Kup pan Przekrój
i
okładka "Przekroju", nr 2380/1992 r., archiwum
Opowieści

Kup pan Przekrój

Ewa Pawlik
Czyta się 4 minuty

Ta okładka mogłaby być dziełem Terry’ego Gilliama z grupy Monty Pythona. To ugrzeczniona wersja tej samej stylistyki – konserwatywna kreska, psychodeliczne kolory i wywrotowa treść. „Reklamuj się w Przekroju” – proponuje, prosi, nakazuje nawet, bezwstydny, największy z możliwych anons.

Jest 3 lutego 1991 r. i Polska przechodzi transformację ustrojową. Zmiany zachodzą błyskawicznie: szara do niedawna ulica skrzy się wszystkimi kolorami tęczy, sklepowe półki pełne są wytęsknionych dóbr. Skończył się brak, niech zacznie się nadmiar! Przewożony w bagażnikach osobowych aut towar zalewa ulice i skwery całego kraju. Na łóżkach polowych trwa orgia wolnego handlu.

Szaleństwo udziela się wszystkim. Dobrze wychowany „Przekrój” podnosi głos i dołącza do chóru, który fałszując, wrzeszczy: „Kup!”.

O klienta walczą nawet przedsiębiorstwa eksportu wewnętrznego Pewex i Baltona. Utrata monopolu na handel materialnymi marzeniami zmusiła je do wprowadzenia obrotu złotówkowego. Wszystko, co zachodnie, płynęło do nas wartkim strumieniem, przesuwając brzydkie i niechciane dalej na wschód. W Warszawie miała miejsce premiera musicalu Metro, dystans dzielący Broadway i centrum stolicy wyraźnie się skurczył. Jeśli nawet nie dosłownie, to przynajmniej w imaginarium transformujących się wraz ze swym krajem Polaków. Już wkrótce wszystkie dystanse ulegną skróceniu, choć też niedosłownie. Pod koniec roku Polska zostanie podłączona do Internetu!

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Teraz jest luty. Zimno i ciemno. Myśli marznących Polaków, skierowane w owym czasie głównie w stronę USA, podążają w kierunku ciepłych krajów, a zwłaszcza jednego. Tego samego, do którego z Ameryki zmierzają bombowce. Od tygodni trwa wojna w Zatoce Perskiej.

W każdej fali nalotów bierze udział kilka samolotów typu EF-111 i EA-6, zakłócających pracę irackich radarów. Wychwytują one sygnał stacji radiowej, analizują go i dobierają stosowny kontr­sygnał, dający na ekranie jasną, jednolitą mgiełkę pseudoobiektów uniemożliwiającą wypatrzenie samolotów aliantów. Same bombowce lecą na niskiej wysokości, mniej więcej 30 m nad ziemią, i za pomocą radiosond weryfikują nieustannie dokładność kursu. Ładunek bomb zrzucony przez trzy bombowce B-52 dziurawi kraterami średnicy 15 m i głębokości 10 m obszar 2,5 na 1,5 km. Odłamki takiej bomby rażą śmiertelnie w promieniu 360 m od miejsca wybuchu. Laserowe celowniki pozwalają rakietom zmieniać kierunek, zawracać. Atak jeszcze nigdy nie był tak precyzyjny, to pierwsza wysoce skomputeryzowana wojna w historii ludzkich wojen. I zdecydowanie najkosztowniejsza. Pocisk Patriot to 700 tys. dolarów, Tomahawk – milion i trzysta tysięcy! W owym czasie jeden dolar kosztuje ponad 10 tys. złotych, w przeliczeniu na „Przekroje”– cztery sztuki. Jedna bomba naprowadzana laserem to równowartość 2 mln „Przekrojów”!

Już wtedy pisze się otwarcie, że to kraje NATO w ogromnym stopniu przyczyniły się do uzbrojenia Iraku. Ale to dopiero początek. W większości krajów zachodnich opinia publiczna aprobuje podjęcie zbrojnych kroków przeciwko rządzonemu przez Saddama Husajna państwu. We Francji jednak pojawia się problem. Beurs, młodzi ludzie pochodzenia arabskiego, urodzeni już nad Sekwaną, zaczynają manifestować swoją sympatię dla irackiego wodza. Hitem staje się antyamerykańska piosenka, Francja wrze. Sprzeciw wyraża też Boliwia. Jest jednym z niewielu krajów, które oficjalnie potępiają konflikt. Przywódcy związkowi tego państwa wzywają chłopów do zwiększenia upraw koki, by w ten sposób zemścić się na Amerykanach. Kokaina z Boliwii w przeważającej większości trafia do narkomanów z USA.

Kilka stron za doniesieniami ze świata Beata Wilk kreśli jeden z pierwszych w polskiej prasie portretów Saddama. Artykuł ilustrują zdjęcia z rodzinnego albumu: Saddam na trawie bawiący się z córką, uśmiechnięta małżonka z kieliszkiem wina w dłoni, wystrojone dzieci pozują na dziecinnych krzesełkach. Minie jeszcze wiele lat, zanim świat obiegnie fotografia z momentu ujęcia tyrana – zarośniętego, brudnego, opuszczającego podziemną kryjówkę.

Żeby nie było zbyt ponuro, „Przekrój” publikuje rozmowę z niekwestionowaną gwiazdą tamtych czasów, Bennym Hillem. Wywiad zdobią dla odmiany zdjęcia damskich pup w szalenie modnych wówczas brazylijskich figach. Komik jest w doskonałym humorze. Jego popularność rozciąga się na cały ziemski glob – ma swoje fankluby i w USA, i w ZSRR, rubaszny humor podbija nawet Hongkong. Charakterystyczną melodyjkę z czołówki jego show nucą na podwórkach polskie dzieci.

Po ekranach polskich telewizorów biega w czerwonym stroju kąpielowym Pamela Anderson ze Słonecznego patrolu, dla bardziej wybrednych – Miasteczko Twin Peaks. Gonimy Amerykę i stajemy się obyczajowo liberalni. I to mimo że wzrasta liczba księży! Jest ich ponad 25 tys., o pięć więcej niż dekadę wcześniej. W Polsce jeden kapłan przypada na 1280 wiernych, w USA – jeden na 1650. Według danych Watykanu wzrost powołań kapłańskich odnotowano w ostatnim czasie także w Rwandzie, Burundi, Zairze oraz Indiach.

Przybywa księży i przybywa… kasyn. Najwięcej jest ich w Monte Carlo i Polsce właśnie. Zachodnia prasa ostrzega, że to efekt inwestycji mafii z RFN. Jej ulubioną metodą działania jest przekupstwo. Pojawiają się obawy, że nie oparli się mu funkcjonariusze dwóch ostatnich ekip rządowych. Na szczęście powstaje Radio Maryja i wkrótce rozpocznie się walka o powrót do chrześcijańskich wartości!

Musimy się bronić, by nie popsuć się do cna, jak na przykład Japonia. Na siódmej stronie tygodnika szokująca relacja z Kraju Kwitnącej Wiśni. Ruszyła produkcja lalek, które niebawem mogą zastąpić niewiasty. Zrobotyzowane zabawki mają szereg funkcji: kłaniają się, życzą miłego dnia, te bardziej zaawansowane przepraszają, gdy się je policzkuje. Lalki cieszą się wielkim powodzeniem wśród młodych Japończyków płci męskiej.

W Polsce ogromną popularność zdobywa, tworzony „z zachodnich komponentów”, polski proszek do prania Pollena 2000. „Przekrój” pełen jest jego reklam. Jest też reklama dźwiękowej klawiatury Casio, Pewex zachęca do zakupu. Barbara Hoff namawia mężczyzn, by nosili pastelowe marynarki – rodem z amerykańskich seriali, których mnóstwo w ramówce TVP. „Idziemy w kolory” – konstatuje Hoff.

Nie tylko okładka, lecz także cały 1991 rok mógłby być dziełem Monty Pythona. Trudno uwierzyć, że nie był!

W naszym archwium możecie Państwo przeczytać numer 2380 z 1992 roku.

Tego tekstu możesz również posłuchać w naszym dziale Multimedia.

Czytaj również:

Król z rysą na życiorysie
i
Adolf Dymsza na okładce "Przekroju" (nr 666/1958), fot. Wiesław Prażuch/archiwum
Przemyślenia

Król z rysą na życiorysie

Ewa Pawlik

Bohaterem okładki 666. numeru „Przekroju” jest diabelnie zdolny aktor charakterystyczny, przedwojenny król polskiej komedii Adolf Bagiński. Niektórzy z Państwa znać go mogą jako ­Adolfa Dymszę – taki pseudonim nadała Adolfowi jego siostra, nieco przypadkowo. Dodek wolał Scipio del Scampo, ale gdy dzwoniono z drukarni tuż przed drukiem afisza, kartka gdzieś się zawieruszyła i panna Bagińska, pod nieobecność brata, naprędce wymyśliła Dymszę. I tak zostało.

Zanim zaczęto nazywać go królem scen, Dodek imał się różnych zajęć. Bywał wodzirejem, nauczycielem tańca, grywał, co się dało i gdzie się dało. Zdarzyło mu się wygrać maraton tańca: 48 godzin pląsania non stop. Był niewysoki, krępy, o atletycznej budowie – korzystał z tego w swoim aktorstwie. Grywał zarówno w filmach, jak i na scenach stołecznych (i nie tylko) teatrów. Najdłużej pracował w najsłynniejszym teatrzyku literacko-rewiowym dwudziestolecia Qui Pro Quo.

Czytaj dalej