Inne światy są tu
Wiedza i niewiedza

Inne światy są tu

Karyna Piwowarska
Czyta się 14 minut

„Misterium jest zawsze podobne, niezależnie od religii. Najpierw coś się je, a następnie ma miejsce spotkanie twarzą w twarz z boskością” – profesor Carl Ruck opowiada o pogańskich korzeniach Eucharystii i przedstawia swoją teorię o roli roślin psychoaktywnych w pierwotnym chrześcijaństwie.

Chodzimy po Akropolu: Carl Ruck – leciwy profesor z Bostonu, Andrzej Serafin – młody filozof z Krakowa, ja i setki ludzi. Do wtóru niezmiennej gry cykad, odurzeni zapachem sosny alpejskiej. Wśród suchych traw, gorzkich pomarańczy, ciernistych ziół ten sam od stuleci żółw toczy swą skorupę – silny, wytrzymały, nieśpieszny, symbolizujący Ziemię. Biel kamieni razi oczy. Ruiny przypominają rozsypane kości olbrzyma. Lśnią na wzgórzu widoczne zewsząd, ponad domami zaprojektowanymi bez ładu i składu, ponad zgiełkiem, smogiem, kurzem, bałaganem, śmietnikiem, po którym krążą tam i sam, jakby zamroczeni bezsensowną krzątaniną ludzie współcześni, łowcy pamiątek, ja, Carl, Andrzej i inni. Każdy kamień podniesiony z ziemi może być fragmentem rzeźby albo świątyni – niewykluczone. Gdziekolwiek wbić łopatę – skarży się ktoś tutejszy – budowa może zostać wstrzymana przez archeologów z powodu byle glinianej skorupy. Wydaje się, że współcześni Grecy mają o to wiele żalu i mszczą się na kamieniach. Partenon, odkąd sięgam pamięcią, obudowany jest rusztowaniami, od frontu przysłonięty przez gigantyczny dźwig. Wyszczerbiony fryz uzupełniono betonowymi plombami – można porównać współczesną technologię z technologią antyczną. Od razu widać nietrwałość naszych prowizorycznych szklanych domów.

20 km od Aten, połączone antycznym, pielgrzymim traktem z Akropolem, leży Eleusis. Dziś przeczytać można w Internecie, że to „portowe miasto przemysłowe”. Tymczasem Eleusis było miejscem kultu Demeter, tu jesienią odbywało się misterium śmierci i odrodzenia. Zespołu świątyń nie widać spoza fabryki betonu i magazynów produktów naftowych. A to tam regularnie odbywało się misterium z użyciem roślin psychoaktywnych, podawanych w napoju zwanym kykeon. Carl Ruck twierdzi, że rośliny te stosowano również w pierwotnym misterium chrześcijańskim. Ten filolog klasyczny, profesor uniwersytetu w Bostonie, uważa, że w kontekście religijnym słowo narkotyk i psychodelik zastąpić należy wywiedzionym od Platona i tragików greckich słowem enteogen, czyli „rodzący Boga wewnątrz”. (KP)

Karyna: Siedzimy w kawiarni Kykeon przed wejściem na teren sanktuarium. Widzimy port, zatokę, zachód słońca – to samo, co ludzie 2 tys. lat temu.

Andrzej: Niby te same oczy, a jednak nie mamy już dostępu do ówczesnego rytuału misteryjnego. Co takiego się stało, że dziś nie odbywają się już tutaj misteria?

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Carl: Misteria ustały, bo zostały one zniszczone przez nową religię, która zabroniła kultu w dawnych świątyniach. Zdelegalizowano je, a kult zszedł do podziemia. Miejsce, przed którym się znajdujemy, było postrzegane jako święte przez tak długi czas, że chrześcijaństwo uznało je za istotnego współzawodnika. Nie popadło ono w ruinę, lecz zostało zbezczeszczone i zniszczone.

A.: Skąd wzięło się konkurencyjne nastawienie dominującej religii?

C.: Zanim odpowiem na to pytanie, chciałbym zwrócić uwagę na to, że tutaj, podobnie jak w innych miejscach dawnego kultu, postawiono kaplicę Dziewicy Maryi, a jej epitet brzmi: Pani mieszkająca w ziarnie pszenicy, a zatem Demeter zlała się z Dziewicą Maryją.

A.: Jak wiadomo, również chrześ­cijaństwo chce być postrzegane jako religia misteryjna.

C.: Występuje wprawdzie różnica między tymi dwoma rodzajami misteriów, lecz nie jest ona tak wielka. Istnieje bowiem w chrześcijaństwie tradycja hermetyczna. Listy Pawła stanowią najstarsze autentyczne źródło dla tradycji chrześcijańskiej, choć Paweł nigdy nie spotkał osobiście Chrystusa (jedynie w wizji). 60 km stąd jest Korynt. W Pierwszym Liście do Koryntian Paweł pisze, że ustanawia misterium chrześcijańskie. W samych Ewangeliach nie mówi się nic o misterium chrześcijańskim. Wydaje się, że to Paweł je zaprowadził. Napisał do zgromadzenia korynckiego: nauczę was misterium. Nie ma takiej możliwości, aby w owych czasach słowo misterium nie kojarzyło się z tym, co praktykowano w Eleusis. Paweł był zhellenizowanym Żydem, bardzo dobrze wykształconym kosmopolitą, znakomicie znał grekę, jak również tradycję platońską, a ściśle rzecz biorąc neoplatońską, która jest także­ tradycją misteryjną. Platon, który przeszedł doświadczenie mistyczne, twierdzi w swych pismach, że polega ono na spotkaniu się twarzą w twarz z boskością, a w jednym ze swych listów pisze, że doświadczył takiego spotkania. Paweł spotkał więc boskość twarzą w twarz, co dla niego oznaczało spotkanie Chrystusa. Słyszał rzeczy tak tajemne, że nie można ich nikomu powiedzieć. To właśnie jest misterium. Mówi więc o misteriach w kategoriach neoplatońskich. W Pierwszym Liście do Koryntian upomina on swoją kongregację, że nie zażywa sakramentu Eucharystii poprawnie. Jak mówi: „Dlatego to właśnie wielu wśród was jest słabych i chorych i wielu też pomarło” [1 Kor 11, 29–30, cytat za Biblią Tysiąclecia]. Jak mogłoby dojść do tego, gdyby chodziło o odrobinę wina i kawałek chleba? Jak można zrobić to niewłaściwie i umrzeć?

Większość ludzi uważa, że powtórzenie ostatniej wieczerzy było od samego początku chrześcijańskim rytuałem. Jednak w II w. n.e., gdy Kościół zaczął spisywać swą historię, zanotowano, iż po ukrzyżowaniu Chrystusa jego uczniowie spotykali się codziennie, by wspólnie spożywać chleb. Nie było jednak mowy o ciele Chrystusa, lecz tylko o chlebie. W Ewangeliach Chrystus przed śmiercią mówi: zjedzmy i napijmy się razem, by pamiętać o tym, co ma się wydarzyć. Nie ma tu mowy o powtarzaniu. Nie ma też mowy o tym, że to jedzenie jest święte. Dopiero Paweł ustanawia rytuał. To on też mówi o niewłaściwym spożyciu sakramentu, wskutek czego ludzie chorują i umierają. Gdy ktoś nie widzi w spożywanym chlebie i winie ciała i krwi Zbawiciela, bezcześci go. Bo jest to właśnie enteogen. Kto go profanuje i nie dostrzega w nim boskości, ten go niszczy. A zatem jeśli nie traktuje się go jako enteogenu, staje się on trucizną, toksygenem. Dlatego właśnie wielu chorowało i umierało, jak mówi Paweł. To Paweł wynalazł Eucharystię. W tym samym liście pisze on: nauczę was misterium. To najstarsza wzmianka o tym, że w chrześcijaństwie zaistniało jakieś misterium. Czym jednak ono jest? Jak powiada Paweł, przy dźwięku ostatniej trąby, to znaczy w momencie końca czasu, nie wszyscy umrzecie. Możecie pokonać śmierć, dosłownie: powalić śmierć. „O śmierci! Gdzie twoje żądło?” [1 Kor 15, 55, cytat za Biblią Warszawską; w Biblii Tysiąclecia zamiast „żądła” jest „oścień”]. To bardzo dziwna metafora. Żądło oznacza truciznę. O śmierci, zostałaś pokonana, gdzie twoje żądło? Przejmuje on tradycję dawnych misteriów pogańskich i ogłasza jako chrześcijańską, ustanawiając Eucharystię.

K.: Dlaczego żądło?

C.: Żądlą owady. Pszczoła żądli. Skąd pochodzi jej zdolność do żąd­lenia? Lata od kwiatu do kwiatu, ­by pobrać nektar, a z niego wytwarza miód. Wiążą się z tym konotacje natchnionej mowy, języka poetyckiego, co jest właściwe również dla enteogenu. Wiąże się to także z toksynami. Pszczoła pobiera z kwiatów nektar i toksyny, wytwarza miód i truciznę, aby przekształcić je w źródło inspiracji.

K.: Musimy przejść przez ból oraz cierpienie. Czy ból jest ­nauczycielem?

C.: Ostatecznym sekretem misterium jest to, że nie możesz się urodzić, o ile nie umrzesz. W misterium dokonuje się uśmiercenie dawnej osobowości i przejście do innej, wyższej tożsamości. Wkraczasz donikąd, do miejsca „nigdzie” i stajesz się nikim, umierasz. Nie można się urodzić, o ile się nie umrze. Jeżeli uznać to za metaforę egzystencji, oznacza to, że nasze istnienie jest iluzją. Jest jednak również inna egzystencja – rzeczywista. I można jej doświadczyć, gdy się umrze.

A.: Zaczęliśmy naszą rozmowę od Eleusis, a ciągle rozmawiamy o Pawle. Dlaczego by zrozumieć misterium eleuzyńskie, należy rozmawiać o Pawle?

C.: Misterium jest zawsze podobne, niezależnie od religii. Najpierw coś się je, a następnie ma miejsce spotkanie twarzą w twarz z boskością. Paweł był dobrze wykształconym, bogatym Żydem, synem konstruktora namiotów dla armii rzymskiej, która stacjonowała w Tarsie. Musiał uczestniczyć w ceremoniach religijnych: niewątpliwie w misterium eleuzyńskim, zapewne także w misteriach Kabirów na wyspie Samotrace. Poza tym Tars był jednym z ośrodków zoroastryzmu, religii bardzo popularnej w wojsku rzymskim. Niewątpliwie Paweł miał kontakt z mitraizmem, odmianą zoroastryzmu. Była to religia monoteistyczna [był to też kult misteryjny – przyp. red.]. Paweł czerpał więc z pogańskiego doświadczenia religijnego i przeniósł je na grunt chrześcijański.

A.: Czy Paweł jest jedynym zachowanym źródłem, które pozwala nam zrozumieć, czym było dawne misterium eleuzyńskie?

C.: Są też inne. Na przykład Eurypides w tragedii Ion mówi: „za studnią, po przekroczeniu bramy, inicjowany widzi taniec gwiazd w nocy”. Mówi o misterium eleuzyńskim, które dokonywało się w zamkniętym budynku, a zatem nie chodzi o nieboskłon, lecz o wewnętrzny kosmos. Pierwotne doświadczenie religijne wywodzi się z epoki neolitu, ludzie wchodzili wówczas do jas­kiń dla doświadczeń mistycznych. To pierwsze ludzkie doświadczenie boskości opisane u Platona w metaforze jaskini. Sala inicjacji w Eleusis ma formę architektoniczną przypominającą grotę, jest to sztuczna grota, w której ludzie mieli wizje. W jaskini dostrzegamy jednak tylko cienie, które bierzemy za rzeczywistość. Dopiero gdy ją opuścimy, widzimy rzeczywistość prawdziwą. Platon mówi, że chodzi tu o spotkanie twarzą w twarz z boskością, która nie jest osobą, lecz matematyczną doskonałością kosmosu. A kosmosem jesteśmy my. Naukowcy oszacowali, że poznaliśmy tylko 3% kos­mosu, a 97% pozostaje niepoznane. To my jesteśmy kosmosem i nie znamy siebie w 97%. Nie rozumiemy siebie, nie rozumiemy kosmosu.

K.: Dlaczego zapominamy?

C.: Bo jemy, pijemy, stajemy się cieleśni, ociężali.

K.: Ale ciało można traktować jako pojazd w służbie duszy.

C.: Nie pojmujemy natury świadomości. Nie możemy jej rozumieć, gdyż ograniczają nas nasze organy poznawcze. Wedle jednej z hipotez pierwsze religie powstały wskutek doświadczenia enteogenicznego w epoce neolitu. Są na to dowody archeologiczne. Można to jednak zbadać nie tylko metodami archeologicznymi, lecz także przyglądając się powstawaniu nowych religii, np. tych, które narodziły się w XIX w. U ich zarania tkwi enteogen, sakrament wizyjny. I również w nowych religiach, podobnie jak w chrześcijaństwie, pierwotne użycie enteogenicznego sakramentu zostało zanegowane przez późniejszą tradycję, która uznała go za coś złego. W wielu przypadkach tradycja ta przechowała się jednak wśród elit. Twierdzono, że masy nie mogą mieć dostępu, gdyż są niegodne, niewystarczająco dobre. Że trzeba być przygotowanym do tego doświadczenia, bo w przeciwnym razie­ enteogen staje się narkotykiem.

K.: Coś w tym jest. To niedemokratyczne. Dzieli ludzi na godnych i niegodnych.

C.: Huston Smith, wielki badacz religii, miał doświadczenie religijne pod wpływem LSD. Wtedy powiedział: teraz już wiem, o czym mówili mistycy. Powiedział jednak również: gdy telefon raz zadzwoni, więcej już nie trzeba, wystarczy. Gdy robi się to wielokrotnie, to doświadczenie takie nie prowadzi już do zmiany, nie wyprowadza z jaskini. Istnieją dwa cele, dwa miejsca, do których można trafić podczas misteriów. Wedle pierwszego scenariusza odbywa się podróż donikąd, do „nigdzie”, gdzie można było uświadomić sobie włas­ne powinowactwo z materią, częścią jednego kontinuum rzeczywistości, z którego się wyłaniasz. To jest odkrywcze, lecz nadal pozostajesz w swoim ciele. Natomiast wariant platoński pokazuje, że można trafić jeszcze w inne miejsce. Że powtarzając często tę podróż duszy i dochowując stosownych zasad etycznych, oczyszczasz się i w końcu stajesz się tak subtelny, że przy którejś podróży udajesz się tam i już nie musisz wracać, łączysz się w jedno z boskością. W Eleusis około II w. n.e. dokonała się zmiana wariantu na platoński i misteria odbywały się tam (już nieoficjalnie) aż do VII czy nawet VIII w.

A.: Czy można sobie wyobrazić, by dawne misterium zostało dziś reaktywowane i odbywało się w tym samym miejscu?

C.: Większość psychoaktywnych sakramentów jest niebezpieczna z dwóch powodów. Mogą być uzależniające oraz mogą stać się protezą doświadczenia religijnego. Trzeba, jak powiedział Huston Smith, odebrać wiadomość i się rozłączyć. Gdy już się wie.

K.: Ale ten proces się nie kończy, postęp jest nieskończony.

C.: Gdy już otrzymasz komunikat, wówczas kontynuujesz to doświadczenie za pośrednictwem najdoskonalszych wytworów ludzkiego natchnienia, dzieł sztuki, literatury, poezji, muzyki.

K.: Czyli wiedzę otrzymaną pod wpływem natchnienia trzeba jakoś ugruntować, np. w sztuce?

C.: Tak. Właśnie to robimy. Festiwal „Eleusis Wellness & Arts”, na którym jesteśmy, ma na celu łączenie duszy i ciała. Pokazywane tu dzieła sztuki stanowią wizję wyższej rzeczywistości. Ostatecznie jednak prawda jest taka, że zawsze gdy my, ludzie, mówimy o czymś, wówczas opowiadamy jakąś historię, a każda historia ma początek, środek i koniec i wskutek tego nie może być ostateczną prawdą, gdyż prawda nie ma początku, środka i końca. W rzeczywistości czas nie jest liniowy, im bardziej zbliżamy się do końca, tym bardziej cofamy się do początku. Wszystko dzieje się jednocześnie. Gdzie znajdują się inne światy? Są tu. Te ukryte 97% dokonuje się tutaj, w tym miejscu. Chodzi tylko o przełączenie kanału w telewizorze. Na przykład tutaj otacza nas komunikacja wi-fi. Mamy więc w jednym miejscu dostęp do całej zdigitalizowanej wiedzy ludzkości. Wszystko jest tutaj, w drganiach, w wibracji przestrzeni, której nie widzimy, bo nie mamy odpowiednich odbiorników, organów percepcyjnych. Wydaje nam się, że mamy monopol na rzeczywistość. Ale według szamanów północnoamerykańskich kamienie potrafią się poruszać. Nasza kultura tak nie uważa.

A.: Natura jest więc ożywiona, ruchoma.

C.: Tak. Dopóki nie zrozumiemy duchowej natury rzeczywistości, będziemy ją bezcześcić i niszczyć. A bez niej przecież nie moglibyśmy istnieć ani niczego stworzyć.

Mam przyjaciela, który był w nowicjacie jezuickim, lecz nie odebrał święceń, gdyż nie pochwalał polityki Kościoła. Jest też artystą. Jego odpowiedź jest taka: problemem jest osobny, oddzielny Bóg. Nie ma żadnego „osobnego” Boga, zapomnij o tym, a dopiero wtedy będziesz mógł zrozumieć, co dzieje się wokół ciebie. Nie znaczy to wcale, że nie ma żadnego wymiaru duchowego naszego istnienia. Przeciwnie, jest, lecz nie chodzi o jednego, jedynego i wyłącznie prawdziwego Boga. Wiara w Boga jedynego doprowadziła do wojny między trzema głównymi monoteizmami wskutek sporu o jego wyobrażenia, gdyż każda z nich inaczej go definiowała.

A.: Skąd więc bierze się nasze przekonanie, że jest jakaś jedna, jedyna, osobna istota?

C.: To manewr polityczny. Najlepsi ludzie muszą mieć najlepszego Boga, dzięki któremu będą mogli opanować, kontrolować wszystkich innych.

A.: Czy doświadczenie mistyczne może być niepolityczne? Czy wyjście z jaskini musi być zakazane przez samą jaskinię?

C.: Doświadczenie enteogeniczne ma dwojaki potencjał. Jeżeli jest ono częścią panującej kultury, jeżeli ona na nie zezwala, to wtedy samo doświadczenie potwierdza tę kulturę. Jeżeli jest czymś zakazanym przez kulturę, wówczas doświadczenie to jest kontr­kulturowe i ją niszczy. Podważa. Nie bez przyczyny jest więc to doświadczenie kontrkulturowe. W latach 60. zaczęto nadużywać LSD. Był to czas wojny w Wietnamie. Doświadczenie LSD miało więc konsekwencje rewolucyjne i zaczęło zagrażać politycznym strukturom władzy.

Ja sam nie mogę niczego zakazywać lub nakazywać, bo wtedy stałbym się twórcą nowej religii. Jestem jednak przekonany, że to, co istnieje, jest niepoznawalne. Powinniśmy przyjąć to, że nie możemy wiedzieć. Jest taka antyczna metafora: Kim jesteśmy? Kim są umarli? Są naszymi snami, a my jesteśmy ich snami.

ilustr. Karyna Piwowarska
ilustr. Karyna Piwowarska
ilustr. Karyna Piwowarska
ilustr. Karyna Piwowarska

Czytaj również:

Konstantyno-politanka z wysokiego zamku
Wiedza i niewiedza

Konstantyno-politanka z wysokiego zamku

Alternatywny Przekrój przez historię
Adam Węgłowski

Wśród ludności Świętej Unii Bizantyjskiej krąży niebezpieczna książka zatytułowana Rok MMXVIII. Jej autorka opisuje dziwny świat, w którym Bizancjum upadło, a nauka stała się ważniejsza niż wiara.

Do wiadomości Bondosa – szlachetnego wielkiego eunucha ds. bezpieczeństwa narodowego. Tego, który sypia przy komnacie największego ze zwycięzców, samodzierżcy, imperatora i opiekuna Świętej Unii Bizantyjskiej, łaskawie nam panującego Leonidasa XXII.

Czytaj dalej