Imperializm na talerzu
i
Targowisko w Abidżanie. Zdjęcie: Eva Blue/Unsplash
Dobra strawa

Imperializm na talerzu

Waithera Sebatindira
Czyta się 11 minut

W Afryce dawne kolonialne układy gospodarcze wciąż mają się świetnie. Mieszkająca w Wybrzeżu Kości Słoniowej pisarka mówi, jak jest, i co zrobić, żeby było lepiej.

Stoję przy stoisku z owocami i warzywami w sklepie sieci Carrefour w Abidżanie i patrzę na pojemniki z pleśniejącymi jagodami, rozpaczliwie poszukując zaledwie 200 g nadających się do spożycia owoców z importu. Po raz kolejny słyszę w głowie słowa Thomasa Sankary – przywódcy politycznego z czasów, gdy Górna Wolta stała się Burkina Faso. Sankara został prezydentem tego kraju w 1983 r. i skierował go na marksistowsko-leninowskie tory, które prowadziły ku antyimperializmowi. Gdy w 1987 r. polityk został zamordowany w wyniku zamachu stanu wspieranego przez siły zewnętrzne, jego idee dotyczące autonomii żywnościowej były znane już na całym kontynencie.

Zainteresowałam się myślą Sankary wskutek tymczasowej – jak zamierzałam – przeprowadzki z Londynu do Abidżanu, stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej, na początku 2020 r. Nie byłam jedyną osobą, której plany uległy zmianie wraz z pandemią koronawirusa. Znalazłam się w tym kraju na dłużej, niż pierwotnie zakładałam. Stawiając jednak sprawę uczciwie, nazwałabym tę sytuację najwyżej pomniejszym kłopotem. Abidżan jest mi bowiem bliski – mieszkałam tu przez kilka lat w dzieciństwie, jeszcze przed pierwszą wojną domową [konflikt trwał w latach 2002–2007 – przyp. tłum.], a moi rodzice wrócili do kraju siedem lat temu [tj. w 2013 r. – przyp. tłum.], gdy tylko sytuacja polityczna się uspokoiła. Mimo to miasto nigdy nie było dla mnie czymś więcej niż krótkim przystankiem – miejscem, gdzie

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Spółdzielnia utopia
i
Michael Tellinger, Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)
Przemyślenia

Spółdzielnia utopia

Agnieszka Drotkiewicz

Zaczynam pisać ten tekst, już nie wiem który raz. Kasuję, zaczynam od nowa i znowu kasuję. Nie jest on o mnie, a jednak mam wrażenie, jakby był jednym z bardziej osobistych od dawna.

Wśród pisarzy, których czytam i lubię od lat, przeważają autorzy krytyczni wobec rzeczywistości. Książki, filmy, przedstawienia teatralne ważne dla mnie, to w większości te, które mają wstrząsnąć, przestraszyć, dać do myślenia. Odkąd pamiętam, uważałam dystopie za pouczające. Tymczasem nie sposób nie zauważyć, że dystopie nieustająco realizują się i aktualizują. Nie dam rady policzyć, ile razy słyszałam, że żyjemy w świecie Opowieści podręcznej, Roku 1984, a jeśli będziemy mieć „szczęście”, to w Nowym wspaniałym świecie. Obawiam się też, że przekaz twórców, którzy chcieli nas przestrzec, obudzić, częściej bywa dla nas raczej mroczną rozrywką, niż inspiracją do zmiany.

Czytaj dalej