Najsmutniejsze luwaki świata
i
zdjęcie: Heri Susilo/Unsplash
Dobra strawa

Najsmutniejsze luwaki świata

Paweł Cywiński
Czyta się 2 minuty

Gdzie można wypić najlepszą kawę na świecie? Taką wieczorem zebraną, w nocy uprażoną, a z samego rana zmieloną? Na przykład na wyspie Bali.

Kawa ta nazywa się kopi luwak i poza określeniem „najlepsza” reklamuje się ją jeszcze jako: „najrzadszą” – bo nie tak prosto ją uzyskać, oraz „najdroższą” – bo w sklepie zapłacimy za nią ponad 2 tys. złotych za kilogram. Być może powinno się jeszcze dodać jedno naj-: „najsmutniejsza”.

W ciągu ostatnich 20 lat branża marketingowa zrobiła z kopi luwaka kawową gwiazdę, choć większość specjalistów ds. kawy doskonale zdaje sobie sprawę, że nie wyróżniają jej ani jakość ziaren, ani warunki uprawy czy tradycyjne przetwórstwo. Jest ona po prostu zwykłą kupą.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Luwak to podobny do kota zwierzak żyjący w tropikalnych lasach Azji Południowo-Wschodniej. Inne jego nazwy to cyweta lub łaskun. Do niedawna żył dziko i od czasu do czasu zjadał sobie owoce kawowca, które fermentowały w trakcie przechodzenia przez jego układ pokarmowy. Były one dla niego dość trudne do strawienia, więc delikatnie sfermentowane przez bakterie produkujące kwas mlekowy ziarna lądowały w luwakowej kupie. Zbierano je, oczyszczano, parzono i podawano jako rarytas.

Ta opowieść przekształciła picie kopi luwaka w niemal mistyczne wydarzenie. A jak wiadomo, w dzisiejszym świecie nic tak dobrze się nie sprzedaje, jak wyjątkowe doznania (zwłaszcza te rzadkie, straszne lub smakowite). Kopi luwak stała się więc wielką atrakcją turystyczną oraz jedną z najczęstszych pamiątek z Indonezji.

Szybko zorientowano się, że luwaka można zamknąć w klatce i karmić niemal wyłącznie kawą (na wolności ma bardzo zróżnicowaną dietę). Co prawda uwięziony luwak nie jest skory do jedzenia tylko kawy, ale biznes ma swoje metody – zawsze można go przecież trochę wygłodzić. W ten sposób powstał cały przemysł. Luwaki, przetrzymywane w strasznych warunkach, jedzą głównie kawę, co wpływa na ich przewody pokarmowe i żyjącą w nich florę bakteryjną. Wieczne zaparcia i problemy trawienne stają się dla tych zwierząt przykrą codziennością, nie mówiąc o stresie z powodu zamknięcia w malutkiej klatce.

World Society for the Protection of Animals (WSPA) od dawna wzywa do certyfikacji bezklatkowej kopi luwaka. Nie oszukujmy się jednak, dotyczyć to będzie wyjątków i niebotycznie podniesie cenę samej kawy, a znakomita większość „turystycznych” kaw nadal będzie ostatnim elementem tego okrutnego przemysłu. A turyści, zanim wypiją przetrawiony przysmak, nadal będą sobie robić zdjęcia ze smutnym zwierzacz­kiem w klatce. 
 

Czytaj również:

Kto ukradł świątynię?
i
zdjęcie: Indra Dewa/Unsplash
Doznania

Kto ukradł świątynię?

Paweł Cywiński

Turystyczne lustereczko, powiedz przecie, czego, a właściwie kogo brakuje w największej buddyjskiej świątyni na świecie?

Gdy w Biskupinie powstawały kilkumetrowe drewniane płoty warowne, władcy z dynastii Śailendrów postanowili zbudować w centralnej Jawie świątynię z ociosanych kamieni pochodzących z pobliskich kamieniołomów. Wydobyto z nich 55 000 m³ budulca. Kamienie te były tak doskonale wycięte i dopasowane, że ułożono je bez żadnej zaprawy cementującej – jeden na drugim, aż na wysokość 12. piętra. A na kamieniach znajduje się ponad 500 doskonale wyrzeźbionych posągów Buddy i kilka tysięcy reliefów opowiadających splecione historie wiary i władzy. Wnętrze skrywa zaś specjalnie zaprojektowany system kanalizacyjny, odprowadzający wodę podczas corocznych monsunowych burz.

Czytaj dalej