Maliny na działce
i
"Maliny, Rubus idaeus", 1820 r., Henriette Antoinette Vincent; źródło: Swallowtail Garden Seeds, Flickr (domena publiczna)
Pogoda ducha

Maliny na działce

Przekrój
Czyta się 5 minut

Odkąd sama posiadam działkę, krąg moich doświadczeń znacznie się rozszerzył i poczyniłam wiele interesujących, choć raczej niewesołych, spostrzeżeń. Dotyczą one działek podmiejskich, zwanych potocznie rekreacyjnymi, większych niż pracownicze ogrody działkowe.

Otóż często za miastem widzimy działki zarośnięte trawą, z wyrastającymi spomiędzy niej mizernymi drzewkami i porzeczkowymi krzewami. Widok taki świadczy o tym, że właściciel mieszka dość daleko, na działkę dojeżdża raz w niedzielę i do tego nie bardzo zna się na uprawie drzew i krzewów owocowych. Po prostu posadził i tak to sobie samo rośnie, a on zapewne dziwi się, że plonu nie widać. W małych, pracowniczych ogródkach jest inaczej — położone blisko miasta są prawie co dzień odwiedzane i troskliwie pielęgnowane. Inne są tu zresztą warunki uprawy, choć pewne ogólne zasady dotyczą również i tych i małych ogródków. A zatem

Apel do właścicieli większych działek!

Kochani, tak nie można! Nawet, gdy nic macie możliwości być w swym ogrodzie częściej niż raz czy dwa razy w tygodniu, to i tak możecie prowadzić go prawidłowo i mieć z niego coś więcej, niż tylko miejsce, gdzie można spokojnie odetchnąć świeżym powietrzem. Poza tym znaczny kawałek ziemi uprawnej, która nie daje takich plonów jakie powinna, to marnotrawstwo, na które nie wolno sobie pozwolić. Wiadomo, że ogrodnictwo jest produkcją najbardziej intensywną ze wszystkich upraw rolniczych i że dobrze wykorzystana ziemia to po prostu skarb dla naszej gospodarki nie mówiąc już o budżecie rodzinnym. Wiadomo, jak trudno na rynku o wiśnie, maliny czy ładne truskawki a to wszystko przecież możecie wyprodukować na swojej działce, nie tylko na własne potrzeby.

Nadwyżki dobrych owoców czy jagód kupi od was z pocałowaniem ręki każdy ajencyjny sklep owocarski zwłaszcza na nowych osiedlach, gdzie wiecznie owoców brak.

Wszystko to wcale nie znaczy, że namawiam was do żmudnej pracy w pocie czoła, do codziennego ganiania na działkę i poświęcania jej każdej wolnej chwili. Oczywiście będą takie okresy pracy bardziej intensywnej, np. w czasie sadzenia czy też zbioru owoców. Ale plantację malin czy porzeczek zakładamy raz na kilka lat (do ośmiu), a zbiór owoców z kolei jest samą przyjemnością. Proponuję wam model, który będzie od was wymagał tylko koniecznego minimum wysiłku, dając w zamian znaczne korzyści. Model ten wprowadzam także na mojej działce i kiedyś opiszę go bardziej szczegółowo. Dziś chcę tylko ogólnie stwierdzić, że taka działka powinna być obsadzona głównie drzewkami i krzewami jagodowymi (z ewentualnym kawałkiem miejsca na warzywnik — pomidory, ogórki, fasola — jeśli ktoś ma na to ochotę). Zaś te drzewa i krzewy powinny być uprawiane ze znajomością rzeczy, co wcale nie jest takie trudne. O sadzeniu drzewek owocowych pisałam niedawno, dziś chcę przekazać wam zasady uprawy krzewów jagodowych, przede wszystkim malin i porzeczek. Agrest uprawiamy głównie na potrzeby domowe, a więc parę krzaków wystarczy, przy tym są one mniej wymagające i nie stanowią problemu.

Trudno przestrzegać pewnych ogólnych zasad

Jest już wprawdzie nieco późno, gdyż najlepszy termin sadzenia porzeczek i malin to październik, oraz pierwsza połowa listopada. Jednakże sadzić można dopóki ziemia nie zacznie zamarzać. Znając nasze ostatnie zimy przypuszczam, że sadzić można będzie do końca listopada. Kto jednak nie zdąży — może to zrobić na wiosnę.

Jesienne sadzenie jest lepsze, gdyż gleba wtedy jest dostatecznie wilgotna i sadzonki mogą ukorzenić się jeszcze przed nadejściem mrozów. Dzięki temu na wiosnę wcześniej rozpoczną wegetację i wydadzą silniejsze pędy. Maliny dadzą nam już w lecie pierwszy, choć bardzo niewielki jeszcze, plon. Jeśli jednak zmuszeni jesteśmy sadzić na wiosnę — czyńmy to możliwie najwcześniej, natychmiast po obeschnięciu gleby, gdy tylko można wejść na pole. Zarówno w jesieni jak i na wiosnę — zawsze pamiętajmy o zabezpieczeniu korzeni sadzonek przed przesuszeniem w okresie pomiędzy zakupem a posadzeniem.

rysunek archiwum, nr 1754/1978
rysunek archiwum, nr 1754/1978

Pierwsza ogólna zasada – nigdy nie sadzić krzewów jagodowych pomiędzy drzewami owocowymi. Drzewa zacieniają krzewy i zabierają im wodę, bo mają znacznie silniejszy system korzeniowy. Krzewy powinny być posadzone w osobnej kwaterze, a najlepiej w rzędach, tak jak pokazuje schemat. Sposób ten zapewnia najlepsze wykorzystanie światła, które przecież jest głównym środkiem produkcji w naszej fabryce owoców, jaką jest działka.

Druga ogólna zasada — ażeby utrzymać plantację w dobrym stanie zdrowotnym musimy jej zapewnić przewiewność. Dlatego nie wolno sadzić malin zbyt gęsto, gdyż i tak rozrosną się znacznie i będziemy musieli usuwać część odrostów korzeniowych. Gąszcz malinowy, do którego trudno nawet się wedrzeć, oznacza niskie plony i choroby, powodujące zamieranie pędów.

Trzecia zasada – nigdy nie pozwalać na zarastanie krzewów trawą, lecz utrzymywać je w czystym ugorze.

Maliny w szpalerze

Najlepiej prowadzić je w formie wąskiego szpaleru przy drutach. Sadzi się je w rzędzie: odmiany silnie krzewiące się (Malling Promise, Mailing Seedling) co 50 cm, słabo krzewiące — gęściej (Malling Jewel, Latham — co 40 cm. Rubin co 30 cm). Sadzonkę umieszcza się w dołku zrobionym łopatą, na takiej głębokość, aby pąki na szyjce korzeniowej znalazły się około 2 cm nad powierzchnią. Jeżeli gleba nie osiadła jeszcze dobrze po orce — sadzimy nieco głębiej. Sadzenie zbyt płytkie może spowodować przemarznięcie szyjki korzeniowej w czasie bezśnieżnej zimy, albo jej przeschnięcie, jeśli wiosną będzie zbyt mało opadów. Po posadzeniu pędy przycinamy przy samej ziemi i dla ochrony przed mrozem usypujemy nad rośliną kopczyk.

Rusztowanie podtrzymujące druty, do których będziemy przywiązywali pędy malin, możemy założyć na wiosnę. Składa się ono ze słupków drewnianych, metalowych lub betonowych, wkopanych w ziemię w odległościach od 5 m (drewniane) do 10 m (metalowe) oraz dwóch nitek drutu. O szczegółach napiszemy wiosną. Teraz jeszcze kilka słów o ogólnych zasadach uprawy.

Jeżeli rzędów malin ma być więcej niż jeden, to odległość między nimi musi wynosić 2 m. Zapewni to dobrą przewiewność i nasłonecznienie. Przynajmniej pół metra gleby z każdej strony szpaleru musi być zachowane w ugorze (…). Jeśli na plantacji wyrosną kępy chwastów, trzeba je usunąć ręcznie, przy pomocy motyki – przecież musimy trochę popracować na działce, bo po to ją mamy. Zamiast rozlewać herbicyd możemy także wyłożyć pasy gleby wzdłuż szpaleru czarną folią, ale jest ona trudna do kupienia. Pomiędzy dwoma szpalerami możemy założyć sobie pas trawnika o szerokości 1 m. Będzie to ścieżka spacerowa, która nie zaszkodzi malinom, a nam ułatwi zabiegi przy nich, no i będzie ładnie wyglądała. Trawnik ten musi być często koszony, a trawa najlepiej zostawania na miejscu (…).

Anna Choczewska


Tekst pochodzi z numeru 1754/1978, (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.

 

Czytaj również:

Ucieczka na działki
i
zdjęcie: Jerney, źródło: Wikimedia Commons (CC BY-SA 3.0)
Marzenia o lepszym świecie

Ucieczka na działki

Anna Rembowska

Jak wiele osób mieszkających w dużym mieście myślę czasami o ucieczce, nawet jeśli lubię swoje mieszkanie i dzielnicę. Od jakichś 10 lat (a zbliżam się do czterdziestki) widzę, że wielu z moich znajomych snuje ciszej lub głośniej marzenia o odskoczni, nawet nie od miasta, a od miejskiej zadaniowości, od tempa i bezrefleksyjności życia.

Żartujemy często, że pokolenie naszych rodziców dojrzewało do pragnienia „daczy” między czterdziestką a pięćdziesiątką, a my, wymaglowani już na starcie dorosłości stresem, pracą, wyścigiem o utrzymanie się na powierzchni i ogólnym niepokojem płynnej nowoczesności, „zestarzeliśmy się” o wiele szybciej, jeśli za objaw starzenia się można wziąć pragnienie spokoju, kontaktu z przyrodniczym konkretem i alternatywną rzeczywistością, którą miałyby oferować nam nasze wymarzone „miejsca ucieczki”. Trudno jednak wychowywać dzieci na odludziu, chcąc dla nich jednocześnie dobrej edukacji i usiłując na nią zarobić. Ciężko stać cztery godziny dziennie w korkach, dojeżdżając do miasta z domku na wsi. Co z tego, że tam koszty życia są mniejsze, skoro czasu starcza tylko na to, by się przespać przy otwartym na ogród oknie? Z kolei na kupno letniego domku gdzieś w Polsce i utrzymywanie go cały rok mało kogo z nas stać.

Czytaj dalej