Płonie tajga
i
W 2021 r. dym z Syberii dotarł nawet na biegun północny; zdjęcie: Istock/Getty Images Poland
Ziemia

Płonie tajga

Michał Książek
Czyta się 5 minut

Pożary trawią tajgę od dawna, ale ostatnie trzy lata były pod tym względem rekordowe. Co zrobić, by z syberyjskich lasów nie pozostały jedynie zgliszcza?

Podczas niezwykle upalnego lata 2019 r. pożary ogarnęły nie tylko lasy Europy, lecz także Syberię Wschodnią. Przez ostatnie trzy lata widać wyraźną tendencję wzrostową. Sybiracy obawiają się skutków pożarów: pustych, pozbawionych zwierząt i drzew lasów, spalenia wsi, toksycznego dymu utrzymującego się wiele tygodni. Ale też przyśpieszonego rozmar­zania wiecznej zmarzliny i zawalenia się zbudowanych na niej domów. Tam, gdzie przeszedł pożar, pozbawiona osłony leś­nej zmarzlina zamienia się w błoto. Już nie jest wieczna. Zaczyna emitować dwutlenek węgla i metan.

Coraz cieplej

W 2019 r. upały objęły Jakucję, sąsiadujący z nią od zachodu i południa obwód irkucki, przylegającą od południa Buriację i od zachodu Kraj Krasnojarski. Jeśli więc porównać Syberię Wschodnią do Polski, to trochę tak, jakby płonęła Suwalszczyzna i Mazury (Jakucja), Mazowsze z kawałkiem Pomorza (obwód irkucki) oraz Małopolska (Buriacja). No i Poznańskie, czyli Kras­nojarski Kraj. Bałtyk w tej metaforze robi za Ocean Lodowaty, a Polesie za Bajkał. A to tylko wschodnia Syberia, czyli teren między Jenisejem a Morzem Ochockim.

W lipcu 2019 r. temperatura osiągała tam nawet 10°C więcej niż średnie statystyczne z ostatnich 30 lat. W niektórych miejscach nie padało przez wiele miesięcy. Rok 2019 okazał się drugim najcieplejszym w historii pomiarów, zaraz po 2016.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 1251–1252/1966 r.
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 1251–1252/1966 r.

W sumie w całej Rosji, głównie na Syberii, spłonęło wówczas 15 mln hektarów tajgi i lasów. To tak, jakby połowa naszego kraju zamieniła się w popiół. Rosja jest większa od Polski ponad 50 razy, zatem 15 mln hektarów to zaledwie 1% tego ogromnego państwa.

Tylko w Republice Sacha, kraju 10-krotnie większym od Polski, spaliły się 4 mln hektarów lasu. Milion hektarów to tyle, ile ma nasze najmniejsze województwo, czyli świętokrzyskie. Cztery miliony, które spłonęły wtedy w Jakucji, odpowiadają pożarzysku wielkości czterech województw świętokrzyskich albo wielkości Pomorza, a więc województw pomorskiego i zachodniopomorskiego.

Tamtego lata smog ogarnął Jakuck, sparaliżował życie stolicy Jakutów, na wiele godzin zamknięto lotnisko. Dym docierał nawet do miast położonych na zachodzie Syberii: Nowosybirska nad Obem, Krasnojarska nad Jenisejem. Poczuli go również Tatarzy z Tatarstanu i pasterze z północnego Kazachstanu oraz mieszkańcy Alaski, Grenlandii i zachodnich wybrzeży Kanady. W kolejnych latach z powodu zadymienia w Jakucji zamykano nie tylko lotniska, ale także Trasę Kołymską, sławną Drogę na Kościach. Wstrzymywano też żeglugę w dolnym biegu Leny; po prostu przez wiele dni nic nie było widać.

Rok później, w 2020 r., w Jakucji spłonęło 5 mln hektarów, czyli znowu całe nasze Pomorze (od Szczecina po Noteć i Wisłę) wraz z województwem świętokrzyskim. W całej Rosji było to aż 16 mln hektarów. W 2021 r. liczba ta wzrosła do 18 mln hektarów, z czego w Jakucji niemal do 6 mln hektarów.

Pogorzelisko zamiast zielonych płuc Eurazji; zdjęcie: Vladislav Makarov
Pogorzelisko zamiast zielonych płuc Eurazji; zdjęcie: Vladislav Makarov

Niegasnący ogień

W Jakucji i nad Bajkałem, podobnie jak na Zabajkalu, płonie tajga jasna, czyli syberyjski bór modrzewiowy. Zamiast typowego runa leśnego rozwijają się tam czasem rozległe torfowiska wysokie, z ogromnymi dywanami mchów, coraz częściej z powodu braku opadów suchych. Ich pokłady miejscami są dość głębokie i rozległe, co pozwala im chronicznie płonąć, a ogniowi przetrwać opady deszczu czy próby gaszenia. Tajga jest domem dla dzięcioła trójpalczastego, czarnego i orzechówki; mieszkają tam niedźwiedzie brunatne, rosomaki, rysie, wilki, łosie, jelenie i kabangi. Najbardziej poszkodowane wydają się dzikie renifery, które żywią się chrobotkami. Ta warstwa runa i pokrywa zboczy górskich coraz częściej wysycha na wiór, więc łatwo płonie. Chrobotki odrastają wolno, przez wiele lat, zaledwie około 2 mm na rok.

Pożar nie oznacza jednak, że tajga spłonęła zupełnie; znacznym obszarom udaje się przetrwać. W dużej mierze zależy to od rodzaju pożaru: mogą płonąć korony drzew, wyłącznie powierzchnia ściółki albo tylko podziemne złoża torfu. Na Zabajkalu czy w Jakucji można znaleźć dorodne modrzewie i limby, które noszą ślady wielu pożarów sprzed lat, co oznacza, że je przetrzymały. Zdaniem niektórych uczonych na Syberii rosną drzewa, które płonęły już nawet 15 razy, a wciąż żyją.

Niewieczna zmarzlina

Nawet 60% pożarów to efekt działalności ludzi. Wiele z nich wybucha w pobliżu siedzib ludzkich i dróg. Na przykład w polskich lasach, najbardziej palnych po Hiszpanii i Portugalii, wciąż powstają nowe drogi wywozowe. Na Syberii zaś zagadką wydają się pożary w głębi tajgi, z dala od wsi i miasteczek. Badacze zazwyczaj obarczają winą występujące tam suche burze, czyli wyładowania atmosferyczne, podczas których nie pada deszcz. Czynnikiem, którego nie bierze się pod uwagę, jest obecność myśliwych, pasterzy renów oraz nielegalnych poszukiwaczy złota, którzy od lat – od Gór Czerskiego przez Zabajkale po Bajkał – podpalają zarośla limby karłowatej (syberyjski odpowiednik naszej kosówki). Orzeszki limbowe są ulubionym pokarmem niedźwiedzi, a zaroś­la miejscem ich odpoczynku. Koczowanie oraz pędzenie renów przez limbę staje się przez to trudne i niebezpieczne.

Jakuckie torfowiska są pustoszone przez „pożary zombie”, które mogą długo kryć się pod ziemią i uwalniają do atmosfery ogromne ilości związków węgla; zdjęcie: Istock/Getty Images Poland
Jakuckie torfowiska są pustoszone przez „pożary zombie”, które mogą długo kryć się pod ziemią i uwalniają do atmosfery ogromne ilości związków węgla; zdjęcie: Istock/Getty Images Poland

Aż 65% terytorium Federacji Rosyjskiej stanowi wieczna zmarzlina, którą najwyższy czas nazywać jakoś inaczej. Bo nie jest już wieczna. Na tym topniejącym tworze z gleby, kamieni i kości mamutów zbudowało domy około 16 mln ludzi. Dziś drżą o swoją przyszłość. Coraz więcej z nich nie kwestionuje dłużej faktu, że zmarzlina to ogromne złoże „zamrożonego węgla”, którego uwolnienie w postaci CO2 bądź CH4 może gwałtownie przyśpieszyć ocieplanie się klimatu. Nie trzeba być już specjalistą, by dostrzec, że tajga – podobnie jak nasze lasy – płonie co roku intensywniej. Jeżeli ktoś nie powstrzyma pożarów, to w ciągu kilku dekad z lasów syberyjskich zostaną jedynie zgliszcza.

Czytaj również:

Dobrowolnie się tu nie przyjeżdża
i
Antoni Czechow, Wikimedia Commons
Doznania

Dobrowolnie się tu nie przyjeżdża

Andrzej Kula

„Dlaczego trzymasz psa i koguta na uwięzi?” – spytał Antoni Czechow jednego ze swoich rozmówców podczas trzymiesięcznego pobytu na nieznanej wtedy powszechnie rosyjskiej wyspie. „U nas, na Sachalinie, wszystko na łańcuchu” – odparł gospodarz.

Na dole stoi rozpadający się budynek, a niewiele dalej widać pozostałości po kolejnym. W tle majaczy wzgórze i uderzające o nie morze. Wszystko przysypane śniegiem. Biel na tych zdjęciach dominuje – na jednym udało się uchwycić zawieję w mieście, na innym zaś można dostrzec kobietę przedzierającą się przez zaspy sięgające jej po kolana. Tu ktoś łowi ryby w przeręblu, tam jakiś człowiek pcha taczki z węglem. Jest też starszy mężczyzna, w scenerii wiejskiej, idący przez drogę, która przypomina rynnę otoczoną z obu stron kilkudziesięciocentymetrowymi zaspami.

Czytaj dalej