Dzieci mówią, jak jest.
i
Niños de Píritu, fot. J.A. Vergara
Rozmaitości

Dzieci mówią, jak jest.

Przepraszam – jak żyć!
Ewa Pawlik
Czyta się 11 minut

Tym razem z pytaniem „Jak żyć?” postanowiłam zwrócić się do ludzi, którym udaje się istnieć w dużej mierze poza systemem. Praca zarobkowa nie drenuje im duszy, normy społeczne i konwenanse ważą sobie lekce, a czas upływa im przeważnie na beztroskiej zabawie i swobodnym wyrażaniu siebie, często krzykiem. Dolce vita!

W panelu eksperckim zasiedli zatem: Hanna, Wanda, Lusia, Eitan i Felek. Średnia wieku 4,2.

– Kochani, mam tekst do opracowania. Muszę napisać o tym, jak żyć. Pomożecie?

Felek: Nie.

Eitan: O rany, ale nuda! Przecież to jest proste! – ten ekspert wydaje się poirytowany banalnością zagadnienia. – Trzeba jeść. Nie za dużo, nie za mało. Ale na pewno trzeba jeść. A poza tym dbać o swoje rośliny, dbać o swoje zwierzęta. I tyle.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Więcej od niego nie wyciągnę. Czuję, że jakoś go rozczarowałam. Eitan opuszcza salę i w milczeniu odchodzi w stronę huśtawek. Jeszcze tego nie wiem, ale on już nie wróci.

– Felku, czy chciałbyś coś dodać do wypowiedzi brata?

Felek: Nie.

– Myślisz, że to ważne, by żyć dobrze?

Felek: Nie.

– Lusiu, a Ty jesteś zadowolona ze swojego życia?

Lusia: Jestem zadowolona, gdy są moje urodziny.

– Czyli jesteś zadowolona tylko raz w roku? A w pozostałe dni?

Lusia: W pozostałe dni jestem szczęśliwa. Cały czas.

– Niedługo urodziny Gustawa, to też będzie dobry dzień!

Lusia: A po co mam iść na nie swoje urodziny?!

Potrzebuję konkretu. Czegoś w punktach. Jakiegoś przepisu.

Z pomocą nadchodzi Hania: Nie można pić za dużo niezdrowego soku. Trzeba być miłym i dobrym.

Lusia: Trzeba pomagać, gdy komuś coś się stało. Jak ktoś płacze, to trzeba mu pomóc.

– A jeśli ktoś cię denerwuje albo ma zły humor?

Hania i Lusia: Trzeba mu dać coś słodkiego!

Wanda: Albo zabawkę!

Lusia: I niech się uspokoi!

Notuję. Muszę uzupełnić zapasy zabawek. Mam je komu rozdać.

– A co z pracą? Czym się zajmować?

Lusia: Chcę mieć taką pracę, w której mogłabym robić słodycze i je zjadać.

– Część musiałabyś sprzedawać, inaczej nie zarobisz.

Lusia: Sprzedawałabym to, czego już nie dam rady zjeść.

Hania: A ja chciałabym mieć taką pracę, że robiłabym słodycze i je sprzedawała. I jadła!

Wanda: Ja chcę taką pracę!

Lusia: Nie, ja chcę!

Hania: Nie, to moja praca!

– Słuchajcie, mogę porozmawiać z rodzicami i zamienimy się. Wy pójdziecie za nas do pracy.

Lusia: Dobrze! Będę mogła sobie kupować, co zechcę.

– Owszem, ale dopiero po uregulowaniu wszystkich rachunków.

Lusia: Hę?

– Musiałabyś zapłacić za mieszkanie, za prąd, za wodę, za Internet do bajek, musiałabyś kupić mi buty, bo potrzebuję nowych…

Lusia: O nie! Nie ma mowy, nie ma szans.

Hania: Wy pracujecie, my się bawimy. Takie jest życie!

– Dzieciaki, ja naprawdę muszę napisać ten artykuł. Powiedzcie mi jeszcze coś mądrego o życiu, proszę!

Hania: Jak masz alergię na dmuchawce, to nie dmuchaj w nie zbyt długo.

Lusia: Dmuchaj trochę. Byle nie za dużo.

Wanda: No, jak masz alergię, to tylko trochę!

– Felek, myślisz, że to się w ogóle nada do druku?

Felek: Nie.

 

Czytaj również:

Roztańczona aktywistka
i
Josephine Baker, zdjęcie: George Hoyningen-Huene, 1929 r., © George Hoyningen-Huene Estate Archives
Doznania

Roztańczona aktywistka

Stach Szabłowski

Josephine Baker wyszła ze slamsów, ale nigdy o nich nie zapomniała – mówiła o tym, stojąc u boku Martina Luthera Kinga podczas marszu na Waszyngton. Kiedyś była oglądana jako „egzotyczna piękność”, dzisiaj jej taniec rozpatrywany jest w kategoriach sztuki zaangażowanej.

Trwająca jeszcze do 1 maja berlińska wystawa poświęcona Josephine Baker ma tytuł Icon in Motion (Ikona w ruchu). Bo naturalnym żywiołem tej wszechstronnej artystki był właśnie gest, performans, taniec, którym rozgorączkowała międzywojenną Europę.

Czytaj dalej