Ludzie z lodu
i
ilustracja: Igor Kubik
Wiedza i niewiedza

Ludzie z lodu

Adam Węgłowski
Czyta się 5 minut

19 września 1991 r. niemieccy turyści wypatrzyli we włoskiej części Alp zwłoki mężczyzny. „Na podstawie znalezionych przy ciele przedmiotów można mniemać, że wypadek zdarzył się dawno, co najmniej w XIX wieku” – stwierdziła policja we wstępnym raporcie. Dalszy przebieg wypadków musiał bardzo ją zaskoczyć. Kiedy bowiem ciało domniemanego pechowego alpinisty, jakich niemało w górach, zabrano na szczegółowe badania do Innsbrucku, okazało się duuuużo starsze. Konrad Spindler, archeolog z miejscowego uniwersytetu, stwierdził, że ma kilka tysięcy lat!

A ciała nigdy by nie odkryto, gdyby nie przyniesiony przez wiatr saharyjski pył, pod którego wpływem zaczął topnieć lodowiec skrywający nieboszczyka w lodowej kapsule czasu na wysokości ponad 3000 m.

Zagubiony w burzy śnieżnej?

Zwłoki znaleziono w tzw. Alpach Ötztalskich. Z połączenia tej nazwy oraz słowa yeti, swoistego symbolu górskich tajemnic, wymyślono dla mężczyzny sprzed tysięcy lat imię Ötzi. Całkiem słusznie, bo chociaż po seriach badań wiemy o tym prehistorycznym człowieku więcej niż o przeciętnym pacjencie NFZ, to wciąż wiąże się z nim wiele zagadek.

Wiadomo, że żył około 3200 lat p.n.e., czyli ponad 600 lat przed wzniesieniem piramidy Cheopsa. W chwili śmierci miał około 40 lat. Ważył 50 kg. Mierzył 160 cm. Znaleziono przy nim cenną na owe czasy miedzianą siekierkę oraz niedokończony łuk i drzewce strzał. Czyżby śmierć zaskoczyła go w trakcie polowania? Tatuaże na skórze oraz siekierka świadczyły jednak, że Ötzi był zapewne kimś ważnym w którymś z ówczesnych górskich klanów. A więc i doświadczonym. Szedłby na polowanie bez broni?

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Na dodatek generalnie był w złej kondycji. Prawdopodobnie doskwierał mu artretyzm. W treści żołądka mężczyzny znaleziono ślady bakterii powodujących wrzody żołądka oraz boreliozę. Cierpiał też na nietolerancję laktozy. Początkowo naukowcom zdawało się, że mógł umrzeć w górach po prostu z wyczerpania, zaskoczony przez burzę śnieżną.

Ötzi miał zwapnione naczynia krwionośne i groziła mu miażdżyca – co dosyć osobliwe dla człowieka prehistorycznego, spożywającego sporo pokarmów roślinnych i zażywającego dużo ruchu. Jego ostatni posiłek składał się z mięsa dzikich zwierząt oraz ziarna, korzonków i owoców. Nie zdążył jednak na dobre przetrawić pożywienia, gdy zginął. Badania zwłok dowiodły, że nim pokarm trafił z żołądka do jelit, Ötzi został zaatakowany i zamordowany przez tajemniczego wroga!

Zagadka archeologiczna zamieniła się w kryminalną.

Kryminalne zagadki mumii

Kolejne badania mumii Ötziego wykazały, że miał poranione ręce i głowę, jakby niedługo przed śmiercią walczył. Przede wszystkim jednak wykryto, że jego łopatkę przeszyła strzała, która uszkodziła tętnicę i zatrzymała się kilka centymetrów od serca. To był celny, mierzony strzał w plecy, po którym Ötzi wykrwawił się na śmierć. To stanowiło kluczowy dowód. Bez niego można byłoby sądzić, że doszło do wypadku albo że śmierć Ötziego miała charakter rytualny. Na przykład, że współplemieńcy zabrali go w góry, złożyli w ofierze i rytualnie pochowali – stąd siekierka, niedokończony łuk oraz strzały bez grotów i piór. Musiało być jednak inaczej. Ktoś strzelił mu w plecy, a potem dobił ciosem kamieniem w głowę.

Kto? Prawdopodobnie rywal z jego własnego klanu. Nie obrabował ofiary, by żaden przedmiot nie skojarzył go ze zniknięciem Ötziego. Ciało zostawił w górach. A potem zajął jego miejsce w klanie: może nawet stanowiska wodza lub szamana.

Jakkolwiek było, przed odkryciem Ötziego nikt nie śnił, że w głębi lodowca mogłoby przetrwać ciało sprzed tysiącleci. Dziś jego mumia jest wystawiona w muzeum archeologicznym we włoskim Bolzano. Przyciąga turystów także opowieściami o domniemanej… klątwie Ötziego. Miała ona dosięgnąć m.in. Konrada Spindlera, pierwszego archeologa, który przebadał ofiarę morderstwa sprzed ponad 5000 lat.

Panna z kurhanu

Także w zimnie – lecz jednak w nieco bardziej sprzyjających warunkach – zachowała się tzw. syberyjska lodowa panna z Ukoku. Dzisiaj mumię tę można oglądać w muzeum w Gornoałtajsku, natomiast wydobyto ją w 1993 r. ze zmrożonego grobowca w górach Ałtaju na dalekiej Syberii. Wieczna zmarzlina sprzyjała zachowaniu zwłok, jednak nie jest to mumia naturalna. Organy wewnętrzne „lodowej panny” zostały bowiem usunięte przed pochówkiem w kurhanie. Ktoś więc szczególnie o nią zadbał. A że w grobie znaleziono cenne artefakty, uznano, że kobieta była kimś w rodzaju księżniczki.

Żyła 2500 lat temu wśród Scytów, bitnego koczowniczego ludu, który docierał nawet na tereny dzisiejszej Polski. W chwili śmierci miała nie więcej niż 30 lat. I poważnie chorowała: szczegółowe badania zwłok wykazały, że cierpiała na nowotwór piersi, który zaczął dawać już przerzuty.

Amazonka czy szamanka?

Ta tragiczna historia wojowniczej Scytyjki osobliwie koresponduje z mitologicznymi opowieściami o Amazonkach, które obcinały sobie pierś, by lepiej i łatwiej napinać łuk. „Syberyjska lodowa panna” Amazonką nie była. Nie usunęła sobie piersi. I to nie nowotwór ją zabił. Naukowcy przypuszczają, że bardziej zawiniły komplikacje zdrowotne po nieszczęśliwym upadku z konia, do jakiego – jak podejrzewają po badaniach zwłok – doszło kilka miesięcy przed śmiercią „księżniczki”.

Czy kobieta w ogóle była jednak księżniczką? Pochowano ją w bogatym stroju, z końmi i z męską obstawą, jak na władczynię przystało. Lecz na jej skórze widoczne są tatuaże przedstawiające zwierzęta, a w grobie znaleziono zioła, w tym konopie. Powstała więc hipoteza, że w rzeczywistości pogrzebana to szamanka.

Jak było naprawdę? Nie ma pewności. Tak to już bywa z mumiami: odsłaniają wiele ze swych tajemnic, aczkolwiek niektóre zatrzymają po wsze czasy.

 

 

Czytaj również:

Najstarsze mumie świata
i
ilustracja: Igor Kubik
Wiedza i niewiedza

Najstarsze mumie świata

Adam Węgłowski

Po wpisaniu w wyszukiwarce internetowej słowa mumia dostaniemy – w zależności od języka – miliony, dziesiątki milionów, a czasem nawet ponad sto milionów rezultatów. Nic dziwnego, bo te tajemnicze szczątki, częstokroć wyglądające, jakby pokonały czas, to fenomen, który frapuje ludzkość od wieków. Tym dziwniejsze zatem, że… nie zawsze tak było. Owszem, pisano o mumiach już w starożytności, natomiast prawdziwą popularność zdobyły później, wskutek pewnej pomyłki.

Duby smalone

Oto do średniowiecznej Europy dotarły informacje o cudownym leku z krajów arabskich określanym terminem „mummija”. Oznaczał on bitumen, pochodną ropy naftowej, naturalny asfalt stosowany na rozmaite dolegliwości. Traf chciał, że nasączano nim także bandaże, którymi antyczni Egipcjanie zabezpieczali zabalsamowane zwłoki. Dlatego z czasem także te starożytne ciała zaczęto nazywać „mummija”.

Czytaj dalej