Świerki z lasu Krukawe
i
zdjęcie: Vladimir Vinogradov/Unsplash
Ziemia

Świerki z lasu Krukawe

Michał Książek
Czyta się 9 minut

Na dębie w Puszczy Białowieskiej rośnie mały świerk. Drzewo na drzewie. Mniej więcej 20 m nad ziemią.

W lesie Krukawe pod Teremiskami niektóre drzewa rosną na malutkich wzgórkach. A jeżeli już niżej, to mają tam wysokie szczudlaste korzenie. Dziwiłem się, dlaczego tak jest, aż jesienią 2017 r. kilkudniowe deszcze wypełniły wszystkie zagłębienia wodą. Stało się jasne, że Krukawe było niegdyś lasem wilgotnym, a miejscami podmokłym. Wysepki, na których teraz rosną olsze czarne, świerki pospolite i coraz rzadsze jesiony wyniosłe, były jedynymi miejscami, gdzie nasiona nie gniły i mogły kiełkować. Szczudlarze zaś to jeszcze jeden dowód na to, że las był kiedyś podmokły: drzewka ros­ły i rozwijały się tu na powalonych pniach, które w wodzie tworzyły swego rodzaju wyspy (tzw. kłody piastunki). By z czasem sięgnąć gleby, młode świerki musiały objąć korzeniami piastunkę. Kiedy ta gniła i próchniała, ich korzenie zostawały w szczudlastym rozkroku na zawsze.

Od kilku lat w Puszczy jest sucho, więc nowe pokolenie lasu nie potrzebuje wysepek i piastunek. W ciągu ostatniego półwiecza okres zalegania śniegów w Puszczy Białowieskiej skrócił się z 80 do 40 dni. Deszcze padają, ale są to opady gwałtowne i obfite, a wszędobylskie rowy osuszające szybko wyprowadzają deszczówkę z lasu. Puszcza wysycha.

Nasiona

Jest wiosna i przyglądam się spadającym nasionom świerku. Trójkątne skrzydełka z kropką w kącie. Są lżejsze od much. Lecą różnie, niektóre od razu w dół, inne pod większym kątem, jeszcze inne zataczają koła, tworzą spirale. Tylko bardzo nieliczne próbują się wznieść. Lot jest tak nieprzewidywalny, że żaden z ptaków nie potrafi ich łowić w powietrzu. Żaden gatunek tak się nie odżywia. Schwytałem około stu, spodziewając się, że będą identyczne, ale gdzie tam, wszystkie były różne! Nie powtórzyło się ani jedno. Kształt skrzydełka jest tylko pozornie taki sam. W rzeczywistości są bardziej lub mniej pofałdowane, czasem mają małe ostrogi, czasem zatoczki. Przypominają skrzydła złotooków.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Różne kształty skrzydełek wpływają zapewne na rodzaj lotu. Świerk zdaje się próbować rozmaitych sposobów, by posłać nasiona jak najdalej, aż na łąki nad rzeczką Łutownią. Gdyby wszystkie wylądowały w jednym miejscu, skutkowałoby to ostrą rywalizacją w młodości i rychłą śmiercią wielu z nich (co i tak jest nie do uniknięcia). W interesie drzewa – a raczej gatunku – leży, by posłać „dzieci” najdalej, jak się da. Z literatury wiadomo, że nasiono świerka może lecieć nawet kilkaset metrów. Tyle wynosi jego biologiczny krok. Niby dużo jak na roślinę, ale drzewo może go postawić tylko raz w roku.

Tam, gdzie 100 lat temu upadły nasiona, teraz rosną drzewa. Świerki okazują się miejscami, w których wylądowały niespokojne punkty. Nikt ich tam nie sadził. Krukawe to zbiór liściastych i iglastych przypadków. Niewiele brakowało, a mogło być tu wszystko inaczej. Wystarczyłoby kilka bardziej mokrych lat, by i wzgórki znalazły się pod wodą. Tymczasem spełniły rolę matrycy, formy, która nadała współrzędne i wektory rozpychającej się w przestrzeni substancji organicznej. Czyli świerkom, dębom, klonom i grabom. Miejsca bez drzew to te, w których było za ciemno, za mokro, za sucho.

Na wschodnim krańcu lasu Krukawe, przy szlaku Dębów Królewskich, kilka lat temu jedno z nasion zatrzymało się na wysokości 20 m. Na potężnym konarze sędziwego dębu. Jest tam do dzisiaj, można je zobaczyć. I to nie wchodząc na drzewo.

Świerczek

Tamtego ranka dobrą godzinę tropiłem samiczkę dzięcioła białogrzbietego – gatunku, który wyginął w większości lasów. Koczowała wzdłuż Łutowni, przelatując z olchy na olchę aż w korony królewskich dębów przy Starej Białowieży. W kwietniu dzięcioły białogrzbiete siedzą już na jajach, więc liczyłem, że wskaże mi dziuplę (kują je tak estetycznie!). Żerowała dłuższy czas na dębie o imieniu Aleksander Jagiellończyk, kiedy zamiast dziupli, tuż nad samiczką, zobaczyłem świerczek. Skąd choinka tak wysoko? Na królu Aleksandrze? Przetarłem oczy, strzepnąłem kleszcza, a widok nie ustępował. Nie, świerk nie rósł za dębem, nie wystawał zza niego. Na wysokości około 20 m, w rozwidleniu konarów dębu, na drzewie rosło drzewo. Choinka. Naliczyłem około sześciu okółków gałęzi, miała więc już jakieś 10 lat (każdy okółek to rok życia plus 3–4 lata na wzrost do góry). Samiczka białogrzbieta zniknęła mi z oczu. Tej wiosny jeszcze uważniej zacząłem oglądać drzewa.

Świerczek nie rwał się do góry, raczej rósł wszerz. Obficie uiglone gałązki rozwinął szeroko, przez co przybrał postać kuli. Na ziemi takie drzewa spotyka się na otwartej przestrzeni, poza lasem, gdzie nie ma rywalizacji o światło. Podobne warunki panowały na dębie: świerk nie musiał tam konkurować z nikim i ścigać się. Trudno też było oprzeć się wrażeniu, że miał jakiś „instynkt samozachowawczy”, który chronił go przed zbyt pośpiesznym wzrostem: gdyby pędził do góry, jak jego pobratymcy na Krukawem, rychło by się przewrócił. System korzeniowy, który przyszło mu upchnąć w szczelinie bądź dziupli dębu, nie był przecież szczególnie rozległy i stabilny. Musiał się ratować jakimś wewnętrznym mechanizmem korelacji wzrostowej, który wpływa na pożądane proporcje drzewa, w warunkach właściwych raczej dzięciołom, nie świerkom.

Czy w Puszczy, zanim leśnicy usunęli tysiące okazałych dębów, mogła funkcjonować populacja „świerków dębowych”? Czy wytwarzały szyszki i nasiona? Czy ich nasiona lepiej latały niż innych świerków? Skoro były potomkami dobrych lotników? O istnieniu innego dębowego świerku donosił przed wojną śp. prof. Józef Paczoski: „[…] w oddziale 398, na konarach olbrzymiego dębu […] na wysokości około 8 m rośnie 5-letni świerk, a z drugiej strony jarzębina”. Natomiast prof. Bogdan Jaroszewicz z Białowieskiej Stacji Geobotanicznej UW spotkał niedawno świerk, który wyrósł na złamanej sośnie, 6 m nad ziemią. Drzewo miało już około 4 m wysokości, czyli sosnowo-świerkowy frankenstein liczył sobie 10 m.

Jednak drzewom trudno rosnąć na drzewach. Ich korzenie nie potrafią pobierać wody z organizmu innego żywego drzewa (tak jak robi to jemioła). Zazwyczaj rosną w pęknięciach, rozwidleniach, dziuplach tak długo, jak długo wystarczy tam wody, a ich korzenie znajdą dość materii organicznej, by zakotwiczyć chwiejny organizm. Zapewne nie trwa to dłużej niż kilkanaście lat.

Krukawe

Lubię Krukawe. Czyli kawałek Puszczy między wsią Teremiski, Starą Białowieżą a rzeką Łutownią. Zmęczone spojrzenie zawsze znajdzie tu sobie norkę. A na cokolwiek spojrzeć, wygląda jak zlepek tej samej substancji. I zdradza organiczną tożsamość z tym, co rośnie i gnije obok. Świerki, klony, dęby. Miodownik melisowaty, czworolist i gajowiec żółty. Są właściwie tym samym. Miękka próchnicza gleba składa się z tego, co z niej wyrasta: z drzew, liści i ziół. Nie dziwi znaleziona w niej noga łani, którą zjadły wilki. Odnóża i odwłoki owadów: biegaczy, kwietnicy okazałej, wepy marmurkowej. Ani „drzewa duchy”, czyli martwe kłody porośnięte mchami i wątrobowcami, których kształty coraz trudniej wyróżnić w topografii ściółki i runa. Organiczność tego lasu harmonizuje z fizjologią człowieka. Dwutlenek węgla, amoniak, siarkowodór. Wdech. Wydech. Prrrrr!

Wielka Stopa i Kurzyniec

Wszystkie świerki mają płaski system korzeniowy, ale ten nad strumykiem naprawdę tkwił jak postawiony na wielkiej kurzej łapie (nazwałem go Kurzyniec). A właściwie na samych jej pazurach. Te pazury tworzą namiot, pod który można się wczołgać, by sprawdzić, co na przykład robił tam rudzik (choć lepiej nie wchodzić pod wykroty i przechylone drzewa, mogą się „zamykać” jak pułapki!). Kurzyniec wyrósł w czasach obfitości wody, a kiedy jej zabrakło, olbrzymi organizm nie miał szans na przeżycie. Nie pomógł mu strumień, na którego brzegu stoi, bo od lat bywa pusty. Efemeryczny jak cieki pustynne. W czasie kilku majowych ulew woda pojawiła się na parę dni, ale szybko spłynęła do Łutowni rowami osuszającymi, które wykopało niegdyś nadleśnictwo.

Świerk pozbawiony wody nie potrafi obronić się przed tymi, którzy go zjadają. Jego bronią jest żywica. By ją produkować, musi pić. Odwodniony i osłabiony staje się ofiarą owadów i grzybów. Jest jednym z najbardziej wrażliwych na suszę drzew. To nie z powodu kornika drukarza świerk zamiera w Puszczy. To z powodu zamierania świerka mamy tyle kornika drukarza.

W północno-wschodniej części Krukawego, gdzie zostało niemało zielonych świerków, rośnie Wielka Stopa (tak ochrzcił ją Adam Wajrak, z którym regularnie odwiedzamy lasy nad Łutownią). Drzewo ma około 1 m średnicy, prawie 30 m wysokości i dobrze ponad 100 lat. Wielka Stopa doskonale radzi sobie z drukarzem. Lepką żywicą zalewa samce, które pierwsze wgryzają się pod korę. Wiosną w dolnej partii pnia naliczyłem sześć otworów, przez które drukarz chciał wniknąć w organizm drzewa: wszystkie były lepkie od żywicy, w jednym tkwił uwięziony chrząszczyk. Dlaczego Wielka Stopa przeżyła, a Kurzyniec nie? Być może to pierwsze drzewo ma więcej wody. Może wykształciło głębszy system korzeniowy? Choć podczas majowych wichur Stopa ruszała się, jakby chciała odejść. Nawet zdrowe świerki tkwią płytko w glebie i wywracają się bardzo łatwo.

Światło

Taki wyrwany z ziemi system korzeniowy tworzy nowy element w architekturze lasu: wykrot. W wykrotach, czyli plątaninach korzeni oblepionych ziemią i darnią, chętnie zamieszkują strzyżyki i rudziki. Gniazdo może tam zbudować nawet kos albo drozd śpiewak. A bliżej Łutowni skorzystać mogą z niego zimorodki. O tym, że w Puszczy grzebią norki właśnie w wykrotach, nie w wysokich brzegach rzek (których tu nie ma), pisał ornitolog Eugeniusz Pugacewicz. Legendarny badacz Puszczy, który znalazł niegdyś gniazdo zimorodka w korzeniach wywróconego drzewa. Ale oprócz ptaków można tam też spotkać myszy leśne i nornice rude, które chronią się na piętrach wykrotu w czasie ulewnych deszczów czy mokrych lat. No i oczywiście – siewki drzew.

Ogromna luka, jaka powstaje po fikołku świerka, jest jak otwarte w lesie okno. Zanim zamkną je gałęzie grabów, nasiona, które latami czekały na światło, przyjmują ciepło słońca i kiełkują. Dęby nie potrzebują dużo światła, by rozpocząć wzrost. Korzystają z ogromnych zapasów zgromadzonych w żołędziu. Natomiast świerki w pierwszych dniach życia wydają się potrzebować więcej słońca. Znajduję je głównie w naświetlonych miejscach. Las Krukawe uczy, że Puszcza może trwać bez wycinki, orki i sadzenia. Ma własne, od wieków sprawdzone metody odradzania się i odnawiania. Leśniczy nie jest warunkiem niezbędnym procesu fotosyntezy i podziału komórek.

Rozkopuję delikatnie jedną z siewek, by zobaczyć, czy też ma tak płaski system korzeniowy jak Wielka Stopa albo Kurzyniec. Okazuje się, że korzonek jest prosty i głęboko sięga w ziemię. Leśnicy mówią o nim palowy. Taki ma sosna, a świerkowy nazywają talerzowym. Sprawdzam jeszcze jedną siewkę i kolejną: wszystkie trzy mają proste korzonki, z pojedynczymi odgałęzieniami. Korzonek ma około jednej trzeciej długości całej siewki. Dlaczego więc później świerki zmieniają kształt korzenia? Czemu rezygnują z bezpiecznej kotwicy na rzecz płaskiej stopy, przez co tak często się wywracają? I są podatne na brak wody oraz atak kornika? Może dlatego, że wybrały strategię korzystania z gleb płytkich? I wody pochodzącej z topniejącego śniegu i deszczu? A może dlatego, że opłaca im się czasem wywrócić, by dać miejsce i światło młodemu pokoleniu? Choć to wyglądałoby na samobójstwo… Nie wiem. Ale dobrze jest czasem nie wiedzieć.

Czytaj również:

Zielone oczko – czyli 21 drzew, które pamiętają historię
i
zdjęcie: Zosia Szopka/Unsplash
Ziemia

Zielone oczko – czyli 21 drzew, które pamiętają historię

Adam Węgłowski

Gdyby drzewa umiały mówić… opowiedziałyby o cudach i katastrofach, które zdarzyły się pod ich konarami.

Dąb Pinokia

W parku w pobliżu Capannori w Toskanii rośnie 600-letnie drzewo będące pomnikiem nie tylko historii, lecz także literatury. To pod tym 24-metrowym dębem Carlo Collodi napisał kilka rozdziałów przygód Pinokia. Drzewo zainspirowało go przy paru konkretnych scenach. To koło powieściowego Wielkiego Dębu Pinokio spotkał Lisa i Kota. Na jego gałęzi został też powieszony przez zbójów. Ciekawe jednak, że dziś drzewo znane jest w okolicy nie jako Dąb Pinokia, ale Dąb Czarownic. Ponoć wiedźmy spotykały się pod nim i tańczyły dziko między gałęziami, przez co konary nabrały niesamowitych kształtów.

Czytaj dalej