Radość poznawania (i grania na bębnach)
i
Richard Feynman, 1959 r.; zdjęcie: domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Radość poznawania (i grania na bębnach)

Aleksandra Kozłowska
Czyta się 12 minut

Fizyka mnie bawiła i dlatego udało mi się opracować coś, za co później otrzymałem Nagrodę Nobla – mówił Richard Feynman, najweselszy z wielkich naukowców XX wieku.

Ulubioną anegdotą Billa Gatesa o Richardzie Feynmanie jest ta o pierwszej wizycie młodego naukowca w Oak Ridge National Laboratory w związku z projektem Manhattan. „Grupa wojskowych poprosiła go o wskazanie słabych punktów na podstawie rzutu laboratorium, ale Feynman nie umiał czytać rzutów – pisze Gates we wstępie do książki Pan raczy żartować, panie Feynman! Przypadki ciekawego człowieka. – Pokazał na kwadracik z iksem i spytał, co by się stało, gdyby zawór się zatkał, licząc na to, że ktoś go poprawi i przy okazji poinformuje, co ten symbol naprawdę znaczy. Feynman nie tylko był genialny, ale również miał fart, ponieważ nie dość, że ten symbol oznaczał zawór, to jeszcze istniał w tym obszarze problem, który wymagał naprawienia. Koledzy podziwiali go za bystrość umysłu i spytali, jak on to robi. Feynman odpowiedział: Po prostu próbujesz ustalić, czy to jest zawór, czy nie”.

Fizycy i samba

Moja ulubiona historyjka o nobliście to wspomnienie przytoczone przez fizyka Marka Demiańskiego, autora wstępu pod wszystko mówiącym tytułem Urwisowaty geniusz do polskiego wydania Pan raczy żartować. Otóż w lipcu 1962 r. w Jabłonnie pod Warszawą odbyła się 4. Międzynarodowa Konferencja Teorii Grawitacji. Brały w niej udział takie sławy, jak Paul Dirac, John Wheeler, Hermann Bondi i właśnie Richard Feynman. Demiański, świeżo upieczony magister (pracę pisał u prof. Leopolda Infelda, głównego organizatora przedsięwzięcia), przysłuchiwał się referatom, a pod koniec dnia specjalnym autokarem wracał

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

O akceptacji, czyli banał a lepkość
i
rysunek: Daniel Mróz, archiwum nr 760/1959 r.
Pogoda ducha

O akceptacji, czyli banał a lepkość

Piotr Stankiewicz

Dobrze umieć zaakceptować to, co jest. I chociaż nie trzeba tej umiejętności stosować zawsze i bez umiaru, to jedno z najważniejszych ćwiczeń dla ludzkiego ducha.

Jest takie żartobliwe streszczenie historii filozofii – napisane bodaj przez Leszka Kołakowskiego – w którym każdemu filozofowi przypada ćwierć zdania. „Arystoteles: że najlepiej środka się trzymaj, to nie zginiesz”. „Hegel: że Bóg się całkiem w świecie rozpuścił, bo musiał”. „Tales: że woda”. A stoicy? „Stoicy: że dobrze jest, jak jest”.

Czytaj dalej