pływającej, wygiętej w łuk zagrody i gromadzić się w jej wnętrzu. Raz na jakiś czas do bariery podpływałby statek, by wybrać zebrany plastik i przekazać go do recyklingu.

Slat zebrał grupę ekspertów, założył fundację The Ocean Cleanup i ogłosił zbiórkę w Internecie. 38 tys. osób ze 160 krajów wpłaciło ponad 2 mln dolarów, inwestorzy dołożyli kolejne 30 mln.

Wielu ludzi uwiodła historia bohaterskiego młodzieńca. Król Norwegii Harald nagrodził go tytułem Młodego Przedsiębiorcy Roku; Organizacja Narodów Zjednoczonych nadała mu tytuł Champion of the Earth, zaliczono go do 20 Najbardziej Obiecujących Przedsiębiorców Świata. Slat stał się gwiazdą mediów. Wielu ekspertów wytyka jednak wady jego pomysłu: bariery nie powstrzymają maleńkiego mikroplastiku, nie wyłapią śmieci zalegających na dnie, a przy okazji sprzątania zginie mnóstwo dryfujących organizmów żywych (Slat nie wiedział nawet o ich istnieniu).

Projekt The Ocean Cleanup wystartował 8 września 2018 r. Jednak bariera sprzątająca długości 610 m po 116 dniach przełamała się. Zawrócono ją więc do portu i obiecano, że po naprawie i kolejnych testach wróci na ocean. Boyan Slat zdaje się tym nie przejmować, na Twitterze napisał: „Projekt nie zakończył się klęską. Już wcześniej planowaliśmy powrót urządzenia do portu”. Na wszelki wypadek studiuje inżynierię lotniczą i ponoć ma już pomysł, jak posprzątać kosmos…

Ann od cudownej latarki

„Mam 18 lat i nigdy nie miałam telefonu” – mówi Ann Makosinski, przechadzając się po scenie w obcisłych skórzanych spodniach i różowych szpilkach. Jest rok 2015, a ona właśnie przemawia na konferencji TEDx Teen.

„Rodzice nie kupowali mi wielu zabawek. Nie miałam Tamagotchi, Nintendo czy Xboxa. Kupili mi za to pistolet do kleju i zabawki miałam robić sobie sama. Musiałam być kreatywna, by rozwiązać jeden z pierwszych problemów dzieciństwa: zapewnić sobie rozrywkę” – mówi Ann Makosinski, a w tle wyświetla się jej zdjęcie, na którym jako trzylatka bawi się tranzystorami.

W 2012 r. ta mieszkająca w Kanadzie pół Polka, pół Filipinka skonstruowała latarkę zasilaną ciepłem rąk i wygrała w swojej kategorii wiekowej konkurs Google Science Fair. Inspiracją dla wynalazczyni była rozmowa z jej koleżanką z Filipin, która nie zdała do następnej klasy, bo nie stać jej było na prąd i nie mogła uczyć się wieczorami. Ann postanowiła jej pomóc i znaleźć darmowe źródło energii. Przeczytała gdzieś, iż ludzkie ciało emituje tyle ciepła, że można je porównać do 100-watowej żarówki. Musiała tylko znaleźć sposób, by to ciepło zamienić w elektryczność.

Za 26 dolarów kupiła: ogniwa Peltiera (płytki, które generują prąd elektryczny dzięki różnicy temperatur), transformator, diody i alumi­niową rurkę. Kiedy dotkniemy takiego ogniwa, wytworzy ono około 5 miliwatów mocy, tymczasem do zapalenia diody LED wystarczy zaledwie 0,5 miliwata. Wprawdzie ogniwo Peltiera nie generuje wystarczającego napięcia, ale ten problem rozwiązuje transformator. Dziewczyna wmontowała ogniwa w ściankę aluminiowej tuby, na szczycie zamontowała układ elektryczny i diody LED. Gdy wzięła gotową tubę do ręki, diody rozbłysły.

Dzięki swojemu wynalazkowi Ann Makosinski zdobyła sławę. W 2016 r. otrzymała tytuł Przełomowego Wynalazcy magazynu „Popular Science” oraz Anioła Globalnej Ziemi magazynu „Teen Vogue”. W 2017 r. znalazła się na liście Trzydzieścioro przed trzydziestką magazynu „Forbes”. Została też ambasadorką marki odzieżowej Uniqlo i platformy internetowej America’s Amazing Teens. Dziś Ann Makosinski studiuje literaturę angielską na University of British Columbia i pracuje nad swoją pierwszą książką. „Myślę, że ważne jest zachowanie równowagi pomiędzy nauką i sztuką” – tłumaczy portalowi CBC.

Twierdzi, że wciąż prowadzi rozmowy na temat wdrożenia swojej latarki do produkcji. Można się jednak obawiać, że jej się to nie uda, bo wynalazek jest raczej bezużyteczny. Latarka wytwarza prąd elektryczny dzięki różnicy temperatur – pomiędzy ciepłą dłonią na zewnątrz a chłodnym powietrzem we wnętrzu pustej rękojeści. W praktyce wygląda to tak, że aby latarki używać dłużej niż 20 minut, musi być chłodno – poniżej 10°C. A i tak świecić będzie wątłym promieniem o sile 24 lumenów (podczas gdy dostępne na rynku maleńkie latarki zasilane baterią AAA, czyli małym paluszkiem, oferują 90 lumenów). Wszystko to przy cenie 26 dolarów (98 zł) za wykorzystane części. Istnieją znacznie lepsze i tańsze latarki (choć żadna z nich nie została wynaleziona przez nastolatkę, która chciała pomóc koleżance z Filipin).

Czytaj również:

Dzieci mówią, jak jest.
i
Niños de Píritu, fot. J.A. Vergara
Rozmaitości

Dzieci mówią, jak jest.

Przepraszam – jak żyć!
Ewa Pawlik

Tym razem z pytaniem „Jak żyć?” postanowiłam zwrócić się do ludzi, którym udaje się istnieć w dużej mierze poza systemem. Praca zarobkowa nie drenuje im duszy, normy społeczne i konwenanse ważą sobie lekce, a czas upływa im przeważnie na beztroskiej zabawie i swobodnym wyrażaniu siebie, często krzykiem. Dolce vita!

W panelu eksperckim zasiedli zatem: Hanna, Wanda, Lusia, Eitan i Felek. Średnia wieku 4,2.

Czytaj dalej