Mieszkanie w reaktorze
i
zdjęcie: Marcin Szczodry
Wiedza i niewiedza

Mieszkanie w reaktorze

Marcin Szczodry
Czyta się 3 minuty

Architektoniczne kuriozum czy początek zielonej rewolucji? W Hamburgu powstał pierwszy na świecie budynek zasilany energią pozyskaną z hodowli alg.

Dzielnica Wilhelmsburg na południowych obrzeżach miasta. W latach 2007–2013 miała tu miejsce Międzynarodowa Wystawa Budownictwa, której tematem przewodnim była przyszłość miast w obliczu postępujących zmian klimatu. Wśród wielu eksperymentalnych budynków powstałych w jej ramach zasadniczo wyróżnia się jeden – projekt BIQ, przez mieszkańców nazywany Algenhaus [niem. dom alg]. Odróżnia go nie tylko intensywnie zielona elewacja, ale także odgłos cichego bulgotania, który stale emituje. Pochodzi on z wypełnionych wodą szklanych paneli zamontowanych na nasłonecznionych fasadach domu. Przypominają one płaskie akwaria i pełnią funkcję fotobioreaktorów przeznaczonych do hodowli mikroalg. Te niewiele większe od bakterii jednokomórkowe glony stanowią surowiec wykorzystywany w produkcji biogazu, którym ogrzewa się budynek. Ich największą zaletą jest to, że do wzrostu potrzebują jedynie światła, wody i dwutlenku węgla. To właśnie ten ostatni czynnik odpowiada za charakterystyczne bulgotanie budynku. Wyprodukowany w procesie spalania dwutlenek węgla jest odzyskiwany i za pomocą specjalnych dysz ponownie wpompowywany do systemu. Tworzy to obieg zamknięty, dzięki czemu gaz nie wydostaje się do atmosfery. Szklane panele pełnią dodatkowo jedną funkcję: wystawione na działanie słońca nagrzewają się, a pozyskana w ten sposób energia zużywana jest do ogrzewania wody w mieszkaniach.

Skąd pomysł na wykorzystanie glonów? Odpowiedź jest prosta: mikroalgi są w 100% odnawialnym źródłem energii. Już od lat 80. wykorzystuje się je w produkcji biopaliw. Mają też jedyne w swoim rodzaju właściwości – mnożą się 10-krotnie szybciej niż jakiekolwiek inne rośliny. To sprawia, że są niewiarygodnie efektywne jako źródło biomasy. Co ciekawe, można je wykorzystywać nie tylko jako źródło energii. Algi znajdują również szerokie zastosowanie w przemyśle spożywczym i farmaceutycznym. Standardowo ich produkcja odbywa się w płytkich akwenach, ale od niedawna hoduje się je też w poziomych bioreaktorach wykonanych z przepuszczających światło plastikowych rur.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Innowacją zastosowaną w Algenhaus były pionowe moduły, które można swobodnie integrować z fasadą budynku. Pomysł ten narodził się w głowach architektów z austriackiego biura Splitterwerk. Opracowali go wspólnie z inżynierami z pracowni Arup i specjalistami od bioreaktorów z firmy SSC. Całe przedsięwzięcie było możliwe dzięki finansowemu wsparciu publicznej fundacji Zukunft BAU (niem. budowa przyszłości) inwestującej w nowatorskie i ekologiczne rozwiązania w budownictwie. BIQ Haus stał się projektem pilotażowym, w którym system mógł zostać przetestowany przed wprowadzeniem do szerszej produkcji. Nie bez znaczenia jest fakt, że zbudowano go w ramach wystawy budownictwa, której zadaniem jest stwarzać przestrzeń do eksperymentów. Na wolnym rynku trudno byłoby znaleźć inwestora gotowego podjąć takie ryzyko. Przed ukończeniem projektu nie można było bowiem przewidzieć, na ile uciążliwa dla użytkowników będzie „bulgocząca” fasada i czy w ogóle znajdą się chętni, by w nim zamieszkać. Ostatecznie okazało się, że nie stanowi to problemu.

Czy zatem instalacja się sprawdziła? Można powiedzieć, że i tak, i nie. Niedługo po uruchomieniu aparatury niektóre elementy zaczęły korodować. Szybko okazało się też, że zaprojektowane rury są trochę za małe i zbyt często się zatykają. Na skutek tego w 2014 r. system przestał działać. Przez chwilę wydawało się, że projekt zostanie wstrzymany. Jednak dzięki dodatkowemu finansowaniu i zaangażowaniu projektantów znalazły się środki na poprawienie błędów i ponowne uruchomienie go w 2016 r. Od tamtego czasu działa bez zarzutu. Choć efektywność instalacji okazała się nieco niższa, niż początkowo zakładano, to ekspertyzy wykazały, że system ma dodatni bilans energetyczny netto. Oznacza to, że produkuje więcej energii, niż zużywa. Daje to nadzieję na rozwój technologii i rozszerzenie jej zastosowania. Szczególnie obiecujące są tu obszary wielkich miast, gdzie podobne instalacje mogłyby być montowane na fasadach biurowców czy ekranach akustycznych wokół autostrad. Byłaby to prawdziwie zielona przyszłość.

Niestety, jak to często bywa w przypadku podobnych eksperymentów, BIQ Haus nie jest specjalnie urodziwy. Trudno sobie wyobrazić, żeby w tej formie znalazł wielu naśladowców. Aby stało się to możliwe, system powinien nieco ewoluować, tak by dizajnerzy i architekci chcieli i nie bali się go w swoich projektach stosować. Jest to szczególnie ważne w obliczu zachodzących na naszych oczach zmian klimatu. Tu każde, nawet najdziwniejsze na pierwszy rzut oka rozwiązanie może nam pomóc. Naukowcy są bowiem zgodni – jeśli szybko nie wprowadzimy radykalnych zmian w sposobie produkowania energii, nasz świat czeka katastrofa. Kto wie, być może ustrzegą nas od niej właśnie algi?

 

Czytaj również:

Mobilne miasta Archigramu
i
Peter Cook, Instant City, 1969 r.; zdjęcie: z archiwum Frac Centre-Val de Loire/Archigram Archives
Wiedza i niewiedza

Mobilne miasta Archigramu

Aleksandra Kędziorek

Jeśli zmiany klimatyczne będą postępowały w takim tempie jak obecnie, za kilka dekad możemy być zmuszeni do szukania innego miejsca do życia. Żal zostawiać za sobą ukochane kąty? Architekci w latach 60. znaleźli już na to sposób: zabierzmy nasze miasta ze sobą.

W 1961 r. wśród studentów londyńskiej Architectural Association zaczęło krążyć nietypowe pismo. Dwie niedbale spięte i wydrukowane na offsecie kartki w żadnym wypadku nie przypominały profesjonalnych magazynów architektonicznych. Kolejne, wydawane do 1970 r. i już nieco obszerniejsze numery rocznika zaskakiwały stylem – forma była bliska undergroundowym zinom, a jaskrawe kolory i komiksowa kreska zdradzały fascynację popkulturą oraz twórczością Roya Lichtensteina. „Archigram”, czyli „architektoniczny telegram”, nieźle namieszał w świecie projektowym. Współtworzący pismo (a później także grupę o tej samej nazwie) Peter Cook, Warren Chalk, David Greene, Dennis Crompton, Ron Herron i Michael Webb obruszali się, gdy nazywano ich „Beatlesami architektury”, ale nie było w tym określeniu wcale tak dużo przesady.

Czytaj dalej