Na nartach pod górkę
i
fot. tirol.at
Promienne zdrowie

Na nartach pod górkę

Wojtek Antonów
Czyta się 2 minuty

Od kilku sezonów wśród narciarzy zmęczonych staniem w kolejkach do wyciągów i jeżdżeniem po tych samych trasach rośnie zainteresowanie tą specjalistyczną odmianą turystyki narciarskiej.

Ski-touring polega na wykorzystywaniu nart do wędrówek po górskich szczytach, szlakach turystycznych, nartostradach. Technika poruszania się na takim sprzęcie przypomina stosowaną w narciarstwie biegowym, a dzięki przymocowanym pod ślizgiem nart specjalnym nakładkom, nazywanym fokami, możemy maszerować po górskich trasach. Foki są wykonane z nylonu, a ich budowa jest wzorowana na naturalnym foczym futrze, którego włosie układa się tylko w jedną stronę, co pozwala na swobodne poruszanie się w kierunku marszu i zapobiega ześlizgiwaniu się nart na wzniesieniach.

Budowa wiązań do uprawiania ski-touringu umożliwia ustawienie ich w pozycji, w której pięta jest swobodna, dzięki czemu maszerujemy w takich nartach podobnie jak w biegówkach. Same narty turowe są dużo lżejsze niż „zwykłe” narty alpejskie. Nie ma co rozpisywać się jednak o sprzęcie, bo to doradzą Wam w każdym porządnym sklepie narciarsko-turystycznym. Szukajcie, a znajdziecie!

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Chodzenie po górach na nartach wyposażonych w foki to alternatywa dla masowej turystyki, oderwanie się od zatłoczonych stoków i obleganych punktów widokowych. Idealnie wpasowuje się w kontrkulturową rewolucję pokolenia X. Dzięki ski-touringowi zapaleńcy mogą dotrzeć do niedostępnych dla turystycznych mas miejsc, uzyskać bliski kontakt z przyrodą i nieskażonymi cywilizacją krajobrazami. Zimą jest to dużo bezpieczniejsza forma górskich wędrówek niż klasyczna turystyka piesza. Uprawiając ski-touring, stwarza się dużo mniejsze zagrożenie lawinowe, łatwiej poruszać się w trudnym terenie, a w końcu jest to o wiele mniej męcząca forma aktywności niż wędrowanie. Dodatkowo dochodzi efekt „spełnienia” ski-tourowca: zdobycie wzniesienia, dotarcie na wymarzony szczyt i zjechanie z niego czy po prostu solidny trening.

Jeżeli mowa o bezpieczeństwie, to obowiązkiem każdego narciarza wybierającego się na górską wędrówkę jest zaopatrzenie się w detektor lawinowy, sondę, składaną łopatkę i w pełni naładowany telefon. Co ciekawe, ostatnio stosowanie się do tych wymagań jest także po prostu modne – niech choć raz moda przyda się w górach.

Tourować można cały sezon, a zima i śnieg właśnie wracają w nasze góry. Zatem – do zobaczenia na szlaku! 

Czytaj również:

Bogini jogi
i
Indra Devi i jej uczennica podczas ćwiczeń w Indra Devi Yoga Studio w Hollywood, około 1952 r.; zdjęcie: Earl Leaf/Michael Ochs Archives/Getty Images
Wiedza i niewiedza

Bogini jogi

Piotr Żelazny

Przeżyła cały XX wiek – rewolucję bolszewicką, obie wojny światowe, narodziny nazizmu i ruchów niepodległościowych, a nawet upadek mesjasza. Była imigrantką, aktorką, tańczyła w kabaretach, grała w Bollywoodzie, zyskała nawet uznanie w Hollywood. Jednak przede wszystkim dała światu zachodniemu jogę.

Trudno powiedzieć, kto był najsłynniejszym uczniem Indry Devi. Jedni twierdzą, że to Greta Garbo zapewniła jej sławę, drudzy wskazują, że kluczowa była Gloria Swanson, która pozwoliła się sfotografować w studiu jogi Devi, tuż po premierze Bulwaru Zachodzącego Słońca, kiedy to aktorką zachwycał się cały kraj. Wiadomo, że jogę praktykowała też Marilyn Monroe – istnieje nawet zdjęcie, na którym jakoby ćwiczyła z Devi. W rzeczywistości tamta fotografia przedstawiała inną hol­lywoodzką blondynkę, Evę Gabor. Mimo to utarło się, że Monroe również była uczennicą pierwszej joginki Hollywood. I z pewnością Indrze taka pogłoska nie zaszkodziła.

Czytaj dalej