Nie taka czysta energia
Wiedza i niewiedza

Nie taka czysta energia

Jason Hickel
Czyta się 7 minut

Jeśli nie zachowamy wystarczającej ostrożności, odnawialne źródła energii staną się tak samo szkodliwe jak paliwa kopalne. Czy ekologiczne rozwiązania mogą grozić wydobywczą gorączką i widmem powracającej kolonizacji?

Zmiany klimatyczne to jeden z najgorętszych tematów ostatnich miesięcy – niekończąca się dyskusja na ten temat emocjonuje zarówno polityków, jak i opinię publiczną. Rządy niektórych państw pod naciskiem strajków klimatycznych w szkołach oraz działań ruchów społecznych, takich jak Extinction Rebellion, ogłosiły stan zagrożenia dla klimatu, a postępowe partie polityczne wreszcie zaczęły planować szybkie przejście na czyste źródła energii w ramach porozumienia Nowy Zielony Ład (Green New Deal).

Są to jak najbardziej pożądane zmiany i potrzebujemy więcej działań tego typu. Ostatnio pojawił się jednak nowy problem. Niektórzy zwolennicy Nowego Zielonego Ładu zdają się wierzyć, że porozumienie to utoruje drogę do utopii zielonego wzrostu ekonomicznego. Jeśli tylko zamienimy brudne paliwa kopalne na czyste źródła energii, wówczas będziemy mogli bez końca rozwijać światową gospodarkę. Na pierwszy rzut oka ta wizja przyszłości wydaje się rozsądna, istnieją jednak powody, by się zatrzymać i głębiej nad nią zastanowić. Jednym z nich są same czyste źródła energii.

Ciemna strona zieleni

Sformułowanie „czyste źródło energii” zazwyczaj przywodzi na myśl radosne i niewinne obrazy wypełnione słonecznym blaskiem i powiewem świeżego powietrza. Tymczasem warto zwrócić uwagę na fakt, że choć promienie słoneczne i wiatr są oczywiście czystymi źródłami energii, to środki potrzebne do ujarzmienia ich mocy już niekoniecznie. I bardzo daleko im do tego. Stosowanie odnawialnych źródeł energii będzie wymagało ogromnego zwiększenia wydobycia metali i tzw. pierwiastków ziem rzadkich, co spowoduje daleko idące ekologiczne i społeczne konsekwencje. Przejście na źródła odnawialne jest nieuniknione, lecz naukowcy alarmują, że najważniejsze to ograniczyć zapotrzebowanie na energię. Jedyna naprawdę czysta energia to ta, której nie zużyjemy.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

W 2017 r. Bank Światowy opubli­kował raport, w którym pierwszy raz szerzej opisano ten aspekt „czystej” energii. Niestety, przeszedł on niemal bez echa. Dokument ten prezentuje szacowany wzrost wydobycia surowców niezbędnych do budowy urządzeń słonecznych i wiatrowych, które będą w stanie wyprodukować siedem terawatów energii elektrycznej do 2050 r. Taka moc wystarczyłaby do zasilenia mniej więcej połowy światowej gospodarki. Podwajając wyniki podane przez Bank Światowy, możemy zatem oszacować, jaki stopień wydobycia surowców byłby konieczny do osiągnięcia poziomu emisji równego zeru. Wyniki zatrważają: potrzeba by 34 mln ton miedzi, 40 mln ton ołowiu, 50 mln ton cynku, 162 mln ton aluminium i nie mniej niż 4,8 mld ton żelaza.

W niektórych przypadkach przejście na zasoby odnawialne będzie wymagało znaczącego wzrostu wydobycia. W przypadku neodymu – pierwiastka istotnego w produkcji turbin wiatrowych – wydobycie musiałoby wzrosnąć, według różnych szacunków od 35% do 70%. Ten sam problem dotyczy srebra, które jest niezbędne do wytwarzania paneli słonecznych. Jego wydobycie wzroś­nie o co najmniej 38%, a w najgorszym razie nawet o ponad 100%. Zapotrzebowanie na ind, pierwiastek również niezbędny w produkcji paneli, zwiększy się natomiast ponadtrzykrotnie, a być może nawet i dziewięciokrotnie.

Pozostaje jeszcze kwestia wszystkich baterii, których będziemy potrzebować do przechowywania wyprodukowanej energii. Aby zapewnić nieprzerwaną dostawę elektryczności – także wtedy, gdy nie będzie wystarczającego promieniowania słonecznego i siły wiatru – niezbędne będą potężne baterie, w które wyposażona zostanie nasza sieć energetyczna. To oznacza zapotrzebowanie na 40 mln ton litu i zapierający dech w piersiach wzrost jego wydobycia o 2700%.

Wydobywcze nienasycenie

Warto pamiętać, że mówimy tylko o elektryczności. Musimy jednak pomyśleć również o zasilaniu pojazdów. W 2019 r. grupa czołowych brytyjskich naukowców wystosowała list do Brytyjskiego Komitetu do spraw Zmiany Klimatu, w którym wyraziła swoje obawy dotyczące wpływu, jaki samochody elektryczne wywierają na środowisko. Są oni oczywiście zgodni w tym, że sprzedaż i eksploa­tacja silników spalinowych musi się zakończyć, jednak podkreślają, że jeśli nastąpi zmiana nawyków dotyczących zużycia energii, wymiana światowej floty dwóch miliardów samochodów będzie wymagała rekordowego wzrostu wydobycia. Globalny poziom ekstrakcji neodymu i dysprozu wzrośnie o kolejne 70%, poziom wydobycia miedzi podwoi się, a kobaltu podniesie się prawie czterokrotnie – wszystkie szacunki obejmują okres od teraz do 2050 r.

Kluczowym problemem nie jest to, że światowe złoża istotnych surowców się wyczerpią. Sednem sprawy jest zaostrzenie istniejącego już dziś kryzysu wynikającego z nadmiernej eksploatacji surowców. Górnictwo to jedna z branż, która w najpoważniejszym stopniu przyczyniła się do wylesiania, zniszczenia ekosystemów i utraty biologicznej różnorodności na całym świecie. Ekolodzy szacują, że nawet przy dzisiejszym poziomie zużycia surowców naturalnych przekraczamy normy gwarantujące zrównoważony rozwój o 82%.

Warto przyjrzeć się na przykład eksploatacji srebra. Kopalnia Peñasquito w Meksyku to jedna z największych kopalni tego metalu na świecie. Zajmuje ponad 100 km² i przytłacza swoją skalą: rozłożysty kompleks odkrywkowy wyrżnięty w górskim krajobrazie, osłonięty przez dwie hałdy odpadów (każda z nich ma ponad kilometr długości) oraz tamę utrzymującą toksyczną maź za zaporą długości ponad 8 km i wysokości 50-piętrowego budynku. Ta kopalnia w ciągu nadchodzących 10 lat dostarczy 11 tys. ton srebra, zanim jej rezerwy – największe na świecie – ulegną wyczerpaniu.

W celu przestawienia światowej gospodarki na odnawialne źródła energii trzeba będzie otworzyć jeszcze nawet 130 kopalni podobnych do Peñasquito. A mówimy tu tylko o zapotrzebowaniu na srebro.

Powodem kolejnej ekologicznej katastrofy jest lit. Do wyprodukowania jednej tony litu potrzeba ponad 2,2 mln litrów wody. Nawet na obecnym poziomie wydobycia przysparza to kłopotów. W Andach, gdzie znajduje się większość światowych złóż litu, firmy górnicze zużywają tyle wody, że w efekcie opada poziom zwierciadła wód gruntowych i rolnicy chcący nawodnić pola zostają z niczym. Wielu z nich nie miało wyboru – musiało opuścić swoją ziemię. Ponadto wycieki trujących chemikaliów z kopalni litu zatruły rzeki od Chile po Argentynę i od Nevady po Tybet, wybijając doszczętnie słodkowodne ekosystemy. Boom litowy dopiero się rozpoczyna, a my już mamy kryzys.

To wszystko tylko po to, by zasilić obecnie istniejącą gospodarkę. Do jeszcze większych ekstremów dochodzi, kiedy zaczynamy prognozować wzrost gospodarczy. W miarę zwiększania się zapotrzebowania na energię wydobycie surowców do produkcji odnawialnych źródeł energii będzie stawało się coraz agresywniejsze. Im szybszy będzie ekonomiczny wzrost, tym gorsze będą jego konsekwencje.

Nowa kolonizacja

Należy pamiętać, że większość najistotniejszych dla transformacji przemysłu energetycznego surowców znajduje się na półkuli południowej. Z dużym prawdopodobieństwem część Ameryki Łacińskiej, Afryka i Azja staną się areną tego nadciągającego wyścigu po surowce i wiele krajów może paść ofiarą nowej kolonizacji. W XVII i XVIII w. celem było południowoamerykańskie złoto oraz srebro. W XIX w. – ziemia pod uprawę bawełny i trzciny cukrowej na Karai­bach. W XX w. zaś – południowoafrykańskie diamenty, kobalt z Konga oraz ropa naftowa na Bliskim Wschodzie. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by uzmysłowić sobie, że pogoń za odnawialnymi źródłami energii może okazać się równie agresywna.

Jeśli nie podejmiemy wystarczających środków ostrożności, to nowe „czyste” przedsiębiorstwa energetyczne mogą okazać się tak samo groźne jak te bazujące dziś na paliwach kopalnych.

Niektórzy uważają, że w tej kwestii pomocna będzie energia atomowa i z pewnością rozwiązuje ona część problemów. Jednak energetyka jądrowa ma też swoje własne ograniczenia. Po pierwsze, uruchamianie nowych elektrowni zajmuje tak dużo czasu, że mogą one odegrać jedynie ograniczoną rolę w procesie osiągania zerowej emisji do końca półwiecza. Nawet w dłuższej perspektywie energia nuklearna nie będzie w stanie dostarczyć więcej niż około 1 terawata mocy. Zatem dopóki nie wydarzy się cudowny przełom technologiczny, jesteśmy zdani przede wszystkim na wiatr i słońce.

Redukcja

Powinniśmy dążyć do szybkiego przejścia na źródła odnawialne. Ba, musimy, i to jak najprędzej. Lecz jeśli naszym celem jest bardziej zielona, zrównoważona gospodarka, trzeba przede wszystkim zahamować wzrost zapotrzebowania na energię.

Uboższe kraje będą podnosić zużycie energii w celu zaspokojenia podstawowych potrzeb. Ale w państwach o wysokim PKB wraz z przejściem na zieloną energię powinno zaplanować się ograniczenie całoś­ciowego zużycia.

Jak to osiągnąć? Biorąc pod uwagę, że większość zużywanej przez nas energii pochłania wydobycie surowców i produkcja dóbr materialnych, Międzyrządowy Panel ds. Zmiany Klimatu sugeruje, że państwa o wysokich dochodach powinny ograniczyć swoją wydajność w wytwarzaniu produktów. Należy wprowadzić regulacje prawne mające na celu przedłużenie ich życia poprzez zakaz praktyki zaplanowanego starzenia się oraz tzw. mody śmieciowej. Mieszkańcy bogatszych państw powinni przesiąść się z prywatnych samochodów do transportu publicznego, a także zredukować niepotrzebne gałęzie przemysłu i marnotrawną konsumpcję.

Zmniejszenie zapotrzebowania na energię nie tylko przyśpieszy proces przejścia na źródła odnawialne, lecz także uchroni nas przed destruktywnymi skutkami tej transformacji. Każde porozumienie pokroju Nowego Zielonego Ładu, chcące zachować zasady sprawiedliwości społecznej i ekologicznej równowagi, powinno mieć u podstaw właśnie te reguły.

 

Pierwotnie tekst ukazał się na stronie foreignpolicy.com. Lead i śródtytuły zostały dodane przez redakcję „Przekroju”.

Czytaj również:

Strategia Lovelocke’a
Wiedza i niewiedza

Strategia Lovelocke’a

Łukasz Kaniewski, Julia Potocka-Ostaszewska

Brytyjski biochemik, znany przede wszystkim jako twórca hipotezy Gai, według której życie ziemskie jest wielkim, samoregulującym się organizmem, ma również interesujące poglądy na to, jak ludzkość powinna wytwarzać energię.

James Lovelock jest, co zrozumiałe, przeciwnikiem paliw kopalnych, których wykorzystanie powoduje globalne ocieplenie. Ale nie zalicza się zarazem do entuzjastów energii wiatrowej i słonecznej, uważając je za niepraktyczne. Hydroelektrownie, owszem, cieszą się jego uznaniem, jednak przyznaje, że nie można ich dużo więcej zbudować – potrzeba im miejsc o odpowiednich warunkach naturalnych, a te zostały już w większości wykorzystane.

Czytaj dalej