Inspektor Inspekt
i
zdjęcie: Zanda/Unsplash
Wiedza i niewiedza

Inspektor Inspekt

Łukasz Nowacki
Czyta się 5 minut

Z wyglądu przypomina zwykłą skrzynię bez dna, ale tak naprawdę to technologiczne arcydzieło, cenione przez amatorów wczesnych upraw. Pozwala na rozkwit wiosny, jeszcze zanim wszystko wokół się zazieleni.

Permakultura oznacza również permanentną agrokulturę, czyli trwałe i nieprzerwane uprawianie tego, co nas – ogrodników – cieszy najbardziej. Dlatego nieważne, czy mamy ogromne gospodarstwo, niewielki ogródek działkowy czy jedynie kawałek balkonu. Rozwiązanie, które tu prezentuję, pozwala przedłużyć okres wegetacyjny roślin, uruchamia ukryte talenty zaklętych w nas majsterkowiczów i stwarza warunki sprzyjające optymalnemu wykorzystaniu nawet najmniejszych powierzchni do uprawy. Szczególnie polecam je nam, reprezentantom ludów północy, których zimowa aura przyprawia zwykle o depresję spowodowaną brakiem okazji do spożytkowania nadmiaru energii w ogrodzie.

Nie wiem, kim był geniusz, który pierwszy wpadł na pomysł budowy inspektu, i kiedy dokładnie zaczęła się fascynująca historia tego technicznego arcydzieła, ale ja po raz pierwszy usłyszałem o nim od mojego Dziadka.

Pod kloszem

„Dawniej – opowiadał mi Dziadek – wczesnowiosenne warzywa trzymało się pod szklanymi kloszami, tak aby pierwsze promienie słońca ogrzały glebę i zapobiegały przemarzaniu nowalijek”. Jeśli pod kloszem było zbyt ciepło, to podpierało się go listewką, żeby zapewnić odpowiednią cyrkulację powietrza. Na noc zaś okrywano wszystko grubą warstwą słomy lub rozwijanymi trzcinowymi matami, które tworzyły rodzaj pierzyny zatrzymującej ciepło zgromadzone w ciągu dnia. Takie uprawy cieszyły się dużą popularnością w XIX w., zwłaszcza we Francji. Hodowano w ten sposób różnorodne warzywa, a wszystko było zasilane potężną ilością końskiego obornika.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Warto pamiętać, że po brukowanych uliczkach wielu europejskich miast poruszały się wtedy dorożki, a konie mają to do siebie, że pozostawiają po sobie spore ilości łajna. Co ciekawe, końskie odchody ze stajni i miejskich uliczek były regularnie zbierane. Ogrodnicy dostarczający warzywa na targi wracali do swoich ogrodów nie tylko z dziennym utargiem, lecz także z wozem wyładowanym po brzegi obornikiem. Intensywna całoroczna uprawa warzyw funkcjonowała wyjątkowo dobrze właśnie dzięki temu połączeniu. Na 1 ha biointensywnych warzywników zużywano w ciągu roku nawet 800 ton końskiego obornika. Zamieniano go głównie na doskonały, dojrzały kompost i to w tej postaci trafiał na warzywne zagony. Ale pewną jego świeżą część zaczęto wykorzystywać w szczególny sposób.

Początki

Upowszechnienie szkła pozwoliło wprowadzić do praktyki ogrodniczej m.in. szklane klosze umożliwiające całoroczną uprawę. Problem w tym, że ówczesne szkło nie było tak wytrzymałe jak to stosowane obecnie, a do tego same klosze okazywały się ciężkie i kłopotliwe w użyciu. Pod jedną taką osłoną mieściło się pięć główek sałaty, przy czym przeciętne ogrody warzywne prowadzone w tamtych czasach miały zwykle powierzchnię między 0,5 a 1 ha. Dla ogrodnika oznaczało to konieczność obsługi setek ciężkich, tłukących się szklanych kloszy. Nic więc dziwnego, że poszukiwano lepszych rozwiązań. Wynalezienie metody odlewania większych tafli szklanych otworzyło drogę bardziej praktycznym rozwiązaniom. Z początkiem XIX w. nastała era szklarni budowanych z różnorodnych materiałów. Mniej więcej wtedy pojawiły się też pierwsze inspekty.

Przyśpiesznik

Inspekt to element małej architektury ogrodowej służący w rolnictwie i ogrodnictwie do uprawy roślin w okresie niesprzyjających warunków (np. wczesną wiosną, późną jesienią i zimą). Pozwala stworzyć optymalne warunki termiczne i wilgotnościowe, a tym samym przyśpieszyć rozwój bardziej wrażliwych roślin albo przedłużyć ich okres wegetacyjny. Stąd polski odpowiednik tej nazwy, czyli „przyśpiesznik”.

Kiedy usłyszałem po raz pierwszy słowo „inspekt”, byłem przekonany, że mowa o miejscu, w którym należy przeprowadzać częstą inspekcję. I tu bardzo się nie pomyliłem, ponieważ tradycyjne inspekty wymagają naszej wyjątkowej uwagi (co prawda w mniejszym stopniu niż szklane klosze, ale bezobsługowe zdecydowanie nie są). Co ciekawe, przyśpieszniki różnią się od siebie materiałem, z którego je wykonano, kształtem konstrukcji, termiką, lokalizacją i zastosowaniem.

Cold frame versus hot box

W języku angielskim istnieją dwa rodzaje inspektów. Cold frame, czyli zimna skrzynia, to przyśpiesznik ogrzewany wyłącznie promieniami słońca. Zwykle był instalowany w szklarni lub w jej pobliżu. W szklarni służył m.in. do przyśpieszania rozsady warzyw, a poza nią – do hartowania roślin, zanim wysadzi się je na pola i zagony. Z kolei ­hot box, tj. gorąca skrzynia, to inspekt z włas­nym ogrzewaniem niezależnym od słońca.

I tu powrócę do wątku „szczególnego sposobu” wykorzystywania końskiego obornika. Ogrodnicy szybko zaobserwowali, że składowany w pryzmach mocno się on nagrzewa i utrzymuje dosyć wysoką temperaturę (50–65°C) nawet przez kilka tygodni. Ktoś zapewne wpadł na pomysł, aby taki nagrzewający się obornik wykorzystać jako źródło ciepła i ogrzewać nim inspekty. Gruba warstwa obornika (30–50 cm) zakopana pod skrzynią inspektu ogrzewa prowadzone w nim uprawy od spodu. Wystarczy przykryć obornik 20-centymetrową warstwą pulchnej gleby, aby bezpiecznie uprawiać w gorących inspektach młode i wrażliwe rośliny. Zaletą tego rozwiązania jest to, że ciepło unosi się ku górze, a warstwa biologicznego ogrzewania działa niezależnie od słońca. Obornik grzeje w wyniku pracy miliardów mikro­organizmów. To one go zjadają, zamieniają w kompost i w wyniku procesów metabolicznych wydzielają dużo ciepła.

Jeden element, wiele funkcji

Osobiście uwielbiam inspekty za ich wielofunkcyjność. Mogą być np. na stałe wbudowane w ziemię lub przenośne (tzw. inspekty wędrujące), niskie lub wysokie, gorące bądź zimne i zbudowane z rozmaitych materiałów, również takich, które pochodzą z recyklingu (stare deski, okna drewniane odzyskane z rozbiórek budynków itp.). Czasem są bardzo proste w budowie, a innym razem niesamowicie zaawansowane i wyposażone w automatyczne podnośniki okien, wentylatory czy solarne systemy ogrzewania.

Dla mnie najważniejsze jest to, że wydłużają okres wegetacyjny oraz pozwalają na wczesną uprawę roślin z jednoczes­nym wytwarzaniem kompostu i hodowlą ­dżdżownic. W skrócie: przyśpieszniki dos­konałe! Dlatego wszystkich gorąco zachęcam do zbudowania własnego inspektu, a także zgłębiania technicznych zagadnień związanych z jego konstrukcją i wykorzystaniem – nie tylko w permakulturowym ogrodzie.

Czytaj również:

Ogród dla motyli
i
zdjęcie: Calvin ManoUnsplash
Wiedza i niewiedza

Ogród dla motyli

Łukasz Łuczaj

Żeby latem zaroiło się w naszym ogrodzie od motyli, dobrze zawczasu przygotować godne przyjęcie dla tych wspaniałych, kolorowych gości.

Jednym z pierwszych zwias­tunów przedwiośnia są pojawiające się w naszych lasach motyle latolistka cytrynka. Zimuje on w stadium osobnika dorosłego, podobnie jak np. znajdowana często na strychach rusałka pawik. W przeciwieństwie jednak do rusałek cytrynki zimę spędzają w lesie, w ściółce. Ich gąsienice bytują natomiast na rosnącej w polskich lasach niepozornej kruszynie pospolitej.

Czytaj dalej