Latem kupiłem dwie pary butów do biegania. Pierwszą – w profesjonalnym sklepie w Warszawie, z doradcą, konsultacją i plakatem Mo Faraha na ścianie. Drugą – w Szklarskiej Porębie, w sklepiku-straganie na deptaku, gdzie można też było dostać ciupagi made in China i oscypek made in Bóg wie gdzie. Pierwsze buty wybierałem przez godzinę z chyba stu par, które znajdowały się w sklepie, druga to była sierota na swojej półce, wzięta niemal bez przymierzania. Ceny przemilczę, ale podam ich stosunek: pierwsze buty były równo pięć razy droższe.
Co się stało później? Dokładnie to, co można przewidzieć. A więc w butach drogich i lansiarskich biega mi się fatalnie, są niewygodne, nie mogę ich wyczuć, lewa stopa pronuje, a prawa supinuje, do piętnastego kilometra wszystko boli, po piętnastym – już wszystko jedno, byle do końca, byle tylko je zdjąć. A te tańsze, kupione od ręki? Ach, słowa tego nie oddadzą, leżą od razu i idealnie, jestem w nich jak szampan – lekki, doskonały.
Ale dlaczego zadręczam Was tymi szczegółami? Dlatego, że to świetna ilustracja, że my, współcześni stoicy, musimy porzucić ów wytarty pogląd naszych ojców założycieli, wedle którego świat jest urządzony racjonalnie i sprawiedliwie. Optymistyczną wizję harmonijnego świata można oczywiście atakować huraganem Harvey („Jak możliwe są takie kataklizmy w tym niby ułożonym świecie? Szach-mat teiści!”), ale, co najciekawsze, nie trzeba wcale wytaczać tych argumentów armat. Można dać się wykazać wróblom. Nie potrzeba monsunu, wystarczy para butów, by rozleciał się ład świata. Ale jak?
Z ostatniej chwili!
U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?
Jeżeli postrzegam świat jako nieprzewidywalny i przypadkowy (polecam tę optykę!), jako pozbawiony porządku, ładu, a już na pewno jakiejkolwiek racjonalności, to absurdalne zdarzenia typu „tanie buty – super, a drogie leżą fatalnie” są czymś, czego należy spodziewać się na porządku dziennym. I to jest sytuacja dość prosta. Z obolałymi stopami i złością na koszty radzę sobie po stoicku, a resztą nie zawracam sobie głowy. Ale pomyślcie teraz, co się stanie, jeżeli będę się starał zachować tę wiarę w racjonalność i harmonię świata. Dojdzie mi dodatkowy ciężar, nawet większy i dotkliwszy niż poprzednie. Będę musiał sobie wytłumaczyć, jak taka bezsensowna rzecz mogła się wydarzyć w moim ładnym, poukładanym świecie. Jak to się stało, że droższe buty, zamiast mile przewidywanej jakości i amortyzacji, przyniosły mi rozczarowanie i stratę kasy, a te tanie, zdjęte z losowej półki okazały się strzałem w dziesiątkę. Zamiast robić spokojne wybieganie w tańszych butach, będę musiał wkładać czas i energię w to, żeby pogodzić sobie w głowie ten konsumencki absurdzik z wiarą w racjonalność świata. Ta wiara przestaje być więc jakąkolwiek pociechą, oparciem czy optymizmem. Staje się ciężarem, który przytłacza i kosztuje. A jeśli wiara w coś nie dość, że kontrfaktyczna, to jeszcze nieprzydatna... po co w ogóle ją mieć?
Data publikacji:

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!