Architektoniczne  dowody zbrodni
Ziemia

Architektoniczne dowody zbrodni

Zygmunt Borawski
Czyta się 5 minut

W 1996 r. brytyjski historyk David Irving, znany z upartych prób negowania nazistowskich zbrodni, wytoczył proces Deborah Lipstadt, autorce książki Denying the Holocaust. W książce tej Lipstadt zaliczyła Irvinga do grona apologetów Hitlera, którzy starają się nie tylko zmniejszyć skalę morderstw popełnionych w obozach koncentracyjnych, ale wręcz kwestionują istnienie komór gazowych, a tym samym także Holokaustu.

Irving uznał, że książka Lipstadt znieważa go i stawia w złym świetle, dlatego postanowił walczyć o swoje dobre imię w sądzie. W brytyjskim systemie prawnym to nie poszkodowany ma dowieść, że padł ofiarą pomówienia, lecz pozwany musi udowodnić, że nie znieważył powoda. Przed Deborah Lipstadt i jej obrońcami stało więc trudne zadanie. Na szczęście wpadli na pomysł, by powołać na świadka Roberta Jan van Pelta, holenderskiego historyka architektury.

Już przed procesem van Pelt miał opinię jednego z największych ekspertów od obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Profesor przygotował na potrzeby sądu obszerny i wyczerpujący raport projektowo-budowlany, w którym przedstawił niezbite dowody na to, że obozy koncentracyjne były obozami zagłady, a komory gazowe istniały i wymordowano w nich ponad milion osób.

Lipstadt wygrała proces, a van Pelt stał się jednym z głównych jego bohaterów. Dzisiaj, po 16 latach od zakończenia rozprawy, holenderski profesor i jego zespół z Uniwersytetu w Waterloo w Kanadzie postanowili opowiedzieć o raporcie, który nie tylko pomógł oskarżonej wygrać proces i skazać Davida Irvinga na banicję ze świata rzetelnych historyków, ale przede wszystkim wprowadził Auschwitz do debaty o architekturze. Stał się też istotnym wkładem w rozwój dziedziny o nazwie Forensic Architecture (architektura śledcza), sytuującej się na pograniczu architektury, technologii, prawa, historii i praw człowieka. Poświęcona mu wystawa The Evidence Room (Pokój dowodów) była jedną z najlepszych na tegorocznym Biennale.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Prawda na rysunku

Raport liczy ponad 700 stron. Van Pelt przeanalizował całą niezniszczoną przez Niemców dokumentację rysunkową i zdawczo-odbiorczą, wśród której zachowały się nawet pokwitowania od wykonawców i podwykonawców. Analizując rysunki nazistowskich architektów, można wywnioskować, jakie modyfikacje – i w jakim celu – wprowadzano na bieżąco w obozowych budynkach. Jednym z dowodów na zbrodnicze intencje projektantów jest dokumentacja zmian sposobu otwierania drzwi w komorach gazowych. Do 1942 r. pomieszczenia te służyły jako kostnice i ich drzwi otwierały się do wewnątrz. Później, gdy zaczęto w nich masowo mordować ludzi, trzeba było je przeprojektować. W chwili wpuszczenia gazu do komory wybuchała panika. Osoby stojące najbliżej otworów, przez które wpuszczano gaz, ginęły od razu. Reszta przerażonych więźniów rzucała się do ucieczki w kierunku zabarykadowanych drzwi. Część ginęła stratowana, najsilniejsi, którzy wspinali się po ciałach innych, dusili się gazem. Spiętrzone zwłoki blokowały drzwi – oprawcy nie mogli ich potem otworzyć. Dlatego trzeba było je przerobić tak, by otwierały się na zewnątrz.

na zdj. obudowany wizjer na drzwiach prowadzących do komory gazowej
na zdj. obudowany wizjer na drzwiach prowadzących do komory gazowej

W centralnym pawilonie Biennale mogliśmy przyjrzeć się przedmiotom i obiektom małej architektury zrekonstruowanym w skali 1:1 przez van Pelta i jego zespół. Były wśród nich solidnej konstrukcji drzwi komory gazowej, zaopatrzone w obudowany stalowymi prętami wizjer. Pozwalał on sprawdzić, czy wszystkie ofiary już zginęły. Pręty chroniły przed zbiciem szkła przez duszących się ludzi. Pokazano też wykonaną ze stalowej siatki kolumnę, przez którą wprowadzano z dachu wprost do komory gazowej cyklon B, i przekrój ściany z otworem służącym temu samemu celowi. Całości dopełniły zdjęcia, rysunki i inne dokumenty potwierdzające, że w Auschwitz-Birkenau budowano komory gazowe i krematoria. 
Kuratorzy wystawy zadbali jednak o to, aby zaoszczędzić zwiedzającym nadmiaru emocji i wzruszeń na widok tych makabrycznych eksponatów – całe pomieszczenie oraz znajdujące się w nim przedmioty zostały pomalowane na biało. Pozbawienie machiny zbrodni właściwych dla niej cech – koloru, zapachu i faktury – kieruje uwagę odbiorcy na jej istotę, pozwalając skupić się na technicznym aspekcie ekspozycji. 

Projektanci w czarnych mundurach

Sam van Pelt opowiadał podczas wernisażu, że są to najbardziej zbrodnicze przedmioty, jakie kiedykolwiek zaprojektował architekt. I to on, na równi ze zleceniodawcą, jest odpowiedzialny za sposób, w jaki zostały wykorzystane. Architekci, najczęściej oficerowie SS, działali w obozie prawie do końca jego istnienia. W biurze kreślarskim, które znajdowało się na jego terenie, pracowali również więźniowie. Szefem biura, podlegającego Centralnemu Zarządowi Budowlanemu Waffen-SS i Policji w Oświęcimiu, był Karl Bischoff, architektami zaś Austriacy Fritz Ertl i Walter Dejaco. Za projekty i budowę krematoriów odpowiadała firma Topf und Söhne, z jej głównym inżynierem Karlem Prüferem. Bischoff nigdy nie doczekał się procesu. Prüfer zmarł na udar w radzieckim obozie jenieckim w 1952 r. Inżynierowie Ertl i Dejaco zostali uniewinnieni w procesie wytoczonym im w 1972 r. z powodu rozbieżności w zeznaniach świadków i nieumiejętnego wykorzystania  dowodów przez oskarżycieli. 

Van Pelt napisał w swojej książce The Case of Auschwitz, przedstawiającej koleje procesu przeciwko Irvingowi, że budowa obozu Auschwitz-Birkenau była przełomowa dla historii architektury – pierwszy raz w dziejach świata wybudowano infrastrukturę, która miała służyć unicestwieniu tak wielkiej grupy ludzi. Pięć tysiącleci historii architektury, rozpoczętych wraz z postawieniem małego akropolu nieopodal Mosulu na terenie dzisiejszego Iraku, zwieńczyła budowa Krematorium II w Birkenau. Na powierzchni nie większej niż 250 m² w kilka lat zamordowano pół miliona osób.   

 

na zdj. rekonstrukcja elementów komory gazowej w Auschwitz-Birkenau
na zdj. rekonstrukcja elementów komory gazowej w Auschwitz-Birkenau

W latach 80. XX w. Robert Jan van Pelt był adiunktem w Katedrze Historii Architektury na Uniwersytecie Virginia. Przeforsował, by na liście 750 budynków z dziejów architektury, które każdy student powinien znać, znalazło się również Krematorium II. Uważał, że to budowla równie istotna, jak katedra w Chartres i Partenon – symbole cywilizacji. Inni profesorowie polemizowali z van Peltem, argumentując, że estetyka krematorium nie jest godna uwagi, a jego twórcy nie cieszyli się odpowiednią renomą, by zaliczyć ten obiekt do katalogu godnych zapamiętania. Van Pelt odpowiedział im jednak, że „(…) budynki, które wzbudzają nasz strach, mogą być bardziej wymowne niż te, które wzbudzają w nas poczucie szczęścia”. Jeżeli naziści zakwestionowali naszą wiarę we wszelkie instytucje i kulturę naszej cywilizacji, to tym samym zakwestionowali architekturę w ogóle. I jeżeli architektura była zawsze ucieleśnieniem ideałów, do których dana cywilizacja aspirowała, to w tym wypadku architekci okazali się współtwórcami jej upadku.

Czytaj również:

Okładzina z aspiracji
i
zdjęcie: Hannes Coudenys
Przemyślenia

Okładzina z aspiracji

Zygmunt Borawski

Zdaniem australijskiego architekta Robina Boyda brzydota w przestrzeni i architekturze może wynikać albo z chęci niszczenia przestrzeni, albo z nieumiejętnej i nieporadnej próby jej upiększenia. Ta druga kategoria jest bardziej niebezpieczna.

Kiedyś byliśmy jednym z najbiedniejszych krajów w Europie, ale i najpiękniejszym. Dzisiaj zyskaliśmy bogactwo, ale wraz z nim straciliśmy piękno” – skonstatował w 2012 r. Philippe Daverio, włoski pisarz i krytyk sztuki. Ironia tym boleśniejsza, że Daverio wypowiedział te słowa na konferencji poświęconej palladiańskim willom, które przez stulecia były wzorem architektury rezydencjonalnej dla Europy i obu Ameryk. Dzisiaj krajobraz Półwyspu Apenińskiego niszczą rozlewające się bezwładnie przedmieścia, coraz większe strefy przemysłowe, zwiększająca się liczba samochodów oraz bezpardonowa i bezduszna deweloperka. Pomiędzy rokiem 1990 a 2005 ponad 3 mln metrów kwadratowych terytorium Włoch zostały zabetonowane. To prawie tyle, ile liczą sobie regiony Lazio i Abruzzo razem wzięte.

Czytaj dalej