Lekcje z wojny
i
Bombowiec Boeing B-29 Superfortress, zdjęcie w domenie publicznej
Wiedza i niewiedza

Lekcje z wojny

Paweł Franczak
Czyta się 11 minut

Wojnę i pokój spowija niekiedy ta sama mgła. Wszyscy: dowódcy, żołnierze i cywile jesteśmy wobec niej równi.

Każdy kraj ma swój hymn, a każda rodzina swoją opowieść. Mit założycielski, anegdota o pierwszej randce rodziców, powtarzany do znudzenia moralitet o wujku utracjuszu – wszystkie one są spoiwem równie silnym, co więzy krwi. Są tym, czym przysłówki dla zdań.

Tę jedną, najważniejszą dla danej rodziny historię rozpoznać można po tym, że wystarczy przywołać ją w dowolnym momencie na dowolnej imprezie, by krewni w chóralnym unisono zaczęli cytować finał, tak jak cytuje się fragmenty narodowej epopei, dialogi z Samych swoich czy refreny piosenek Niemena.

W mojej rodzinie jest to historia wojenna, opowiadana przez dziadka ze strony mamy, o tym, jak dziadek, żołnierz AK, w czasie drugiej wojny światowej otrzymał rozkaz zastrzelenia niemieckich jeńców. Każdy członek familii zna na pamięć szczegóły wydarzeń, które z czasem wydają się scenami z klasycznego filmu wojennego: las na Lubelszczyźnie, dwóch klęczących niemieckich saperów, przed nimi dziadek i jego towarzysze broni spierający się o zasadność rozkazu. „Przecież to saperzy, nie snajperzy, puśćmy ich” – przekonuje dziadek. Nie do wszystkich

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Holocaust łapie za serce
i
fragment okładki „Kommanda puff” autorstwa Dominika W. Rettingera; materiały promocyjne
Przemyślenia

Holocaust łapie za serce

Paulina Małochleb

Kicz Holocaustu pojawia się dzisiaj nie tylko w powieściach, ale i w literaturze non-fiction – dotyczy w równym stopniu niedawno wydanych opowieści ocalonych świadków, jak i utworów całkowicie fikcyjnych. O ile jednak nie odczuwamy dyskomfortu, wskazując kicz w powieści o Zagładzie, o tyle krępuje nas odkrycie kiczu w relacjach świadków czy w utworach powstających na podstawie ich biografii.

Na takim właśnie ograniczeniu żerują w dużym stopniu autorzy ckliwych opowieści o Zagładzie, którzy wychodzą z założenia, że metka „oparte na faktach” obroni ich przed zarzutami krytyki i podniesie sprzedaż. Mają niestety rację: kicz Holocaustu świetnie się sprzedaje – nie budzi też dzisiaj większych oporów ze strony odbiorców, a często właśnie kiczowaty sposób przedstawienia jest bardziej pożądany. Tatuażysta z Auschwitz Heather Morris rozszedł się w Polsce w nakładzie 100 tys. egzemplarzy i – jak informuje wydawca – ciągle znajduje się na listach bestsellerów. Latem reklamowano tę książkę w akcji „weź na koc”, a wiele czytelniczek umieszczało zdjęcie okładki na Instagramie w siermiężnej estetyce (koc, zdarty, bury sweter) lub przeciwnie – lifestyle’owej (świeże kwiaty, kawa, kolorowe poduchy, wanna z pianą, tatuaże – lecz bynajmniej nie obozowe).

Czytaj dalej