Rzymska szkoła prawdy
Wiedza i niewiedza

Rzymska szkoła prawdy

Adam Węgłowski
Czyta się 6 minut

Starożytni Rzymianie byli w walce politycznej bezwzględni. Z lubością obrzucali rywali kalumniami.

Doświadczył tego na własnej skórze sam Juliusz Cezar. Wyciągnięto mu na przykład, że gdy przebywał w Azji Mniejszej na dworze zaprzyjaźnionego króla Bitynii Nikomedesa IV, zbytnio spoufalił się z tym władcą. Plotkowano, że obaj panowie żyli w konkubinacie, a Cezar odgrywał w nim rolę „materaca królewskiego” czy wręcz „królowej Bitynii”! Rzecz wielce kompromitująca, bo wedle ówczesnych reguł prawdziwy Rzymianin musiał zawsze dominować, także w łożu. Jeśli pozwoliłby się sprowadzić kochankowi do roli podrzędnej, dał się „zniewieścić” – jak wówczas mówiono – byłby politycznie skończony! Cezar jakoś sobie z tymi plotkami poradził.

Potem jednak stugębna plotka dosięgła także jego adoptowanego syna i, jak się okazało, następcę – Oktawiusza (Oktawiana Augusta). Sugerowano, że młodzieniec był kochankiem boskiego Juliusza. Kiedy wybuchła walka o schedę po zamordowanym Cezarze, w tych plotkach lubował się konkurent Oktawiana – słynny wódz Marek Antoniusz. Na nim samym ciążyły zresztą podejrzenia podobnego kalibru, formułowane jednak przez Cycerona, który wyzwał ambitnego wojskowego od męskich prostytutek.

Paradoksalnie Marek Antoniusz ostatecznie zginął przez fake newsa, chociaż zupełnie innego rodzaju. Oto, gdy w 31 r. p.n.e. wojska jego i Kleopatry przegrały pod Akcjum bitwę z flotą Oktawiana, drogi Antoniusza i jego ukochanej egipskiej władczyni się rozeszły. Rok później Rzymianin otrzymał fałszywe wieści, że Kleopatra nie żyje. Załamany, popełnił samobójstwo. W rzeczywistości Egipcjanka żyła i próbowała nawet negocjować z Oktawianem. Nie udało się jej nic ugrać i popełniła samobójstwo (lub została zamordowana) półtora tygodnia po śmierci Antoniusza.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich trzech treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Tendencyjne żywoty

Z dzisiejszej perspektywy można stwierdzić, że rzymskim królem fake newsów stał się pisarz Gajusz Swetoniusz Trankwillus (69–130 r. n.e.). W swoich Żywotach cezarów zebrał szokujące doniesienia o władcach Rzymu – począwszy od wspomnianego Cezara – które podał niczym sprawdzone wieści. Sęk w tym, że pisał o wypaczeniach dynastii julijsko-klaudyjskiej, która rządziła, zanim się jeszcze urodził! Czy można więc mu wierzyć?

Czego w jego enuncjacjach nie ma! Oto cesarz Tyberiusz jawi się jako nadpobudliwy erotoman. W swojej rezydencji na Capri urządzał istne orgie, a lubował się w seksie grupowym z młodzieńcami i dziewczętami. Obleśny był do tego stopnia, że kąpał się z „pacholętami” i wykorzystywał je seksualnie. Nie potrafił trzymać na wodzy swoich chuci, poddawał się im – co dla przeciętnego Rzymianina było dowodem słabości.

Następca Tyberiusza, Kaligula, był jeszcze gorszy. Wedle Swetoniusza połączyło go kazirodcze uczucie z własną siostrą – coś dla szanowanego Rzymianina nie do pojęcia. Uwiódł też dobrze urodzonego młodzieńca, co również było niedopuszczalne. Miał romans z aktorzyną, któremu dawał się „sfeminizować”. A na okrasę przyprawiał rogi senatorom. „Nie darował prawie żadnej kobiecie znakomitego rodu. Zapraszał je najczęściej wraz z mężami na ucztę. Gdy przechodziły obok jego stóp, starannie i rozważnie im się przyglądał obyczajem handlarzy niewolników, nieraz ręką podnosząc którejś głowę, jeżeli schylała ją ze wstydu. Następnie, ilekroć miał ochotę, opuszczał salę jadalną, uprowadzając na stronę tę, która mu się najbardziej podobała. Wkrótce wracał ze świeżymi jeszcze śladami rozpusty i bądź to jawnie chwalił, bądź ganił, wyliczając poszczególne zalety lub usterki cielesne i miłosne. Niektórym w imieniu nieobecnych mężów dawał rozwód i kazał go wciągać do akt urzędowych” – pisał Swetoniusz. Taka swawola i samowola cesarza nie mogła spotkać się z aprobatą Rzymian…

Swetoniusz nie darował również cesarzowi Neronowi. Zarzucał mu kazirodztwo (z własną matką) oraz folgowanie brutalnym instynktom. Złamać miał też kolejne rzymskie tabu: „Nie zadowalając się gwałtami na wolno urodzonych chłopcach i zamężnych kobietach, zgwałcił także dziewiczą westalkę Rubrię”. Kolejna rzecz w Wiecznym Mieście niebywała! Groteskowego wizerunku Nerona dopełniało zaś jego przekonanie, że jest wielkim poetą i muzykiem. W rzeczywistości był raczej beztalenciem…

Powstaje pytanie, czy Swetoniusz nie widział, że jego Żywoty prezentują się wręcz kuriozalnie? Większość z opisywanych przez niego cesarskich brewerii nie została poparta żadnymi innymi świadectwami, nie skojarzono ich z żadnymi datami. Najwyraźniej stronniczy pisarz tym się nie przejmował. Opisywani władcy julijsko-klaudyjscy już nie żyli, nikt ich specjalnie nie bronił. On zaś pracował w kancelarii Hadriana – cesarza z zupełnie innej dynastii. A co najważniejsze, Swetoniusz miał wyraźne sympatie prosenackie, republikańskie. Dlatego atakował władców, którzy zdławili senat. Na zawsze zepsuł im opinię.

Cesarz, który prosił się o kłopoty

Nigdy jednak nie jest tak źle, że nie może być gorzej. Wszyscy władcy obsmarowani przez Swetoniusza mogą być radzi, że nie opisano ich tak jak Heliogabala, rządzącego na początku III w. n.e.

Zasiadł na tronie jako nastolatek, ale właściwie nie sprawował władzy, rządziły za niego matka i babcia. Oddawał się głównie rozpuście i zamienił dwór cesarski w istny zamtuz. Sam bywał w nim równie dobrze klientem, jak i burdelmamą oraz prostytutką. To jeszcze Rzymianie mogliby przełknąć, zwłaszcza jeśli znali przekazy Swetoniusza o wcześniejszych cesarzach. Podobnie jak mogli przymknąć oko na rozdawanie urzędów tancerzom i woźnicom rydwanów (w końcu Kaligula zrobił konia senatorem!). Jednak Heliogabal wydawał się też osobą transseksualną, a na to w Rzymie przyzwolenia nie było. Ponadto pochodził z Bliskiego Wschodu i wprowadzał tamtejsze nowinki religijne: rozpowszechniał kult jakiegoś czarnego kamienia, został też obrzezany – co Rzymianom wydawało się dewiacją i barbarzyństwem.

Źródeł na temat bezeceństw Heliogabala jest parę: Historia rzymska Kasjusza Diona, Historia Augusta (autorstwa niesprecyzowanego). Czy jednak nie są nieco tendencyjne? Czy cesarzowi, który promował niezrozumiałe praktyki religijne i miał nieokreśloną płeć, nie dorobiono „gęby” zniewieściałego nieudacznika i maniaka seksualnego? Tym bardziej, że inne dzieło z epoki, Historia Cesarstwa Rzymskiego Herodiana, nie przedstawia już Heliogabala tak złośliwie.

Zapewne więc nie był dobrym władcą, ale fake newsy przeciwników politycznych zapewniły mu opinię największej personalnej pomyłki na cesarskim tronie. Tak wielkiej, że po czterech latach rządów Heliogabal padł ofiarą pałacowego zamachu. O uzasadnienie puczu najwyraźniej nie było trudno.

 

Czytaj również:

Starożytne fakty i mity
Wiedza i niewiedza

Starożytne fakty i mity

Adam Węgłowski

Fake newsy to wieści zmyślone lub zmanipulowane, mające zdezinformować odbiorcę. Nie są wynalazkiem naszej epoki. Istniały i w zamierzchłych czasach, gdy nie było Internetu i serwisów społecznościowych, ale pisano tendencyjne kroniki, wykuwano propagandowe inskrypcje, a swoje robiła też stugębna plotka. Zmieniano rzeczywistość, przepisywano na nowo historię.

Koronny przykład stanowi bitwa pod Kadesz. Rozegrała się około 3300 lat temu na terytorium Syrii, a walczyły w niej wojska egipskie i hetyckie. Po każdej stronie stanęło kilkadziesiąt tysięcy pieszych wojowników i parę tysięcy rydwanów bojowych. Walka była długa, krwawa, zażarta i w sumie nierozstrzygnięta, choć początkowo Egipcjanom zajrzało w oczy widmo klęski. Ostatecznie obie strony zdecydowały się zawrzeć pokój i zachować status quo w regionie. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Faraon Ramzes II wrócił do domu bez oczekiwanych zdobyczy terytorialnych, jednakże nie zamierzał okazać swoim poddanym słabości. A już na pewno nie zamierzał ich informować, jak sam zabiegał o pokój u władcy Hetytów. Sięgnął więc po fake news, który – dzięki korzystnym warunkom – przetrwał tysiące lat. Po prostu faraon przedstawił się nad Nilem jako zwycięzca! W ruch poszła cała ówczesna egipska machina propagandowa. „Triumf” faraona sławiły inskrypcje i malowidła w świątyniach. W specjalnym poemacie podkreślono jego odwagę (faktycznie, walczył dzielnie) i geniusz wojskowy (co prawdą nie było, bo dał się podejść Hetytom). Te wszystkie zabiegi sprawiły, że przez stulecia Ramzes II faktycznie mógł uchodzić za zwycięzcę spod Kadesz. Dopiero odkrycie w XX w. konkurencyjnych, nieegipskich źródeł sprawiło, że prawda wyszła na jaw. Lecz tym Ramzes II nie musiał już się przejmować. Bo kto by się przejmował własnym kłamstwem, i to udanym, sprzed 3000 lat? Co można winnemu zrobić? Protestować w Kairze pod gablotą z jego mumią w Muzeum Egipskim?

Czytaj dalej