Takie historie tylko nad Wisłą...
W sądzie grodzkim odbyła się sprawa pp. Narcyza Nóżki i Albina Gwizdka o kradzież damskiego kostiumu kąpielowego wraz z gumowym czepkiem i pantofelkami.
Jeden z oskarżonych p. Gwizdek nie tłumaczył się wcale, stał z opuszczoną głową i rumieńcem wstydu na licach.
Za to towarzysz jego błysnął tak wysoką klasą krasomówczą, użył tak przekonywujących argumentów, że tylko nieporozumieniu chyba zawdzięczać trzeba, że nie uzyskał wyroku uniewinniającego dla siebie i przyjaciela.
Z ostatniej chwili!
U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?
– Gorąco było proszę wysokiego Sądu jak rzadko, to tyż poszliśmy z tem tu obecnem koleżką mojem Gwizdkiem Albinem, na plaże.
Przychodziem, dają nam bileta i mówią: prosiemy do kabin się rozebrać.
– Czego? Żeby nam kto męską konferencję nawalił i żebyśmy zmuszone byli na gołego do domu gazować? Nie ma tak dobrze, ubranie położemy przy sobie na piasku.
Ale nam derektor plaży dał słowo honoru, że nikt łachów nie gwizdnie. W przeciwnym razie on za wszystko płaci. Ano kiedy tak, to jazda. Rozebraliśmy się, szafkie zamkli i idziem na piasek.
A tu krzyk się zrobił jak cholera, kobiety zaczęli uciekać, dzieciom oczy zakrywać, bo co się pokazało? Koleżka Gwizdek kąpielowych majtek przez nieuwagie w domu zapomniał i cielesną autonomią publiczne zgorszenie uskuteczniał.
Pożyczyłem ma się rozumieć kubełka od jakiegoś chłopaczka i jako tako kolegie gdzieniegdzie przyokrywszy nazad do kabin zaciągłem.
Ponieważ, że nigdzie nie można było kostiumu pożyczyć, z kalesonów kąpielowe majtki się zrobiło i jazda do wody. Ja sobie spokojnie po kozacku pływałem i wszystko było korekt, żeby nie to, że koleżce zachciało się nurka dawać.
Skoczył dobrze, ale patrzyć – goły z wody wychodzi. Zgubił wszystko w wodzie!
Wtenczas myślę sobie, co tu robić, jak pragnę zdrowia? Wpakowałem go po same szyje w wodę i mówię: „siedź, a ja poszukam”.
Ale gdzie tam, najwyższy sądzie – kamień woda.
– Znakiem tego nie ma inszej rady, tylko muszę znowuż dać nurka i komuś pod wodą majtki z pierwszej krzyżowej ściągnąć – powiedział koleżka i skoczył.
Nie wytrwało dwóch minut, wypłynął cholera w kostiumie, ale damskiem z falbankamy i perelinką, nawet gumiane pantofle miał na nogach.
Ale to był dopiero początek. Patrzyć, pokazuje się z wody jakaś pani starsza, krugom jak syrena, bo nawet czepek z głowy koleżka Gwizdek jej zabrał.
Na razie nic nie sporutowała, ale jak się ludzie zaczęli śmiać, schowała się pod wodę, na Gwizdka ręką pokazuje i krzyczy: „Trzymać złodzieja”.
Ma się rozumieć nadlecieli ciecie od plaży i obydwóch nas przykaraulili.
Faktycznie koleżka postąpił nieładnie – tak się w towarzystwie nie robi.
To tyż zwróciłem mu na to uwagie, ale mnie wytłomaczył, że podgazowany był i o męskie ambicje mu się rozchodziło. Kostiumu nawalić nie chciał, pożyczkie tylko zrobił, żeby się do kabiny dostać.
Gdyby przewód sądowy został przerwany w tym miejscu niewątpliwie oskarżeni otrzymaliby pełną rehabilitację. Ale że sędzia postanowił zbadać kilku świadków, sprawa przybrała odmienny nieco obrót.
Jakkolwiek świadkowie byli brani przez pana Nóżkę w krzyżowy ogień pytań, z uporem twierdzili, że kostium ściągnięty został nie w wodzie, tylko przy kasie, w momencie gdy poszkodowana, kupując bilet, odłożyła na chwilkę walizeczkę, w której się znajdował.
Wobec tego sędzia całą dramatyczną opowieść o przeżyciach w falach Wisły uznał za fantazję i skazał obydwu plażowiczów na 6 miesięcy.
Tekst z archiwum, nr 273/1950 r.
Data publikacji:

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!