Arkana zbierania kań
i
Czubajka kania, zdjęcie: Molnar Szabolcs Erdely/Pixabay (domena publiczna)
Dobra strawa

Arkana zbierania kań

Łukasz Łuczaj
Czyta się 3 minuty

Kania, naukowo czubajka kania (Macrolepiota procera), to grzyb wyjątkowo smaczny, ale też owiany ponurą legendą – jest niemalże polską rybą fugu.

Bardzo często słyszę: „Kani nigdy nie zbieram, bo przecież można ją pomylić z muchomorem…”. Owszem, grzyb ten można pomylić z różnymi „trujakami”, ale wystarczy odrobina wiedzy, by ustrzec się takich wpadek. Od razu trzeba zaznaczyć, że nie sposób pomylić kani z niezwykle niebezpiecznym muchomorem sromotnikowym (Amanita phalloides), który ma kapelusz bez łatek, o jednolitej fakturze, zielonawy lub biały. Kapelusz kani jest natomiast biały, nakrapiany. Z muchomorów już najbardziej ją przypomina muchomor plamisty (Amanita pantherina), mniej trujący od muchomora sromotnikowego i mniej niebezpieczny, bo objawy zatrucia występują szybko, dzięki czemu łatwiej udzielić poszkodowanemu pomocy. Składem chemicznym przypomina muchomora czerwonego, więc jest też silnie halucynogenny. Muchomor plamisty, podobnie jak kania, ma szary kapelusz, jednak dużo grubszy trzon, na którym nie znajdziemy ruchomego pierścienia. I odwrotnie niż u kani plamki na jego kapeluszu są jaśniejsze od tła. Można też je łatwo zdjąć. A gdy zajrzymy pod kapelusz, znajdziemy białe blaszki (u kani – w kolorze kawy z mlekiem). Różnic jest więc całkiem sporo.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Znacznie trudniej odróżnić kanię od grzyba nazywającego się sinoblaszek czerwieniejący (Chlorophyllum rhacodes). Jest bardzo do kani podobny, z tą różnicą, że bywa zwykle ciut mniejszy, nie ma „mięsnego” przyjemnego zapachu, a miąższ jego kapelusza czerwienieje po przełamaniu. Należy jeszcze dodać, że na trzonie brak typowego dla kani wężykowatego desenia. Wiele osób zbiera sinoblaszka i go jada. U niektórych ludzi może on jednak wywoływać biegunki lub niestrawność, więc lepiej go omijać. Prawdziwie niebezpieczny (śmiertelnie trujący) jest natomiast inny grzyb z tego rodzaju – Chlorophyllum molybdites. W Polsce nie rośnie – spotyka się go w cieplejszych krajach Europy i w Ameryce Północnej. Wygląda prawie identycznie jak kania, ale ma zielone zarodniki. Czasem widać to już na blaszkach dojrzałych kapeluszy, ale lepiej położyć kapelusz na białej kartce na kilka godzin. Należy więc uważać, zbierając grzyby w innych krajach. To, co wygląda tam na jadalne i podobne do naszych grzybów, jadalne być nie musi!

Na koniec dodam jeszcze ostrzeżenie przed czubajeczkami. Są to jakby miniaturowe wersje kani, o kapeluszach kilka razy od niej mniejszych. Zawierają bardzo toksyczne amatoksyny (podobnie jak u muchomora sromotnikowego). Najczęściej do zatruć dochodzi po zjedzeniu czubajeczki cielistej (Lepiota helveola) mającej rudy kapelusz i pozbawionej ruchomego pierścienia.

Czytaj również:

Panie, hoduj kanie
i
zdjęcie: Biodiversity Heritage Library/Flickr
Dobra strawa

Panie, hoduj kanie

Łukasz Nowacki

Czy próbowaliście hodować grzyby? To co innego niż klasyczne ogrodnictwo, ale może dać dużo radości. Naukę, która zajmuje się badaniem królestwa grzybów, nazywamy mykologią, a ja pragnę Was zachęcić do „mykoogrodnictwa”.

Kania

Uwielbiam jeść grzyby, a jednym z moich ulubionych dań jest sznycel z kapelusza czubajki kani (Macrolepiota procera). Anglosasi często nazywają czubajkę grzybem parasolowym, a w Polsce mówi się na nią powszechnie kania lub sowa. Kanie można uprawiać we własnym ogrodzie i jest to niebywale proste. Poniżej przedstawię na to dwa, moim zdaniem genialne, sposoby.

Czytaj dalej