Bałtyckie dzisiaj
i
W sierpniu 1989 r. 2 mln Litwinów, Łotyszów i Estończyków stanęło ręka w rękę. Bałtycki łańcuch ciągnął się na 600 km i wyrażał niepodległościowe dążenia tych narodów. Zdjęcie: Jaan Künnap (CC BY-SA 4.0)
Wiedza i niewiedza

Bałtyckie dzisiaj

Maciej Wesołowski
Czyta się 10 minut

Obecnie Litwa czerpie dochody w dużej mierze z turystyki, Łotwa stawia na ekologię, a Estonia przoduje w cyfryzacji. To dobre kierunki rozwoju. I podróży, ­szczególnie gdy jeszcze nigdy tam nie byliście.

W siadam do balonu, którym polecimy nad Wilnem. Nasz opiekun i przewodnik Kęs­tas zapewnia, że litewska stolica to jedyne stołeczne miasto w Europie, nad którym można w ten sposób regularnie się przemieszczać. Z tej perspektywy nieźle widać, jak zmienia się Litwa. Wilno nadal pełne jest barokowych i renesansowych pałaców, kościołów oraz kamienic, a nieco dalej od centrum – postsowieckich blokowisk. Ale jeśli balon poszybowałby np. w stronę kurortu Połąga nad Bałtykiem, zobaczylibyśmy coraz więcej nowych budynków wzniesionych w ascetycznym skandynawskim stylu, niemal niczym nieróżniących się od tych w Szwecji, Finlandii czy Norwegii.

Litwa. Kot i wino

Zatrzymajmy się jednak jeszcze chwilę nad litewską stolicą. Jedną z jej najciekawszych dzielnic jest Użupis, czyli Zarzecze – buzujący przyczółek bohemy. 1 kwietnia 1997 r. zaniedbany i uważany za dość niebezpieczny rejon miasta, który przed wojną stanowił dzielnicę żydowską, ogłosił się niezależną republiką artystów. Wymyślono jej flagę i godło. Powstał lokalny parlament, zaczęto nawiązywać „stosunki dyplomatyczne” z innymi państwami i drukować użupijską walutę. Jak grzyby po deszczu (a w Litwie można je wręcz kosić) powstawały kolejne artystyczne kawiarnie, kluby i galerie. W jednej z nich można dziś zobaczyć zdjęcia Dalajlamy odwiedzającego republikę, a także oficjalne pismo wysłane przez biuro papieża Franciszka w reakcji na propozycję nawiązania kontaktów między Zarzeczem a Watykanem. Na murach nieopodal cieszą zaś oko efektowne murale – w tym ten przy ulicy Paupio, z wypisaną konstytucją republiki. I tak, przykładowe punkty konstytucji mówią: „Człowiek ma prawo mieszkać obok Wilenki, a Wilenka płynąć obok człowieka. Człowiek ma prawo umrzeć, lecz nie jest to jego obowiązkiem. Człowiek ma prawo być niekochanym, aczkolwiek niekoniecznie. Człowiek ma prawo do leniuchowania lub nicnierobienia. Człowiek ma prawo być nieznaczący i nieznany. Kot nie musi kochać swojego gospodarza, ale w trudnej chwili powinien mu pomóc”. Trochę dalej stoi pomnik Jezusa Spadochroniarza, a jeszcze dalej monument jajka, z którego wykluł się… anioł.

Sztuka performatywna to dziś jeden z „towarów”, którymi chwali się Litwa. Niewiele jest w Europie miejsc tak intrygujących i wyrazistych jak Zarzecze. A przy tym tak mało wciąż znanych. Ale współczesne Wilno ma do zaoferowania dużo więcej. Warto zwrócić uwagę na miejsca proponujące tzw. fine dining – kuchnię wyrafinowaną, pełną niezwykłych smaków i nieszablonowo podaną. Prowadzona przez Deivydasa Praspauliauskasa restauracja Amandus chwali się daniami będącymi krzyżówką tego, co najlepsze w narodowej kuchni litewskiej, i wpływów skandynawskich. Nowatorskie połączenia smaków zapewnia też lokal o nazwie D’Eco. To również jedno z coraz liczniejszych w litewskiej stolicy miejsc, w których wegetarianie i weganie nie muszą czuć się dyskryminowani. Co ważne, Litwini nie boją się i nie wstydzą odwołań do tradycyjnej kuchni chłopskiej. Chwalą się znakomitym ciemnym chlebem, pierogami, cepelinami (u nas znanymi jako kartacze), chłodnikiem, daniami z ziemniaków i kapusty. A hasło „litewskie wino” częściej oznacza tu produkt z agrestu, porzeczek czy jabłek niż winogron. Wszystko znakomitej jakości i nierzadko serwowane w bardzo wykwintny sposób.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Jak się żyje w Litwie tym, których nie stać na fine dining? Podobnie jak w Polsce. Zarobki są tu porównywalne, ceny nieco wyższe. Nie płaci się jednak czynszu, obowiązują tylko opłaty za gaz, prąd, wodę i wywóz śmieci. Należności za centralne ogrzewanie reguluje się jedynie w sezonie­ grzewczym: od listopada do kwietnia. Jest także sporo zabezpieczeń socjalnych.

Według badania Eurobarometru Litwini są najbardziej świadomą w dziedzinie ekologii nacją w regionie. Doskonale rozpoznawalny jest tu symbol Local Organic (lit. Ekologinis žemės ūkis) oraz inne – oznaczające ekologię, odpowiedzialne rolnictwo czy leśnictwo. W kraju rozwinięte są programy recyklingowe; bardzo szybko udało się wdrożyć system segregacji odpa­dów oraz przekonać obywateli do odpowiedzialnych nawyków konsumenckich. Zdaniem międzynarodowych instytucji to w Litwie jest obecnie najlepsza na wschodnim wybrzeżu Bałtyku infrastruktura wspierająca działania pronaturalne. Wielu Litwinów w ostatnich latach przeszło na weganizm lub wegetarianizm, nierzadko z powodów ekologicznych.

Łotwa. Rolnicy i taromaty

Podobną drogę rozwoju obrała Łotwa. Kraj o niemal identycznej powierzchni jak Litwa, pełen lasów i łąk. Ta wszechobecna zieleń stała się dla rządzących drogowskazem – dość szybko mieszkańcy tego liczącego 2 mln obywateli państwa odkryli, że ich szansą jest rolnictwo. Klimat oraz jakość gleb sprzyjają tu produkcji owoców i zbóż, ale też hodowli zwierząt na mięso i mleko.

Łotysze mówią o sobie, że są „ludźmi lasu”. Nie przypadkiem – lasy pokrywają dziś prawie połowę tego państwa. Przed drugą wojną światową zajmowały zaledwie 25%, w czasach sowieckich kraj był jednak intensywnie zalesiany, a podstawowym źródłem państwowego dochodu stało się wydobycie torfu oraz pozyskiwanie drewna. Niska gęstość zaludnienia i skupienie niezbyt uciążliwego przemysłu wokół stolicy sprawiły, że Łotwa jest krajem szalenie atrakcyjnym przyrodniczo.

Nazwa „ludzie lasu” może również sugerować mocny związek Łotyszy z naturą i łotewski styl życia: spacery po lesie, zbieranie grzybów, łowienie ryb, spędzanie czasu nad wodą, a także pielęgnowanie lokalnych tradycji i kultury. Rytm życia wciąż – jak przed wiekami – wyznaczają tu pory roku i zmieniająca się cyklicznie przyroda.

To harmonijne współżycie z naturą przekłada się na różne sfery życia, w tym gospodarkę. Dzisiejsza Łotwa chce być postrzegana jako kraj eko. Nawozy coraz częściej są oparte na kompoście, który powstaje na bazie krowiego łajna i resztek warzyw, np. dyń. Powszechnie odchodzi się od nawozów sztucznych. Coraz mniej chemii jest też w środkach ochrony roślin. 15-procentowy udział ekologicznych użytków rolnych wśród wszystkich tutejszych pól zapewnia Łotyszom miejsce w ścisłej czołówce krajów Unii Europejskiej.

Dobrym przykładem dbałości o naturę są dwa tutejsze parki narodowe: Gauja w okolicach Rygi oraz położony na wybrzeżu Bałtyku Kemeri, z wartościowymi formacjami roślinnymi i geologicznymi, ale też np. stanowiskami archeologicznymi. Zagrożone gatunki roślin i zwierząt – ujęte w Łotewskiej czerwonej księdze – objęto ochroną. Poza tymi dwoma parkami działają także liczne narodowe rezerwaty przyrody oraz parki natury.

Wciąż bardzo ważne dla Łotwy jest morze: bałtyckie wybrzeże ciągnie się przez prawie 500 km. Powodzeniem – nie tylko zresztą wśród łotewskich turystów – cieszy się zwłaszcza kurort Jurmała, pełen kolorowych drewnianych domów i sosnowych lasów, z szerokim dostępem do wody. Poza tym wielkie wrażenie na zwiedzających robi dawny hanzeatycki port Ryga, gdzie mieszka aż jedna trzecia Łotyszy. W czasach ZSRR masowo przyjeżdżali tu sowieccy filmowcy. Miasto przeważnie udawało którąś z metropolii zachodniej Europy.

Ekologicznemu stylowi życia służy również funkcjonujący w Łotwie system kau­cyjny. W jego ramach do specjalnych automatów, zwanych taromatami, można oddawać opakowania szklane, plastikowe butelki i puszki. Podobny system działa również w Litwie.

Ale nie tylko dlatego Łotwa ma coraz lepszą prasę za granicą. Łotysze, podobnie jak Estończycy, chlubią się superszybkim Internetem i ograniczoną biurokracją. A także równością w dostępie do edukacji i prestiżowych stanowisk: kobiety są tu menedżerkami, polityczkami, sędziami dużo częściej niż w wielu innych krajach Unii Europejskiej. Atutami Łotwy są niskie w porównaniu z krajami Zachodu ceny oraz łatwość założenia własnej firmy. Inwestorów przyciąga bardzo liberalny, przejrzysty system podatkowy z relatywnie niskimi stawkami i przyjazne prawo bankowe. Podatek dochodowy od osób prawnych wynosi tu 15%, a więc to jeden z najniższych w całej Unii Europejskiej. Taki sam jest podatek od kapitału prywatnego. Standardowa stawka VAT to z kolei 21%. Szereg dwustronnych umów chroni zagraniczny biznes przed podwójnym opodatkowaniem. Rachunki otwierane w łotewskich bankach są objęte ścisłą tajemnicą. Za jej złamanie grożą wysokie kary. Co istotne, łotewskie instytucje bankowe prężnie rozwijają też systemy zdalnego zarządzania rachunkami. Zagranicznych przedsiębiorców zachęca również powszechna znajomość języków obcych, z angielskim na czele.

Wiele z krajowych projektów przygotowywano latami. Sprawy znacznie przyśpieszyło przyjęcie w 2004 r. Republiki Łotewskiej do Unii Europejskiej i wejście do strefy euro – 10 lat później. Do dzisiaj z funduszy europejskich wpłynęło tu ponad 10 mld euro. Dzięki temu istotnie wzrosły dochody i standard życia obywateli. Obecnie to 68% europejskiej średniej, podczas gdy przed rokiem 2004 było to 48%. Istotnie wzrosła także, do 380 euro, krajowa płaca minimalna.

Estonia. Kraj jednorożców

Estończycy żartują, że jedynymi czynnościami administracyjnymi, których nie mogą dzisiaj załatwić zdalnie, są ślub i rozwód. I w zasadzie to już nie jest tylko żart. Według ostatnich badań Estonia jest światowym liderem, jeśli chodzi o cyfryzację usług oferowanych obywatelowi przez państwo i łatwy dostęp do szybkiego Internetu. Biurokrację ograniczono tutaj do minimum, co zdecydowanie podnosi komfort życia. Obywatel swoje dane osobowe wprowadza do systemu wyłącznie raz, resztę ten już bierze na siebie. Od prawie 20 lat mieszkańcy tego malutkiego kraju korzystają z podpisu elektronicznego. Wiele spraw urzędowych, w tym np. rozliczenie podatków, można załatwić tu online w kilka minut.

Wszystko zaczęło się w 1996 r. Wtedy to – zaledwie pięć lat po ogłoszeniu niepodległości – rząd Estonii zdecydował się na Tiigrihüpe, czyli Tygrysi skok. W tym czasie dostęp do Internetu miało zaledwie 2% ludzi na Ziemi. Nie każdy wierzył w rewolucję, jaką niesie za sobą Internet, ale Estończycy szybko i trafnie zdiagnozowali sytua­cję. Bardzo młody (średnia wieku nie przekraczała 35 lat) rząd wieszczył powstanie tzw. społeczeństwa cyfrowego i pierwszy na świecie odważnie w nie zainwestował.

W ramach programu dla szkół zakupiono nowoczesne komputery oraz ­pakiety oprogramowania. Zainstalowano ­szybkie łącza internetowe, a nauczyciele przeszli intensywne kursy ICT (information and communications technologies). Powstał ­także portal edukacyjny Teachers Net­Gate wspomagający pedagogów. ­Kolejnym krokiem był projekt tzw. e-gimnazjum. Wkrótce już 97% szkół w kraju miało dostęp do sieci. W 2000 r. na jeden szkolny komputer przypadało 25 uczniów – jak na ówczesne standardy był to znakomity wynik. Upowszechniano też Internet wśród prywatnych użytkowników. Jeszcze w tym samym roku estoński parlament uchwalił, że ­dostęp do sieci to jedno z podstawowych praw.

Namacalne efekty tych zakrojonych na wielką skalę działań pojawiły się zaskakująco szybko. W 2003 r. grupa estońskich programistów – ze wsparciem Szweda Nik­lasa Zennströma i Duńczyka Janusa Friisa – stworzyła komunikator internetowy Skype, który osiem lat później sprzedano za ogromne pieniądze Microsoftowi.

W kolejnych latach Estonia jeszcze bardziej postawiła na start-upy, zwłaszcza te z branży ochrony zdrowia. W zawrotnym tempie rozwija się estoński e-biznes. Na milion mieszkańców przypada aż 800 start-­upów (w Polsce – 50). Poza tym znajduje się tu najwięcej na świecie, per capita, tzw. jednorożców (ang. unicorn), czyli spółek wycenianych na ponad miliard dolarów. W liczącym 1,3 mln mieszkańców kraju jest aż siedem spółek tego typu.

Według szacunków rządu Estonii zaawansowana cyfryzacja pozwala rocznie zaoszczędzić 1400 lat czasu pracy – tyle zajęłoby jednemu urzędnikowi wypełnianie papierowych wersji wszystkich formularzy, które petenci wypełniają samodzielnie poprzez internetowe platformy – i daje zysk aż 2% PKB w ciągu 12 miesięcy. Cyfrowy obieg dokumentów jest nie tylko szybszy i wygodniejszy, lecz także zdecydowanie bezpieczniejszy dla obywatela niż tradycyjny. Łatwiej o kontrolę potencjalnej przestępczości gospodarczej. Każdy obywatel ma obecnie cyfrowy dowód tożsamości i sam decyduje, które dane ujawnia – również urzędnikom. A ci nie mają prawa zaglądać do tych wrażliwych danych bez solidnego uzasadnienia. Każdy nieuprawniony dostęp do nich może zostać uznany za przestępstwo.

Poza tym trwają już prace nad integracją danych w różnych kanałach cyfrowych – urzędowych, bankowych i społecznościowych (takich jak Skype, Facebook, Instagram, WhatsApp) – aby ułatwić ich użytkownikom proces uwierzytelniania się. Zintegrowany system ma pomóc obywatelowi w sytuacjach, gdy nie wie, do kogo powinien się zwrócić w danej sprawie. To sztuczna inteligencja ma go skierować do odpowiedniego adresata.

Cyfrowa tożsamość daje nieograniczone możliwości, o czym pewnie jeszcze nieraz się przekonamy – twierdzą Estończycy. Oni sami przekonują się o tym szybciej niż inni. Niedawno pilotażowo wprowadzono tu program cyfryzacji sądownictwa. W sprawach, w których wartość sporu nie przekracza 7 tys. euro, żywi sędziowie zastępowani są czasem przez… algorytmy. Chociaż już apelację rozpatruje, przynajmniej na razie, sędzia człowiek.

Od kilkunastu lat Estonia jest również w ścis­łej światowej czołówce w rankingu PISA, czyli prestiżowego międzynarodowego badania umiejętności uczniów, którzy ukończyli 15. rok życia. Nastoletni Estończycy znakomicie sobie radzą, jeśli chodzi o czytanie ze zrozumieniem, matematykę i nauki przyrodnicze – we wszystkich tych dziedzinach są najlepsi w Europie; na świecie wyprzedza ich tylko kilka nacji azjatyckich. Świetnie wykształceni, krea­tywni młodzi ludzie mają szansę znaleźć zatrudnienie na całym świecie – i pracować oczywiście głównie online.

Czytaj również:

Bałtyckie historie
i
Inflanty w XVII w., Joan Blaeu, Atlas "Maior Sive Cosmographia Blaviana", Amsterdam 1665 r., David Rumsey Map Collection, Stanford Libraries (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Bałtyckie historie

Jakub Niedźwiedź

Jedni patrzyli bardziej na zachód, drudzy – na południe. Wszyscy nad wyraz cenili sobie wolność. Historia krajów bałtyckich to dzieje niełatwej walki o autonomię.

Nazwy tych trzech państw często wymieniamy jednym tchem i traktujemy jako całość. Jednak losy Litwy, Łotwy oraz Estonii – choć niejednokrotne splecione – są zdecydowanie osobne. Już nawet pobieżna ich znajomość ułatwia zrozumienie, na czym polegają kulturowe, religijne, a także językowe różnice między tymi trzema państwami i narodami.

Czytaj dalej