Zaślubiny lodowców
i
Batura Sar i lodowce, Gilgit-Baltistan w Pakistanie, zdjęcie: Imran Shah/Flickr (CC BY-SA 2.0)
Ziemia

Zaślubiny lodowców

Klaudia Khan
Czyta się 18 minut

Tam, gdzie spotykają się pasma Himalajów, Karakorum i Hindukuszu, w wysokogórskich dolinach do niedawna przez większą część roku niedostępnych, warunki dyktują pogoda i przyroda. Lokalne społeczności nauczyły się żyć w tym pięknym, choć jakże trudnym, środowisku i z konieczności stały się samowystarczalne. Mieszkańcy tych rejonów ze wszystkimi problemami – najazdami walecznych sąsiadów, suszą czy powodziami – musieli sobie radzić sami. I udało im się wypracować kilka genialnych rozwiązań.

Do Gilgit-Baltistanu, krainy w północnym Pakistanie znanej także jako Little Tibet, a poprzednio oficjalnie nazywanej Northern Areas, można dojechać spektakularną Karakorum Highway (KKH), czyli wijącą się wzdłuż zboczy gór wąską jednopasmówką. Przejazd tą trasą to gwarancja niezapomnianych wrażeń, zarówno estetycznych, jak i ekstremalnie emocjonujących: po jednej stronie szosy jest skalista ściana, po drugiej przepaść, barierek brak, a za każdym kolejnym (ostrym) zakrętem ukazują się coraz to piękniejsze widoki. Ale KKH została zbudowana zaledwie 50 lat temu. Wcześniej, przez wieki, do osiedli w dolinach przez wysokogórskie przełęcze prowadziły jedynie górskie ścieżki. Lecz chociaż wioski i miasteczka Baltistanu były tak trudno dostępne, to nie omijały ich zastępy wojsk sąsiadujących z regionem mocarstw. Według legendy, gdy na początku XIII w. mieszkańcy Baltistanu dowiedzieli się o nadciągających z północy mongolskich najeźdźcach pod wodzą Czyngis-Chana, postanowili zagrodzić im drogę do swojego kraju i w przełęczy, która stanowiła drogę wjazdową, zbudowali lodowiec. Genialny projekt skutecznie ochronił ich przed hordami, ale co ważne, okazało się, że budowa lodowca rozwiązała także inny z poważnych problemów – brak wody.

We mgle historii

Jest wiele wersji legendy o pierwszym lodowcu zbudowanym przez ludzi. Według najpopularniejszej z nich pomysłodawcą był Qabir Syed Ali Hamdani, szyicki święty z Persji, który nawrócił lokalną ludność na islam. Legendy nie są zgodne co do tego, przed kim zapora z lodowca miała obronić mieszkańców Baltistanu: być może był to Czyngis-Chan i jego wojska, ale może też Tybetańczycy lub Ujgurzy z sąsiadujących księstw, którzy wyprawiali się do Baltistanu po łupy.

Okoliczności powstania pierwszego lodowca z inicjatywy ludzkiej (według przekazu lokalnego twórcy filmów dokumentalnych Liaqata Aliego) relacjonuje członek starszyzny z wioski Kundus: „W dawnych czasach, gdy tutejsi mieszkańcy byli jeszcze buddystami, na ich wioski często najeżdżali sąsiadujący z nimi Tybetańczycy. Zdarzyło się, że do Baltistanu przybył święty mąż i uczony z Persji. Mieszkańcy Baltistanu zażądali od niego świadectwa prawdziwości i potęgi jego religii, domagając się ochrony przed najeźdźcami. Tym uczonym był Qabir Syed Ali Hamdani i z jego polecenia i według jego instrukcji mieszkańcy wioski zbudowali lodowiec w przełęczy – pierwszy i największy lodowiec zapoczątkowany przez człowieka. Ali Hamdani przestrzegł ludzi, by nie wracali z miejsca ulokowania lodowca prostą drogą do wioski, bo lodowiec będzie podążał ich śladami i mógłby zagrozić wiosce.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Tonący lodowiec
i
Kordyliera Biała. Peru utraciło już ponad połowę swojej pokrywy lodowej i traci ją nadal./ fot. Tomás Munita
Ziemia

Tonący lodowiec

Diego Olivas Arana

Jest 10.00 rano. Stoję przy brzegu polodowcowego jeziora Palcacocha w peruwiańskich Andach. Podziwiam śnieżne szczyty – Palcaraju i Pucaranra – niewypowiedzianie piękne kolosy. Zanurzam dłonie w jeziorze: woda, mimo wysokości (4562 m n.p.m.), jest niemal letnia. To miejsce, w którym nasz świat właśnie rozpada się na kawałki. 

W drodze powrotnej przewodnik proponuje inną trasę, wzdłuż rurociągów. To znacznie prostsze – przekonuje. Kroczymy po ogromnych rurach zainstalowanych tu w 2011 r., by ułatwić transport wody z jeziora. Ich długie i ciemne macki przypominają odnóża gigantycznego pająka z koszmarów Lovecrafta. Upiorna armatura była prowizorycznym i tymczasowym rozwiązaniem jednego z bardziej palących problemów rozciągającego się wokół gór regionu Ancash: braku wody. Jej niedobór to skutek topnienia lodowca – procesu, który w ciągu ostatnich siedmiu lat znacznie przyspieszył i grozi katastrofą.

Czytaj dalej