Page 18FCEBD2B-4FEB-41E0-A69A-B0D02E5410AERectangle 52 Przejdź do treści

O wiośnie mamy zielone pojęcie!



Kup wiosenny „Przekrój”!

188 stron do czytania przez trzy miesiące. „Przekrój” w nowym formacie jest wygodniejszy do przeglądania i idealnie mieści się w skrzynce pocztowej. Zamów i ciesz się lekturą – tylko tutaj w niższej cenie. Sprawdź!

Przekrój
Z okazji dziesiątej, jubileuszowej edycji AFF przygotowałem wielobarwny kolaż uczuć, które buzowały ...
2019-11-04 00:00:00
Przekrój poleca

Wszystkie stany amerykańskiego kina na 10. American Film Festival

„The Place of No Words” reż. Mark Webber
Wszystkie stany amerykańskiego kina na 10. American Film Festival
Wszystkie stany amerykańskiego kina na 10. American Film Festival

Nigdy nie byłem w Stanach, jakoś się nie układało. Ale po kilku wizytach we Wrocławiu mogę śmiało powiedzieć: znam ten kraj. W końcu American Film Festival to podróż przez różne rejony i stany amerykańskiego kina, w całym jego bogactwie i artystycznej rozciągłości. Z okazji dziesiątej, jubileuszowej edycji AFF przygotowałem wielobarwny kolaż uczuć, których buzowały we mnie w ostatnich latach na tym festiwalu. Mam nadzieję, że da wam to wyobrażenie o tym, jak to jest udać się myślami za ocean, by inaczej spojrzeć na ten magnetyczny, mityczny, wciąż nieznany dorobek amerykańskiej kultury.

Czyta się 9 minut

Stan zagrożenia – Lód płonie, reż. Leila Conners

 „Lód płonie” reż. Leila Conners
„Lód płonie” reż. Leila Conners

My, Ziemianie, znajdujemy się niewątpliwie w trudnym położeniu. No bo rzeczywiście: głupota i chciwość człowieka zmieniła życie na Ziemii, zwłaszcza nad Arktyką – za sprawą kurczenia się pokrywy śnieżnej – krąży widmo końca świata. Lód płonie, dokument Leili Conners, powstał z niepokoju, ale także w coraz rzadszym przypływie wiary w to, że może jednak da się coś zmienić. Uczeni, naukowcy i innowatorzy na całym świecie wręcz kipią od pomysłów, przekonując, że wcale nie musimy wyjeżdżać z naszej planety nogami do przodu. W gruncie rzeczy w kwestię wyciągania ludzkości z bagna za uszy wchodzą dwie zasadnicze sprawy. Po pierwsze, użycie istniejących technologii, które mogą skutecznie powstrzymać dramatyczne zmiany klimatu, po drugie – dobra wola rządzących. I może jeszcze jedna: trzeba pamiętać, że czas na działanie jest tylko teraz. Tu nie ma żartów, czuję się w obowiązku odnotować ten film na szczycie mojej listy i wylać na niektóre głowy kubeł zimnej głowy. W końcu Lód płonie to potwierdzenie sytuacji, w której nasz świat rozpada się na kawałki, a my skocznie zmierzamy ku końcowi.

Stan nieważkości – Proxima, reż. Alice Winocour

Zamów prenumeratę cyfrową

Z ostatniej chwili!

U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?

 „Proxima” reż. Alice Winocour
„Proxima” reż. Alice Winocour

Jest w tym filmie kawał prawdy o podróżach kosmicznych ukazanej z innej, świeżej perspektywy. Proxima to rzecz o astronautce, która bierze udział w wyczerpującym szkoleniu Europejskiej Agencji Kosmicznej. Alice Winocour uparcie jednak ściąga swoją bohaterkę na ziemię – każe jej czasem zawiesić na haku skafander, porzucić marzenia o międzygwiezdnych wojażach i przypomina, że jest przecież mamą 7-letniej Stelli. Alice Winocour przeformułowuje dotychczasowe zasady filmowej gry, czyniąc z Proximy nie tyle opowieść o bitwie człowieka z kosmosem, ile pojemną dyskusję na temat kobiet, które kroczą po ścieżce aspiracji, torują sobie drogę do kariery, jednocześnie skacząc w ogień za swoimi dzieci. Według notatki uznanej krytyczki na stronie „Screen Daily” występ w tym „ambitnym”, „ważnym” i „zapierającym dech piersiach” filmie dla Evy Green jest rolą życia. I choć mało subtelne i wysoko chwytliwe hasło dla potencjalnych dystrybutorów, Winocour rzeczywiście potrafi wydobyć z talentu aktora wszystko, co w nim najlepsze. I wie, jak z tego pomysłowo skorzystać.

Stan ciągłego napięcia – Klaun Wrinkles, reż. Michael Beach Nichols

 „Klaun Wrinkles” reż. Michael Beach Nichols
„Klaun Wrinkles” reż. Michael Beach Nichols

Wspominam ten film z powodów osobistych. Po pierwsze, postać klauna stanowiła istotną część mojego dzieciństwa, gdyż obsesyjnie się jej bałem. W moich najwcześniejszych koszmarach występowały trupio blade twarze usmarowane szminką. Pech chciał, że jedna z najciekawszych propozycji sekcji American Docks opowiada o ukrywającym się pod maską klauna facecie, który zawładnął zbiorową wyobraźnią Amerykanów w 2014 roku. Wrinklesa widziano w różnych miejscach w całym kraju. Skąd przyszedł? Nie wiadomo. Logika jego wizerunku była nieznana, niedookreślona, dlatego sprawą szybko zaczęła interesować się policja. Rok później udzielił wywiadu „Washington Post” i pojawiło się całkiem zwyczajne wyjaśnienie. Był to człowiek, który nie zamierzał poddać się drętwej nudzie emerytury i rozkręcił własny biznes. Został klaunem do wynajęcia, ale takim, którym nie rozwesela dzieci, lecz straszy je na zlecenie samych rodziców, jeśli… zachowywały się niegrzecznie. Michael Beach Nichols ponownie odsłania kawałek irracjonalnej, całkowicie nieznanej Ameryki. Rzecz w tym, że dla jednych film będzie źródłem wiedzy oraz poznania, dla innych koszmarem, który nie przechodzi z wiekiem.

Stan błogosławiony – Dwóch papieży, reż. Fernando Meirelles

 „Dwóch papieży” reż. Fernando Meirelles
„Dwóch papieży” reż. Fernando Meirelles

Kardynał Bergoglio (dziś papież Franciszek) i papież Benedykt XVI  różnią się jak ogień i woda. Pierwszego nazywano od początku pontyfikatu „reformatorem” i „papieżem empatii”, drugiego „strażnikiem starego porządku” i „papieżem dogmatu”. Pierwszy co chwila zdaje się organizować porządki w stolicy Apostolskiej, jest wielbicielem szwedzkiego kwartetu ABBA; drugi czuje ducha bigoteryjnej instytucji, uznaje się za miłośnika klasycznej sonaty fortepianowej. Kierunki ich podróży są przeciwne, na pozór nie łączy tych skrajnych tonacji nic poza obecnością w jednym kadrze. Koniec końców, z Dwóch papieży Meirellesa wynika jednak, że ci dwaj pasterze Watykanu wcale się nie wykluczają. A nawet więcej – całkiem sporo ich ze sobą łączy. To mądry, uderzający w żartobliwe tony i dostarczający różnorakich refleksji film, w którym zbawieniem okazuje się osiągnięcie porozumienia. W sprawie naprawy i nakreślenia ludzkiej twarzy Kościoła, ale też pod kątem pogodzenia dzisiejszego świata, który dzieli się nie tylko na zwolenników muzyki klasycznej lub hitów ABBY.

Stan baczności – Sztuka samoobrony, reż. Riley Stearns

 „Sztuka samoobrony” reż. Riley Stearns
„Sztuka samoobrony” reż. Riley Stearns

W centrum Sztuki samoobrony stoi księgowy o gołębim sercu i pragnieniu sprawiedliwości. I za tę szlachetność oberwie w łeb na środku ulicy. Po przykrym incydencie, z którego ledwo uchodzi z życiem, bohater zamierza coś zmienić. Smutno jest spędzać życie wciąż nieufnie rozglądając się wokół, dlatego postanawia uzbroić się po zęby i być gotowym na wszystko. Szybko jednak dochodzi do wniosku, że warto odsunąć na jakiś czas tę strategię i zapisać się na zajęcia karate. Tam ma stać się prawdziwym mężczyzną: krzepkim, szorstkim samcem alfa, który słucha black metalu i pije czarną kawę unikając cukru. W tym przerażającym i zarazem nadzwyczajnie śmiesznym filmie Riley Stearns rozbraja i obezwładnia kipiące testosteronem wzorce męskich rytuałów, a jednocześnie obnaża prawdę o konstytucyjnym przyzwoleniu na nieskrępowany dostęp do broni palnej. Do przewrotnej i przenikliwej komedii Stearnsa dodajmy, że w tym momencie w USA jest prawdopodobnie więcej pistoletów niż obywateli. A ludzie, którzy uczą siedmioletnie dzieci w podstawówkach na Florydzie, noszą przy sobie minimum jedną sztukę.

Stan totalnej dezorientacji – Seberg, reż. Benedict Andrews

 „Seberg” reż. Benedict Andrews
„Seberg” reż. Benedict Andrews

Nie wiem, czy zaglądacie kiedykolwiek w biografie gwiazd filmowych. W przypadku Jean Seberg jest to lektura absolutnie obowiązkowa. Kariera aktorki mieści się zwykle w jednym zdaniu i ogranicza się zaledwie do wierzchołka góry lodowej – występu w Do utraty tchu Godarda oraz tytułu ikony francuskiej Nowej Fali. Na kartach tej biografii były jednak wydarzenia udręczające, bolesne, traumatyczne. Spójrzcie sami: na początku lat 70. aktorka zaangażowała się w walkę z nierównościami rasowymi w Stanach Zjednoczonych i opowiedziała się po stronie Partii Czarnych Panter, za co trafiła na rządową listę przeciwników politycznych. Była regularnie śledzona i podsłuchiwana przez agentów FBI. „Informacje na temat prywatnego życia Jean były nielegalnie przechwytywane, fałszowane i wykorzystywane przeciwko niej w podły sposób” – mówiła mi Kristen Stewart, która wcieliła się w rolę Seberg. W tym wstrząsającym filmie Benedicta Andrewsa każda niemal scena uwypukla poczucie osaczenia, lęk, dezorientację i kompletną panikę. To przeszywające smutkiem memento dla wszystkich tych, którzy 40 lat po tragicznej śmierci Jean Seberg, doświadczają upokarzającego naruszenia prawa do prywatności na własnej skórze.

Stan tęsknoty za starymi, dobrymi czasami – Zeroville, reż. James Franco

 „Zeroville” reż. James Franco
„Zeroville” reż. James Franco

Nowy film Jamesa Franco. Wystarczyłoby tak naprawdę zacytować tylko to jedno zdanie, by zapełnić salę podczas każdego z festiwalowych pokazów. W tym roku pupilek i nadworny artysta American Film Festival przedstawia kolejny trip z bardzo kinofilskim tłem. Według dyrektora artystycznego Stowarzyszenia Nowe Horyzonty, Marcina Pieńkowskiego, Zeroville to zaskakujący film o obsesyjnej miłości do kina, któremu bardzo blisko stylem do paranoicznej, absurdalnej stylistyki Wady ukrytej Andersona czy ostatniego filmu Tarantino. „Reżyser wciela się w postać enigmatycznego, nieco autystycznego chłopaka, który przyjeżdża do Hollywood końca lat 60. Jego umysłem zawładnęły wielkie amerykańskie klasyki, na łysej głowie ma tatuaż z wizerunkiem Elizabeth Taylor i Montgomery’ego Clifta z Miejsca pod słońcem George’a Stevensa, na twarzy zaś uśmiech Bustera Keatona” – pisze Pieńkowski. Biorąc pod uwagę atmosferę, która dwa lata temu panowała na pokazie Disaster Artist, to może być najbardziej oblegana i najbardziej udana premiera tegorocznej edycji.

Stan odmiennej świadomości – The Place of No Words, reż. Mark Webber

 „The Place of No Words” reż. Mark Webber
„The Place of No Words” reż. Mark Webber

„Gdzie idziemy, kiedy umieramy?” – to proste pytanie, wydaje się nabierać nowego znaczenia w ustach trzyletniego Bohdiego. Wiadomość o śmiertelnej chorobie taty właśnie postawiła świat chłopca na głowie, a próba wypracowania jakiejkolwiek odpowiedzi wydaje się niemożliwa. Zbliżająca się żałoba to czas, kiedy niewinna zabawa wydaje się czymś niestosownym, ale u Marka Webbera najlepszym sposobem na pogodzenie się z utratą najbliższej osoby i stawienie czoła bolesnej prawdzie, której nie mamy ochoty akceptować, okazuje się ucieczka w świat dziecięcej wyobraźni. W The Place of No Words głęboka relacja między ojcem i synem przeplata się z baśniowymi, nieraz zabawnymi przygodami umieszczonych w krainach pełnych mitycznych stworzeń i na szlakach walecznych wikingów. Nasączony goryczą film Marka Webbera okazuje się odwróceniem tradycyjnego sposobu praktykowania żałoby i prowokującą zachętą do zgłębienia żalu poprzez miłość, a nie tylko ból utraty. Ani się obejrzycie, a wylądujecie na emocjonalnym Evereście. Piękny, poruszający film.

Reżyser The Place of No Words przyjedzie do Wrocławia, by spotkać się z festiwalową publicznością. Co więcej, odbierze tam pierwszą w swojej karierze nagrodę za całokształt twórczości – Indie Star Award.

Stan zapalny – The Lighthouse, reż. Robert Eggers

 „The Lighthouse” reż. Robert Eggers
„The Lighthouse” reż. Robert Eggers

I tak powoli zbliżamy się do końca i niewykluczone, że do największego hitu nadchodzącego festiwalu: dawno, dawno temu było sobie dwóch wilków morskich, którzy zamknięci tygodniami w latarni morskiej na małej wysepce u wybrzeży Nowej Anglii, usiłowali dojść do porozumienia i popadli w obłęd. Wyobraźnia i fantazja Eggersa nie zawierają więc moralnej oceny postaci, interesują go natomiast te sytuacje, w których ludzie powoli odchodzą od własnych zmysłów i mierzą się z demonami zamieszkującymi głębiny ich umysłów. W The Lighthouse jest humor czarny jak ciemne morskie fale na wzburzonym morzu, jest też ostro, piekielnie, na granicy szaleństwa i sennego koszmaru. Powtórzę z relacji z Cannes:

„Historia dwóch odciętych od świata i uwięzionych w latarni morskiej mężczyzn układa się tak, jakbyśmy w finale wszyscy mieli zacząć uciekać przed siekierą Jacka Torrance’a ze Lśnienia. Ze wszystkiego najbardziej frapująca jest kwestia, jak Willem Dafoe i Robert Pattinson zdołali opuścić plan zdjęciowy przy zdrowych zmysłach. Nie mogę sobie w żaden sposób tego wytłumaczyć”.

Stan spoczynku – Rzymskie wakacje, reż. William Wyler

 „Rzymskie wakacje” reż. William Wyler
„Rzymskie wakacje” reż. William Wyler

W przerwach pomiędzy eksplozją klimatycznego kryzysu lub innymi opowieściami dużego kalibru, można zachować się alternatywnie: odrzucić precz troski i wziąć udział w wielkiej retrospektywie Gregory'ego Pecka. Nie gwarantuję absolutnego rozluźnienia ani happy endu, ale znajdzie się  miejsce na czarujący, zabawny film zrealizowany w Wiecznym Mieście oraz jasne słońce, które sprawi, że na naszych twarzach zakwitną rumieńce. Czego chcieć więcej od życia w listopadowe popołudnie?

10. American Film Festival odbędzie się w dniach 5-11 listopada w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu.

Za dużą dawkę inspiracji dziękuję Idzie Marszałek. 

 

Data publikacji: