Evolucja wodza
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Marzenia o lepszym świecie

Evolucja wodza

Maciej Wesołowski
Czyta się 5 minut

Evo Morales był pierwszym w historii Boliwii prezydentem państwa wywodzącym się z ludów prekolumbijskich. Szybko zyskał sympatię wyborców, ale też równie szybko ją stracił.

Górniczy ród byłego prezydenta Boliwii wywodzi się z Altiplano, jednak on sam – pochodzący z ludu Ajmara – wychowywał się już w prowincji Chapare, gdzie jego rodzina żyła z uprawy roli. Mały Evo dorastał w skrajnej biedzie. Z sześciorga jego rodzeństwa dorosłości dożyło tylko dwoje – pozostali zmarli z głodu. W tej okolicy jeszcze w latach 90. XX w. nikt nie miał dostępu do elektryczności, a jedynie 2,5% mieszkańców korzystało z bieżącej wody i kanalizacji. We wczesnej młodości Evo dał się poznać jako lokalny aktywista. Stworzył od zera klub piłkarski i grupę muzyczną, w której grał na trąbce. Jak wielu jego ziomków uprawiał kokę, z czasem został nawet przywódcą ruchu jej hodowców – cocaleros. Nietrudno się domyślić, że miał przez to sporo kłopotów – był bardzo ostro zwalczany przez lokalny establishment.

Być może to właśnie ubogie dzieciństwo i doświadczenie głodu sprawiły, że Evo już w wieku kilkunastu lat dość radykalnie przeciwstawił się systemowi. Szybko został liderem lewicowego Ruchu na rzecz Socjalizmu (Movimiento al Socialismo, w skrócie MAS) i prawdziwym symbolem emancypacji rdzennych mieszkańców kraju. Już jako początkujący polityk przypominał, że Boliwia ma w konstytucji zapis o wielonarodowości: przedstawiciele rdzennych narodów w tym kraju to aż 68% społeczeństwa (kolejne kilkanaście procent stanowią Metysi), a poza hiszpańskim wśród oficjalnych języków są keczua, ajmara i guarani. Mimo to aż do roku 2006 nikt z reprezentantów ludów prekolumbijskich nie mógł nawet marzyć o fotelu prezydenta kraju. W niemal każdym publicznym wystąpieniu Morales wytykał władzom przejawy społecznej niesprawiedliwości. Starając się o miejsce w parlamencie, obiecywał walkę z biedą oraz zerwanie z neoliberalną i proamerykańską polityką rządu. Twierdził, że zniesie zakaz uprawy koki, z której żyje wielu drobnych rolników, przeważnie z grup etnicznych Keczua i Ajmara.

W 1997 r. wybrano Eva do Izby Deputowanych – i to jako posła z największą liczbą głosów. Jednak jego pierwszy start w wyborach prezydenckich był nieudany. Uzyskał 22% głosów i zajął drugie miejsce. Przegrał. Udało się w roku 2006. Morales zdobył 54% i został pierwszym w historii Boliwii i drugim w dziejach całego świata latynoamerykańskiego – po Meksykaninie Benicie Juárezie – prezydentem państwa wywodzącym się z ludów prekolumbijskich.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Od razu po objęciu stanowiska zaczął realizować swoją politykę radykalnej zmiany. Ważnym jej elementem było zwiększenie udziału ludności rdzennej w rządzeniu krajem. Wyraz temu Evo dał już w swoich pierwszych przemówieniach, które wygłosił nie po hiszpańsku, ale w języku ajmara. Podobną demonstracją były również stroje nowego prezydenta – głównie swetry z włókna alpaki – oraz uczestnictwo w tradycyjnych ceremoniach ludowych, od których odżegnywali się jego poprzednicy. Już na samym początku pierwszej kadencji prezydent zaczął też przygotowywać grunt pod nową konstytucję Boliwii.

Ostatecznie uchwalono ją w 2009 r. I przyniosła sporo nowego. Każda z grup etnicznych określana jest tam jako osobny naród. Ich obrzędowość, tradycje i mity stały się oficjalnie elementem państwowej tożsamości. Konstytucja wprowadzała również zasadę większej partycypacji rdzennej ludności we władzach wszystkich szczebli, a także gwarantowała jej szeroką autonomię i wyznaczała parytety etniczne w instytucjach prawodawczych. W tym czasie powołano też Ministerstwo Dekolonizacji, które miało zająć się zwalczaniem wszelkich przejawów rasizmu i dyskryminacji na tym tle, a dzień 12 października ogłoszono w Boliwii Świętem Dekolonizacji.

Zmiany gospodarcze okazały się jeszcze bardziej radykalne. Morales zapowiedział nacjonalizację sektora wydobywczego – głównie ropy i gazu ziemnego. Ostatecznie do tego nie doszło, ale na skutek nacisków boliwijskiego rządu potężne firmy z tej branży, takie jak BP, Total czy ExxonMobil, musiały pójść na daleko idące ustępstwa i zgodzić się na wysokie świadczenia na rzecz państwa. Z tych nowych środków uruchomiono szereg programów społecznych. Matkom zaczęto wypłacać nieznany tu wcześniej zasiłek macierzyński, uczniom – stypendia szkolne, zapomogi otrzymali również seniorzy. Przez kolejne lata rządów socjalistycznego prezydenta systematycznie spadał w kraju wskaźnik ubóstwa. W sumie liczba ubogich i skrajnie ubogich Boliwijczyków zmalała niemal dwukrotnie. Nową doktrynę określono jako kapitalizm państwowy.

Wiele z tych działań wywołało gwałtowną reakcję rządów mających swoje interesy w Boliwii. Po protestach Stanów Zjednoczonych w 2008 r. z La Paz w trybie natychmiastowym wydalono ambasadora tego kraju. Zacieśniły się za to relacje Boliwii z Kubą, Wenezuelą i Brazylią. Przede wszystkim jednak nowy prezydent wzbudzał zachwyt rodaków. Poparcie dla niego w tym czasie przekraczało 80%.

Ale nowa konstytucja wprowadzała jeszcze jedną zmianę. Referendum ze stycznia 2009 r. zniosło zasadę jednokadencyjności na najwyższym stanowisku w państwie. Co więcej, zdaniem boliwijskiego Sądu Najwyższego pierwsza kadencja Eva Moralesa nie liczyła się do owego limitu, dzięki czemu miał on szansę ubiegania się o dwie kolejne!

Te rozwiązania wzbudziły sporo kontrowersji. Nawet zdaniem bliskich niegdyś współpracowników Evo się zmieniał. „Evolucja” zaczęła się u niego objawiać nieprzytomnym napawaniem się władzą. Po pierwszych kilku latach jego rządów sprzeciw wobec prowadzonej przez niego polityki zaczęli wyrażać już nie tylko wielcy biali latyfundyści czy mieszkańcy miast, lecz także część z najuboższych. Po raz pierwszy Boliwijczycy tłumnie wyszli na ulicę, gdy w 2010 r. w górę poszły ceny benzyny.

W 2016 r. Morales przegrał po raz kolejny – tym razem fiaskiem zakończyło się referendum na temat możliwości jego startu w kolejnych wyborach. Mimo to obsadzony jego poplecznikami Trybunał Konstytucyjny uznał ograniczenie liczby kadencji na tym stanowisku za niekonstytucyjne.

Od tego momentu cały kraj zaczął się gotować. Morales zaostrzył politykę wobec opozycji, wprowadził cenzurę mediów, a nawet powołał specjalny organ do spraw „zwalczania przeciwników prezydenta w mediach społecznościowych”.

Boliwia wybuchła 20 października 2019 r. po kolejnych wyborach, w których Evo Morales wystartował jak gdyby nigdy nic po raz czwarty. Ludzie wyszli na ulicę, domagając się jego ustąpienia. Tłum zdemolował prezydencką rezydencję w Cochabamba. Interweniowały wojsko i policja. Jednak wtedy sytuacja się odwróciła: część policji przeszła na stronę manifestantów. Evo Morales uciekł z kraju – najpierw do Meksyku, a potem do Argentyny. Niedawno wrócił. Nie pełni już żadnej funkcji publicznej, lecz słychać głosy, że próbuje rządzić krajem „z tylnego siedzenia” – nowy prezydent Boliwii Luis Arce jest przecież członkiem kierowanej przez Eva partii MAS, a karierę zaczynał jako minister gospodarki w jego pierwszym rządzie.

Czytaj również:

Nad świętym jeziorem
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Wiedza i niewiedza

Nad świętym jeziorem

Maciej Wesołowski

Według rdzennych mieszkańców Andów to tutaj zaczął się świat. W tym miejscu swój początek miało też państwo Inków. Jak dziś żyje się nad jeziorem Titicaca?

Na początku była ciemność. Słońce, gwiazdy oraz Księżyc jeszcze nie istniały. I wtedy z jeziora Titicaca wyłonił się Stwórca – Apu Qun Tiqsi Wiraqutra (z keczua: Człowiek z Piany Morskiej, czyli po prostu Wirakocza) – i rozpoczął się cud stworzenia. Na Ziemi pojawili się ludzie giganci, którzy błądzili w ciemnościach. I powiedział bóg Wirakocza, że świat ma być piękny. Ludzie giganci żyli w spokoju, dopóki nie rozgniewali Stwórcy nieposłuszeństwem. Wtedy to Pan Wszystkiej Rzeczy popadł we wściekłość. Na Ziemię zesłał potop, a ogromnych ludzi zamienił w kamienie – stoją dziś w Tiahuanaco w okolicach świętego jeziora.

Czytaj dalej