Hokeista? Na bank!
Wiedza i niewiedza

Hokeista? Na bank!

Wojtek Antonów
Czyta się 14 minut

Jako nastolatek był fanem słynnego hokeisty Wayne’a Gretzky’ego i złodzieja Ronniego Biggsa. Kiedy dorósł, sam zaczął grać w hokeja i napadać na banki. Pod koniec lat 90. stał się najbardziej poszukiwanym przestępcą w Europie. Przez sześć lat wodził za nos policję w Budapeszcie i zyskał status bohatera narodowego. Nazywali go The Whisky Robber.

W latach 1993–1999 w Budapeszcie do­szło do 29 napadów z bronią w ręku. Celem były zwykle mniejsze placówki pocztowe lub bankowe, a przestępstwa przypisano jednemu sprawcy, którego prasa nazwała The Whisky Robber. Przez sześć lat rabuś pozostawał nieuchwytny, a kolejne skoki zrobiły z niego gwiazdę mediów. Widząc gigantyczną korupcję i afery rządowe, obywatele cieszyli się, że w końcu ktoś kradnie po prostu jak bandyta, a nie – jak politycy – w białych rękawiczkach.

Najbardziej upokarzający dla budapesztańskiego wydziału do spraw rozbojów był 13. napad. W marcu 1996 r. po opróżnieniu w pobliskim barze dwóch szklaneczek whisky Johnnie Walker z lodem przestępca z pistoletem w dłoni wszedł do niewielkiego oddziału poczty przy ulicy Kemenes i powiedział głośno: „Przepraszam, ale to jest napad”. Według świadków The Whisky Robber ucharakteryzowany był tak, że przypominał Lajosa Varjú, szefa wydziału, który pracował nad jego sprawą. Identyczny garnitur w paski, taki sam wąs i kapelusz.

Podczas napadu jeden z pracowników zdołał wcisnąć połączony bezpośrednio z policją przycisk alarmowy, jednak oficer dyżurny zbagatelizował zgłoszenie. Kilkanaście minut później cały wydział pędził już na miejsce. Tak bardzo się śpieszyli, że ich dwa samochody zderzyły się ze sobą. Gdy w końcu przyjechali, po rabusiu został tylko delikatny zapach whisky i puste kasy. Były za to ekipy stacji TV2, które nagrały przybycie inspektora Varjú, komentując całe zajście trochę w duchu Monty Pythona: „I na koniec wreszcie przybywa policja”.

Ucieczka z Transylwanii

Attila Ambrus – bo tak naprawdę nazywał się złodziej – urodził się w Transylwanii, którą Węgry utraciły na rzecz Rumunii. Ten region zamieszkuje węgierska grupa etniczna Szeklerów, która wśród swoich protoplastów całkiem słusznie może się doszukiwać pewnego Huna o imieniu Attyla. To właśnie na cześć tego awanturnika z IV w. nadano imię chłopcu, który

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Superekspres himalajski
i
zdjęcie: Kalle Kortelainen/Unsplash
Wiedza i niewiedza

Superekspres himalajski

Paulina Wilk

Sile jego marzeń uległ nawet chiński reżim. Zarażający optymizmem Nepalczyk jako jedyny został w tym roku wpuszczony na położoną w Tybecie Sziszapangmę. Ta góra poddała się mu ostatnia. W rekordowym tempie zdobył wszystkie 14 ośmiotysięczników.

Warunki nie rozpieszczały, aż tu nagle – pogoda dla bogaczy. W nocy z wtorku na środę 22 maja 2019 r. wokół Everestu, najwyższej góry świata, utworzyło się okno sprzyjającej aury. Wiał słaby wiatr, był lekki opad śniegu i przejrzyste niebo. Wszyscy chcieli wejść. Wszyscy, czyli 200 wspinaczy z wydanymi przez Nepalczyków pozwoleniami i ponad 100 pomocników – przewodników i Szerpów. Czekali na tę szansę w namiotach od kilkunastu dni, dla wielu było to marzenie życia, drogo ich kosztowało. Nikt nie zamierzał odpuścić, a na Evereście nie było też nikogo, kto mógłby zapanować nad silnym pragnieniem tak dużej grupy. Spośród 59 oficerów łącznikowych – wyznaczanych obligatoryjnie przez rząd Nepalu do opieki nad ruchem i zdarzeniami na tej górze – w bazie zjawiło się zaledwie pięciu. I nie chcieli wchodzić wyżej. To niezaaklimatyzowani urzędnicy państwowi, źle znoszą duże wysokości, ich kompetencje są teoretyczne. A właśnie ci łącznicy powinni powstrzymać część ekip przed wyjściem na szczyt i udrożnić ruch na pionowej trasie.

Czytaj dalej