Dużo tęsknię
i
ilustracja: Igor Kubik
Wiedza i niewiedza

Dużo tęsknię

Opowieści z czasów zarazy
Czyta się 2 minuty

Nasi czytelnicy mają różne pomysły na radzenie sobie z dziwnym czasem pandemii i kwarantanny. O swojej strategii na przetrwanie pisze czytelniczka.

W czasach zarazy dużo tęsknię.

Tęsknię za i tęsknię do.

Tęsknię za wystawianiem twarzy do słońca w oczekiwaniu na autobus. Za wiatrem, który nosi różne temperatury i zostawia je gościnnie na moich ustach – tam, gdzie odczuwam je najwyraźniej. Za zapachami pchającymi mi się do nosa bez żadnych przeszkód. Za chodzeniem po świecie wolno, swobodnie, bez przygotowanych argumentów na to, czemu akurat jestem gdzieś, a nie w domu. Za zostawaniem w nim z wyboru, a nie z braku wyjścia. Tęsknię za obiadami na mieście, piknikami w parku, spontanicznością i różnorodnością.
Tęsknię
za
byciem w podróży.
Tęsknię za moją wolnością – wyglądu, miejsca do bycia, przemieszczania się, korzystania ze świata, w którym żyję. Ale wiem, że ona gdzieś tam jest i czeka na mnie.
A najbardziej to tęsknię za przytulaniem przyjaciół bez pytania o to, czy się nie boją.

Moje „tęsknoty do” niektórzy nazywają marzeniami albo życzeniami. A ja tęsknię do zmian w świecie, bo czasem doświadczam ich namiastek, więc już wiem, jak to jest. I są to prawdziwie życiodajne momenty. Tęsknię do kontaktu międzyludzkiego opartego na spojrzeniach prosto w oczy, unoszeniu kącików ust, dotyku przelotnym albo upartym, chcącym przekazać samej istocie drugiego człowieka: „Jestem. Jestem tu dla ciebie”. Do relacji z Mamą Ziemią opartej na bezgranicznej wdzięczności, szacunku, trosce, poczuciu wzajemnej odpowiedzialności. Do większego skupienia na byciu, takim opartym bardziej na uważności, docenianiu i doświadczaniu niż na posiadaniu, chronieniu się, unikaniu. Tęsknię do tych wszystkich najpiękniejszych, naturalnych jakości, które nosimy w sobie my – ludzie, ale teraz chyba ze strachu (często nawet nie swojego) odkładamy je na dalszy plan.

Ostatnio, tęskniąc, uczę się, poznaję, odnajduję, nazywam to, co dla mnie ważne. Przyglądam się i sprawdzam: czy kiedy tęsknię do weekendu w górach, to wołają moje potrzeby przestrzeni, kontaktu z naturą, niezależności? Czy tęskno mi do ciebie, bo autentyczność i miłość są dla mnie wartością? Pozbywam się starych interpretacji w żalu i pretensjach, a w ich miejscu kiełkuje spokój. Bo każda tęsknota, westchnienie, cięższe opadnięcie ramion i ciepło w okolicy mostka mówią mi, że jest we mnie coś pięknego, żywego. I ja chcę się o to piękne i żywe troszczyć: łzami, uśmiechem, przymknięciem oczu, wspomnieniem, opowieścią. Być z tym, co ważne, trwać, nie przestawać.


Szanowni Czytelnicy! 

Czeka nas trudny i niepewny czas. Wierzymy, że wspierając się nawzajem, przetrwamy tę zimę i każdą następną porę, która postawi przed nami kolejne wyzwania. Dlatego zachęcamy Was do dzielenia się swoimi doświadczeniami i opowieściami kwarantannowymi oraz strategiami przetrwania. Najciekawsze teksty będziemy publikować na naszych łamach. 

Tekst powinien mieć maksymalnie 4 tysiące znaków ze spacjami i zostać wysłany na adres [email protected]. W temacie wiadomości prosimy o wpisanie hasła “Opowieści z czasów zarazy”. 

Z wyrazami szacunku, Redakcja przekroj.pl

Czytaj również:

Poszedłbym na miasto
i
ilustracja: Igor Kubik
Przemyślenia

Poszedłbym na miasto

Opowieści z czasów zarazy
Maciej Stroiński

Największe zgęszczenia ludzkie, znane jako miasta, są obecnie „odwołane”. Może dlatego, że Wuhan to również miasto. Dzisiaj rolą miasta jest nie spełniać swojej funkcji, nie gromadzić ludzi. Wszyscy mają być u siebie, stacjonować na osiedlu prawie jak na zamku, my home is my hotel and my hospital.

Nic nie ciągnie do śródmieścia. Kina zamknięte, knajpy zamknięte, no, wszystko zamknięte, a najgorzej, że teatry, ale – jak się okazuje – „bez tej miłości można żyć” (Wisława Szymborska). Strindberg pytał w Do Damaszku: „Jak żyć bez muzyki?”; odpowiemy mu po latach, że wystarczy YouTube, jeżeli komuś nie wadzi wieść swe życie przed ekranem.

Czytaj dalej