Czy to możliwe, że pamiętam swoje narodziny?
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Wiedza i niewiedza

Czy to możliwe, że pamiętam swoje narodziny?

Julia Shaw
Czyta się 17 minut

Byłam w ciemnym, ciep­łym miejscu i czułam się bardzo bezpiecznie. Słyszałam stały, rytmiczny dźwięk (bicie serca mamy), który działał na mnie kojąco. Nagle stało się coś strasznego i to mnie przeraziło (krzyki mamy, jestem pewna). Potem miarowy dźwięk powrócił i pomyślałam, że wszystko jest w porządku. Ta straszna rzecz zdarzyła się znowu i tym razem wiedziałam, że będzie się powtarzać. Bałam się! Moje ciało było boleśnie ciągnięte i ściskane, mama krzyczała, a ja myślałam, że dzieje się coś strasznego, potwornego i okropnego! Potem wydostałam się na zewnątrz i doktor powiedział do mnie coś, co było przyjazne i zachęcające. Nie znałam słów, ale odebrałam jego przekaz! […] Gdyby mama jeszcze żyła, spytałabym ją, czy naprzeciwko nas było duże okno, za którym świeciło słońce, i czy lekarz miał czarne wąsy, był niski i gruby”.

Ruth jest jedną z niezliczonych osób, które twierdzą, że potrafią przypomnieć sobie moment swoich narodzin. Często ludzie uważają również, że mają wspomnienia z okresu niemowlęctwa, pamiętają, jak wyglądał ich pokój dziecinny albo łóżeczko. W ciągu swojej pracy zawodowej słyszałam wiele takich przykładów. „Pamiętam wszystkie samolociki z karuzeli nad moim łóżeczkiem”. „Pamiętam, jak nie mogłem się ruszyć w łóżeczku i bałem się, bo rączka mi uwięzła między szczebelkami!”. „Pamiętam, że moją ulubioną zabawką był niebieski miś z pozytywką. Ciągnęłam za sznureczek i melodyjka pomagała mi zasnąć. Skąd miałabym to wiedzieć, skoro oddaliśmy tego misia, kiedy miałam 2 lata?”.

Kiedy się zatrzymasz i zastanowisz, jest to naprawdę niewiarygodne. Jak ci ludzie mogli zapamiętać cokolwiek w tak młodym wieku?

No cóż, nie mogli.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Mistrzowie konfabulacji

W badaniach już dawno ustalono, że jako dorośli nie możemy przywoływać wspomnień z okresu niemowlęcego i wczesnego dzieciństwa. Mózgi małych dzieci nie są jeszcze fizjologicznie zdolne do formowania i przechowywania wspomnień trwałych. Jednak wielu ludzi wydaje się mieć takie wspomnienia.

Tylko że naprawdę nie trzeba się wysilać, aby wymyślić kilka alternatywnych wyjaśnień. Czy rzeczywiście nie ma innego sposobu na to, by się dowiedzieć, jak wyglądała karuzela nad łóżeczkiem albo że utknęliśmy między szczebelkami, albo że mieliśmy misia z pozytywką? Z pewnością mogliśmy uzyskać te informacje z zewnętrznego źródła: może ze starych fotografii albo z opowieści rodziców.

Kiedy następnie umieścimy tę informację w kontekście, który wydaje się odpowiedni, możemy mimowolnie wypełnić luki w pamięci wymyślonymi szczegółami. To nie jest świadoma decyzja „pamiętającego”, ale coś, co odbywa się automatycznie. Dwa główne procesy, w których toku zachodzi to zjawisko, zwane są konfabulacją i błędem monitorowania źródła.

Jak ujmuje to Louis Nahum i jego koledzy z Uniwersytetu w Genewie, „konfabulacja oznacza występowanie wspomnień doświadczeń i zdarzeń, które nigdy nie miały miejsca”. Oczywiście w odniesieniu do wspomnień wczesnodziecięcych ta definicja nie jest precyzyjna: zdarzenie mogło faktycznie zajść, niemożliwe jest po prostu, aby mózg był w stanie zachować tę informację w tak młodym wieku i po upływie czasu zaprezentować ją nam jako jedno mające sens wspomnienie.

Z kolei przekonanie, że mamy wczesnodziecięce wspomnienia zdarzeń takich jak narodziny, może po prostu wynikać z nieprawidłowej identyfikacji źródła informacji, znanej pod nazwą błędu monitorowania źródła (ang. source confusion). Chcąc pamiętać swoje piękne dzieciństwo, możemy brać opowieści matki za własne wspomnienia. Albo możemy wtapiać w swoją osobistą narrację opowieści rodzeństwa czy przyjaciół. Możemy też mylić swoje wyobrażenia o tym, jakie mogłoby być nasze dzieciństwo, z rzeczywistymi wspomnieniami z tego okresu. Oczywiście błędy pamięci mogą być także efektem współdziałania konfabulacji i błędnego monitorowania źródła.

Jeden z pierwszych eksperymentów dowodzących, że możemy majstrować przy swoich wspomnieniach autobiograficznych, przeprowadzili w 1995 r. Ira Hyman i Joel Pentland z Western Washington University. 65 dorosłym uczestnikom eksperymentu powiedziano, że chodzi w nim o zbadanie, jak dobrze ludzie są w stanie zapamiętać doświadczenia z wczesnego dzieciństwa. Mieli być zapytani o kilka zdarzeń, których doświadczyli przed ukończeniem 6. roku życia, a których szczegółów dostarczyli rodzice, wypełniając kwestionariusz.

Wśród prawdziwych relacji, uzyskanych od rodziców uczestników eksperymentu, badacze ukryli fałszywą, swojego autorstwa: „Kiedy miałeś 5 lat, byłeś na weselu przyjaciół rodziców, gdzie ganiałeś z innymi dziećmi i wpadłeś na stół, na którym stała waza z ponczem. Poncz wylał się na rodziców panny młodej”. Z powodu tej historii badanie często nazywane jest „eksperymentem z rozlanym ponczem”.

Łatwo wyobrazić sobie to zdarzenie – jest nasycone emocjonalnie i wielce prawdopodobne. Wszyscy wiemy, jak wyglądają wesela w naszych kulturach i krajach. Wszyscy wiemy, jak wygląda waza z ponczem albo przynajmniej jak mogłaby wyglądać. Wszyscy wiemy, że wesele to okazja uroczysta, więc prawdopodobnie wyobrażamy sobie rodziców panny młodej jako parę starszych ludzi ubranych odświętnie. Łatwo jest nam wyobrazić sobie nas samych w tej sytuacji, w wieku 5 lat ganiających wkoło. Każdy uczestnik pytany był najpierw o dwa rzeczywiste zdarzenia, o których badacze dowiedzieli się od jego rodziców, a następnie o fałszywy incydent z ponczem. Naukowcy prosili ich, by postarali się przywołać szczegółowy obraz sytuacji – aby zamknęli oczy i wyobrażali sobie zdarzenie, starając się „zobaczyć” przedmioty, ludzi i miejsca tak, jak wyglądały. Uczestnicy wracali do badaczy trzy razy, w odstępach tygodniowych, i powtarzali ten proces.

Po trzech sesjach 25% uczestników badań było już przekonanych, że rzeczywiście pamięta katastrofę z ponczem. Dalsze 12,5% było w stanie rozwijać informacje podane przez eksperymentatorów, ale twierdziło, że nie potrafi przypomnieć sobie samego faktu rozlania napoju. Zatem ci uczestnicy zostali zaklasyfikowani jako pamiętający częściowo. Innymi słowy: znaczna część osób po zaledwie trzech krótkich ćwiczeniach wyobraźni przyjęła, że zdarzenie rzeczywiście miało miejsce.

Bardzo krótka trwałość

Kiedy naukowcy mówią o dojrzewaniu pamięci, na ogół traktują zmiany w pamięci krótkotrwałej i długotrwałej osobno. Pamięć krótko­trwała jest systemem w móz­gu, który może utrzymywać niewielkie ilości informacji przez krótkie okresy. Naprawdę krótkie – zaledwie około 30 s. Na przykład kiedy mamy zapamiętać numer telefonu i powtarzamy go sobie raz za razem, dopóki go nie wybierzemy (co nosi nazwę pętli fonologicznej).

Od czasu opublikowania w 1956 r. przez George’a Millera z Princeton University przełomowego artykułu przyjęło się, że liczba elementów, które mogą się utrzymać jednocześ­nie w pamięci operacyjnej, wynosi siedem, plus minus dwa. Ta zmienność jest czasami zauważalna: kiedy jesteśmy naprawdę zmęczeni, nierzadko odnosimy wrażenie, że nasza pamięć krótkotrwała w ogóle nie funkcjonuje.

Chociaż magiczna liczba Millera, siedem, została zakwestionowana – według artykułu z 2001 r. autorstwa Nelsona Cohena z University of Missouri może ona wynosić zaledwie cztery – zasady pozostają te same: możemy utrzymać w pamięci krótko­trwałej jedynie kilka elementów naraz i tylko przez około 30 s.

Christian Tamnes i jego współpracownicy z Uniwersytetu w Oslo badali dojrzewanie pamięci krótko­trwałej u ludzi między 8. a 22. rokiem życia. W artykule opublikowanym w 2013 r. stwierdzili, że zmiany w określonych częściach mózgu są związane z poprawą jej funkcjonowania. Z badań wynika, że pamięć krótkotrwała jest ściśle związana ze zdolnością posługiwania się myśleniem (płat czołowy) w harmonii ze zmysłami i mową (płat ciemieniowy) i że ta zdolność doskonali się z wiekiem, im bardziej rozwija się relacja między tymi częściami mózgu.

Brzmi to bardzo neurologicznie, więc postaram się wyjaśnić. Mózg ludzki jest podzielony na cztery główne części. Płat ciemieniowy, usytuowany na samej górze, jest odpowiedzialny za integrację informacji sensorycznych i mowy, co jest konieczne dla pamięci krótkotrwałej. Płat czołowy znajduje się w przedniej części mózgu, za czołem. Jest odpowiedzialny za wyższe funkcje poznawcze, takie jak myślenie, planowanie i rozumowanie. Kora przedczołowa, na samym przodzie płata czołowego, ma szczególny udział w skomplikowanych procesach myślowych, takich jak planowanie złożonych zachowań czy podejmowanie decyzji.

Zostało dowiedzione, że niemowlęta i dzieci mają pewien potencjał pamięci krótkotrwałej, choć mniejszy niż dorośli. Już wspomnieliśmy, że pamięć ta w każdym momencie może przechowywać ograniczoną liczbę elementów. Element z kolei oznacza różne rzeczy. Weźmy znów przykład numeru telefonu. Możesz próbować zapamiętać każdą cyfrę osobno: siedem – pięć – trzy – osiem – dziewięć – sześć – zero, ale łatwiej je pogrupować: siedemdziesiąt pięć, trzydzieści osiem, dziewięćdziesiąt sześć, zero. W ten sposób zmniejszasz liczbę elementów z siedmiu do czterech.

Grupowanie wiąże się ze zdolnością stosowania wyższego poziomu procesów poznawczych (stąd znaczenie kory przedczołowej) w odniesieniu do tego, co możemy uznać za jednostkę w naszym otoczeniu. Wykorzystując zdumiewającą zdolność do kojarzenia rzeczy, nasze móz­gi mogą czynnie lub biernie organizować informacje w większe całości.

Im więcej wyobrażeń czy pojęć potrafimy pogrupować w większe całości, tym bardziej imponująca staje się nasza pamięć operacyjna, czyli krótko­trwała. Jest to jedna z umiejętności doskonalonych z wiekiem – nabywając doświadczeń w interakcjach z otaczającym nas światem oraz interpretowaniu go, jesteśmy coraz lepsi w grupowaniu.

A co z pamięcią długotrwałą (czyli po prostu trwałą)? Przede wszystkim powinnam wyjaśnić, że podczas gdy pamięć krótkotrwała jest istotnie bardzo krótkoterminowa, pamięć trwała niekoniecznie pozwala przechowywać informacje przez bardzo długi czas.

Dziecięca amnezja

Badacze na ogół są zgodni co do tego, że wspomnienia, które przetrwają do okresu dorosłości, zaczynamy formować w magicznym wieku 3,5 roku (choć niektórzy, m.in. Qi Wang z Cornell University, dowodzą, że wiek ten różni się u poszczególnych osób i zawiera się w przedziale od 2. do 5. roku życia).

Dlaczego? Oprócz tego, że niezbędne struktury mózgowe nie są jeszcze w pełni rozwinięte, przed 3. rokiem życia wszystko jest nowe, ekscytujące i nieznane. Nie mamy zasobów poznawczych koniecznych do przetwarzania informacji. Małe dzieci i niemowlęta nie wiedzą, co jest ważne i co powinny starać się zapamiętać, a co należy zapomnieć.

Konsekwencją jest brak zdolności formowania wczesnodziecięcych wspomnień, które utrzymają się aż do dorosłości – zjawisko to nosi nazwę dziecięcej amnezji. Znane jest od około 1893 r., kiedy to psycholog Caroline Miles po raz pierwszy użyła tego terminu.

Nie mówię, że małe dzieci nie mają wspomnień, bo mają. Po prostu nie są to wspomnienia trwałe, zachowane w dorosłym życiu. Niedługo po urodzeniu potrafimy pamiętać kombinacje prostych kształtów i kolorów nie dłużej niż przez dzień. Potencjał pamięci szybko rośnie i dwuletnie dzieci potrafią zapamiętać pewne zdarzenia przez okres do jednego roku. Dlatego moja dwuletnia siostrzenica może rozpoznać, kim jestem, jeśli czas między odwiedzinami jest stosunkowo krótki, ale ma kłopot z przypomnieniem sobie mnie, jeśli nie odwiedzam jej przez rok.

Wiemy, że części mózgu odpowiedzialne za pamięć trwałą, do których zalicza się część płata czołowego i hipokamp, zaczynają się rozwijać około 8. lub 9. miesiąca życia, więc wcześniej nie jest możliwe, by niemowlęta miały wspomnienia trwalsze niż 30 s. Według profesora Harvardu Jerome’a Kagana pewną wskazówką, że pamięć u dzieci zaczyna się rozwijać właśnie w tym okresie, jest obserwacja, iż zwykle wtedy stają się one niechętne zostawaniu bez rodziców. W wywiadzie dla ABC News w 2014 r. Kagan powiedział: „Dla dziecka pięciomiesięcznego co z oczu, to z serca. Dziecko nie pamięta, że matka zawsze była obok, więc jej nieobecność nie jest aż tak przerażająca”.

Ale czy te wspomnienia utrzymują się w późniejszych latach, to już inne pytanie – na które odpowiedzi szukały Eunhui Lie i Nora Newcombe z Temple University w Filadelfii. W badaniach opublikowanych w 1999 r. badaczki sprawdzały zdolność 11-latków do rozpoznawania zdjęć dawnych kolegów z czasów przedszkolnych. Każdemu z badanych pokazywano serię fotografii 3- i 4-latków, w tym kilka zdjęć dzieci, z którymi badani chodzili do przedszkola 7 lat wcześniej. Większość uczestników nie rozpoznała żadnego z dawnych kolegów. Skoro zatem 11-latki miały problem z tym zadaniem, czego się spodziewać po dorosłych 20, 30 albo 60 lat później? Jeśli nie chodziliśmy potem z tymi samymi dziećmi do szkoły albo nasza przyjaźń z nimi nie przetrwała do czasów dorosłości, prawdopodobnie trudno nam będzie przypomnieć sobie kogokolwiek z nich. A przecież spędziliśmy z nimi lata.

Na szczęście możliwości pamięci trwałej rozwijają się z wiekiem, w miarę jak coraz bardziej rozumiemy otaczający nas świat i coraz lepiej rozpoznajemy informacje, które powinniśmy uznawać za ważne. Fundamenty trwałej pamięci autobiograficznej zostają położone w kilku pierwszych latach życia, ale główne struktury potrzebne do jej działania (hipokamp i związane z nim struktury poznawcze) osiągają pełnię możliwości dopiero we wczesnej dorosłości. To odkrycie przyczyniło się do ukucia pojęcia „przedłużonego dojrzewania” trwającego aż do wieku 25 lat.

Wiosenne porządki w mózgu

Jak już wspomnieliśmy, w pierwszych latach życia nasze mózgi podlegają zmianom fizycznym na wielką skalę. Chcąc się dowiedzieć, jak dokładnie te zmiany wyglądają, zespół pod kierunkiem Rebecki Knickmeyer z University of North Carolina zastosował zaawansowaną technikę obrazowania metodą rezonansu magnetycznego (MRI) i zajrzał do móz­gów 98 dzieci, z których część badacze mogli obserwować od 2.–4. tygodnia życia do ukończenia 2 lat.

Wyniki uzyskane przez badaczy były zdumiewające. Objętość mózgów zwiększyła się o 101% w pierwszym roku życia i o kolejne 15% w drugim. Mózg dziecka w wieku 2–4 tygodni stanowi zaledwie 36%, w wieku jednego roku – 72%, a w wieku 2 lat – 83% objętości, jaką ma mózg po osiągnięciu dorosłości. Jeśli przedłużymy rozwojową oś czasu poza ten etap wstępny, to zgodnie z wynikami badań Verne’a Cavinessa i zespołu z Harvard Medical School, do 9. roku życia mózg osiąga około 95% dorosłej objętości, a pełną wielkość dorosłego mózgu dopiero około 13. roku życia. To powiększanie się mózgu zbiega się w czasie z wiekiem, w którym zaczynamy więcej pamiętać.

Podczas gdy mózg małego dziecka gwałtownie rośnie, zachodzi w nim również proces zmniejszania liczby neuronów. Zaczyna się on tuż po narodzinach, a kończy wraz z osiągnięciem dojrzałości płciowej. Według Mai Abitz i jej zespołu dorośli w porównaniu z noworodkami mają o całe 41% mniej neuronów w częściach mózgu odgrywających ważną rolę w pamiętaniu i myśleniu, takich jak jądro przyśrodkowe grzbietowe wzgórza. Razem z wielkim wzrostem mózgu następuje wielkie przycinanie. Jest to proces, dzięki któremu mózg staje się bardziej wydajny. Rośnie, po czym się optymalizuje.

Kiedy mózg traci neurony, ale zyskuje na wielkości, wydaje się również zmieniać sposób tworzenia połączeń między neuronami. Z badań nad tym zjawiskiem, prowadzonych przez Petera Huttenlochera z University of Chicago, wiemy, że okres niemowlęcy charakteryzuje nadprodukcja połączeń synaptycznych, a wysoki poziom ich gęstości utrzymuje się do późnego dzieciństwa albo do okresu dorastania. Wtedy następuje redukcja liczby synaps – przycinanie synaptyczne – proces, który zazwyczaj kończy się w połowie okresu dorastania. Znaczy to, że wchodzimy w życie z wieloma neuronami i wytwarzamy niewyobrażalną liczbę połączeń między nimi. Jednak w okresie późnego dzieciństwa nasze mózgi zaczynają coraz lepiej rozróżniać, które połączenia musimy zachować, a które są zbędne. Odtąd do połowy okresu dorastania w naszych mózgach odbywają się swego rodzaju wiosenne porządki. Z pewnością w wieku 5 lat potrafiłeś wymienić wszystkie dinozaury, ale czy naprawdę potrzebujesz tych wszystkich informacji? Prawdopodobnie nie – stwierdza twój mózg i wygumkowuje połączenia oraz neurony odpowiedzialne za większość tej wiedzy.

Hodujemy gigantyczną liczbę neuronów, z wieloma możliwymi połączeniami, następnie pozbywamy się tych neuronów i połączeń synaptycznych, które są najmniej używane. Zasadniczo zmierzamy od zatłoczonego mózgu do mózgu eleganckiego, zoptymalizowanego pod kątem naszego środowiska, zgodnie z naszą indywidualną wiedzą, biologią i uwarunkowaniami.

Wskutek niedojrzałości strukturalnej, organizacyjnej i lingwistycznej wspomnienia wczesnego dzieciństwa nie mogą zatem przetrwać do okresu dorosłości. Pozostaje nam jednak dowiedzieć się, dlaczego mimo to często wydaje nam się, że pamiętamy tamte lata. Dlaczego w przykładzie z początku tego tekstu Ruth była całkowicie pewna, że pamięta swoje narodziny?

Karuzela w twojej głowie

Aby to wyjaśnić, sięgnijmy do bardzo sprytnej serii badań, w których istotną rolę odegrała karuzela nad niemowlęcym łóżeczkiem. Jest połowa lat 90. XX w. Znajdujemy się w stolicy Kanady, Ottawie. Trwa zebranie zespołu badawczego pod kierunkiem psychologa Nicholasa Spanosa. Naukowcy postanawiają udowodnić, że możliwe jest generowanie wczesnych wspomnień o treści nie tylko mało prawdopodobnej, ale zupełnie niemożliwej. Po przedyskutowaniu sprawy formułują założenia etyczne badania, które zachwieje fundamentami naukowej wiedzy o pamięci. Tragicznym zrządzeniem losu 6 czerwca 1994 r. Spanos ginie w katastrofie lotniczej i nie jest mu dane dokończyć pracę. Badania kontynuują jego współpracownice, Cheryl i Melissa Burgess, które opublikują wyniki w 1999 r.

Uczestnikom dano do wypełnienia szereg kwestionariuszy, które następnie zostały zebrane przez naukowca, ponieważ – jak powiedziano – dane miały być wprowadzone do komputera. Badacz wrócił do uczestników z informacją zwrotną, mówiąc, że każdy z nich ma dobrą koordynację ruchów gałek ocznych i zdolność eksploracji wzrokowej, co – jak twierdził – musiało się wykształcić zaraz po urodzeniu. Uczestnicy otrzymali także fałszywą informację, że mają tak doskonałe zdolności wzrokowe, ponieważ urodzili się w szpitalach, w których nad łóżeczkami noworodków zawiesza się kolorowe karuzele.

Było to oczywiście bardzo przemyślne kłamstwo. Eksperymentatorzy z góry przygotowali fałszywą informację zwrotną. Na kolejnym etapie powiedzieli uczestnikom, że w celu potwierdzenia doświadczeń z kolorową karuzelą zostaną poddani hipnotycznej regresji.

Regresja jest procesem, w którym dana osoba cofa się mentalnie do wcześniejszego stadium rozwoju, zyskując lepszy dostęp do wspomnień utworzonych w tym okresie. Jest to koncepcja psychoanalityczna, dyskredytowana w licznych badaniach empirycznych – która po prostu nie jest niezawodną pomocą dla pamięci.

Jednak mimo zastosowania zdyskredytowanych technik przywracania wspomnień Cheryl i Melissa Burgess w swoim badaniu wykazały, że uczestnicy zdawali się przypominać sobie dużą liczbę szczegółów z okresu, do którego jakoby dokonali regresji. 51% uczestników twierdziło, że jest w stanie przypomnieć sobie kolorową karuzelę, o której im mówiono. W dodatku wielu uczestników, którzy nie pamiętali karuzeli, bardzo podobnie jak Ruth z początku tego tekstu, przypominało sobie inne rzeczy: lekarzy, pielęgniarki, jasne światła, łóżeczka i maski.

Badaczom udało się wygenerować fałszywe wspomnienia zdarzenia, które zmyślili, z wieku, w którym mózg nie jest fizycznie zdolny do tworzenia trwałych śladów pamięciowych. Były one wytworem czystej konfabulacji uczestników badania – generowali oni niemożliwe wspomnienia z dzieciństwa.

Kolejną badaczką, która chciała sprawić, by uczestnicy uwierzyli w niemożliwe, była Kathryn Braun z Harvard Business School. W 2002 r. Braun i jej współpracownicy przeprowadzili eleganckie i bardzo proste badanie, w którym subtelnie manipulowano doświadczeniem wspólnym wielu dzieciom w Ameryce Północnej – wycieczką do Disneylandu.

Pierwszą grupę uczestników, którzy w dzieciństwie byli w Disneylandzie, badacze prosili o przeczytanie tekstu reklamowego sugerującego, że będąc tam, na pewno uścisnęli rękę Myszki Miki. Zgodnie z przewidywaniami naukowców ci, którzy przeczytali tekst reklamowy, byli mocniej przekonani, że faktycznie osobiście wymienili uścisk dłoni z Myszką Miki, niż ci, którzy reklamy nie czytali.

W drugiej części eksperymentu badacze poprosili kolejną grupę uczestników, aby przeczytali inną reklamę Disneylandu, tym razem sugerującą uścisk dłoni z Królikiem Bugsem. Tu też tekst reklamowy wzmocnił przekonanie, że zdarzenie rzeczywiście miało miejsce.

Podczas gdy technicznie pierwsza część eksperymentu nie wykluczała możliwości czerpania z rzeczywistych wspomnień, druga zdecydowanie musiała przekonać uczestników o zajściu zdarzenia niemożliwego: postać Królika Bugsa należy do Warner Bros., więc nie ma dla niej miejsca w Disneylandzie.

Wydaje się, że generowanie przekonujących wspomnień fałszywych, nawet niemożliwych, zdarzeń z dzieciństwa przychodzi nam bez większego wysiłku.

Archiwum Fałszywej Pamięci

Pamięć potrafi być podstępna i zdradziecka na wiele sposobów. Jednak nie zawsze dajemy się oszukać – czasami orientujemy się, że nasze wspomnienia nie mogą być prawdziwe. Tworząc Archiwum Fałszywej Pamięci, artysta i stypendysta Wellcome Trust A.R. Hopwood zwrócił się do publiczności z prośbą o anonimowe zgłaszanie „fałszywych” wspomnień, czyli takich, „w których prawdziwość nie wierzą”. Oto przykład takiego wspomnienia odnotowanego w archiwum: „Urodziłem się w 1979 r. w Australii, a w 1980 r. przeprowadziliśmy się do Anglii, do Coventry w West Mid­lands, gdzie dorastałem. Pamiętam, że siedzę w wózku obok placu budowy nowej katedry w Coventry, która jest zbudowana do połowy i obstawiona rusztowaniami. Jest tam moja mama w długiej, zielonej sukience”.

W tej opowieści nie ma nic szczególnie niezwykłego. Historia jest tak strasznie banalna, że trudno przypuszczać, aby była zmyślona. Jednak ten obraz normalności rozpada się na kawałki, kiedy opowiadający dodaje: „Nową katedrę zaczęli budować w 1951 r., a skończyli w 1962 r., 17 lat przed moim urodzeniem”.

W przełomowym artykule opublikowanym w 1975 r. John Flavell i Henry Wellman z Minnesota University po raz pierwszy użyli terminu metapamięć. Jest to indywidualna świadomość i znajomość własnej pamięci. Kiedy więc łapiemy się na tym, że nasze wspomnienie może być fałszywe i pojmujemy, że rzeczywiście jest fałszywe, używamy do tego metapamięci.

Oto inny przykład z Archiwum Fałszywej Pamięci, zgłoszony przez kobietę, która myślała, że jej wspomnienie jest prawdziwe, dopóki nie włączyła się jej metapamięć: „Byłam w mieszkaniu. Cztery kobiety grały w karty. Niebo za oknem było ciemne. Zasłony były w kratę w odcieniach pomarańczowych. Kobiety paliły papierosy. Pamiętam niebieskawy dym wijący się pasmami w kierunku lampy nad stołem, przy którym grały. Jedna z kobiet powiedziała: »Wydaje mi się, że rodzę!« i natychmiast odwieziona została do szpitala”.

Gdybyśmy usłyszeli tę historię z pierwszej ręki, pewnie pomyślelibyśmy, że opowiadająca ma fantastyczną pamięć, skoro jest w stanie przypomnieć sobie tyle drobnych szczegółów. Bylibyśmy pod wrażeniem, dopóki opowiadająca nie stwierdziłaby: „O tym, że to wspomnienie jest fałszywe (mimo że dziś jest równie wyraźne jak w dzieciństwie), wiem stąd, że dzieckiem, które ta kobieta urodziła godzinę później, byłam ja”.

Zasłona zapomnienia

Przytoczone tu przykłady i badania absolutnie nie sugerują, jakoby zdarzenia z wczesnego dzieciństwa były nieważne tylko dlatego, że nie możemy ich pamiętać. Najwcześ­niejsze lata życia są oczywiście fundamentalne dla rozwoju móz­gu, osobowości i funkcji poznawczych. Z analizy przeprowadzonej w 2012 r. przez lekarza Jacka Shonkoffa i współpracowników wynika, że negatywne doświadczenia dziecięce – nawet przeżywane w wieku, w którym nie jesteśmy w stanie ich zapamiętać – mogą mieć trwałe skutki. Badacze sformułowali wniosek: „Wczesne doświadczenia i wpływy środowiska mogą odcisnąć trwałe piętno na predyspozycjach genetycznych, oddziałując na kształtującą się architekturę mózgu i zdrowie w długiej perspektywie czasowej”. Niesamowita i dziwna jest myśl, że lata, które prawdopodobnie najmocniej nas kształtują, są zarazem tymi, które pamiętamy najmniej.

Tłumaczyła Anna Cichowicz

ilustracja: Karyna Piwowarska
ilustracja: Karyna Piwowarska

Artykuł jest rozdziałem z książki Oszustwa pamięci, która ukazała się w 2015 r. nakładem wydawnictwa Amber. Tekst został skrócony i zredagowany na potrzeby publikacji w „Przekroju”.

Czytaj również:

Wspomnienia w spadku
i
rysunek: archiwum
Wiedza i niewiedza

Wspomnienia w spadku

January Weiner

Czy możemy dziedziczyć pamięć? Wedle klasycznego darwinizmu – nie. Ale zdarza się, że to, co przeżyli rodzice, odzywa się w dzieciach.

Jak wiele opowieści w biologii, ta również zaczyna się od myszy. Oto kilka lat temu amerykańscy naukowcy, Brian Dias i Kerry Ressler, pokazali, że gryzonie te mogą dziedziczyć skojarzenia związane z zapachami. Naukowcy aplikowali myszom acetofenon – związek chemiczny o aromacie suszonych róż. Zapachowi towarzyszyły nieprzyjemne (choć niegroźne) wstrząsy elektryczne. Zwierzęta szybko zaczęły się bać acetofenonowej woni. I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie kolejny etap eksperymentu.

Czytaj dalej