Kwantastyczna podróż
Wiedza i niewiedza

Kwantastyczna podróż

Łukasz Kaniewski
Czyta się 13 minut

Metafazowa maszyna do pisania – tak dr Nick Herbert nazwał skonstruowane przez siebie urządzenie. 24 marca 1974 r. przydźwigał je na spotkanie Fundamental Fysiks Group.

Rzecz jasna test maszyny nie mógł się obyć bez pomocy naukowych stosowanych zwykle przez ten nieformalny zespół badaczy – alkoholu i innych substancji psychoaktywnych, które Kalifornia lat 70. XX w. oferowała w wielkiej obfitości. Kiedy każdy z naukowców wprawił się już w stan odpowiedni do empirycznych dociekań, nadszedł wreszcie czas na główny punkt wieczoru, czyli eksperyment.

Jak zapewniał Herbert, urządzenie – dzięki wykorzystaniu prawideł mechaniki kwantowej – umożliwi nawiązanie kontaktu z osobami nieżyjącymi. Sercem aparatu była odrobina radioaktywnej substancji umieszczona w tubie. Rozpad promieniotwórczy generował za pośrednictwem licznika Geigera ciąg znaków łacińskiego alfabetu. Według Nicka Herberta maszyna stanowiła kanał, za pośrednictwem którego duchy, anioły, diabły i inne bezcielesne byty mogłyby przemówić. Członkom Fundamental Fysiks Group szczególnie zależało na nawiązaniu kontaktu z duchem Harry’ego Houdiniego – słynnego iluzjonisty, którego hobby było demaskowanie oszustw na seansach spirytystycznych. Z tego właśnie powodu spotkanie odbywało się w setną rocznicę jego urodzin.
Niestety, nie wszystko poszło po myśli Herberta i jego kolegów. Mimo ponawiania prób metafazowa maszyna do pisania nie zdołała skontaktować się z Houdinim. Niemniej członkowie Fundamental Fysiks Group nie wspominają wieczoru jako nieudanego. Świetnie się bawili, jak zwykle zresztą, gdy spędzali czas w swoim gronie – przeprowadzając parapsychologiczne eksperymenty albo wylegując się nago w jacuzzi i snując rozważania o fizyce, metafizyce i mistycyzmie.

Część Fundamental Fysiks Group. Od prawej: Jack Safratti, Saul-Paul Sirag, Nick Herbert i Fred Alan Wolf (w kapturze).
Część Fundamental Fysiks Group. Od prawej: Jack Safratti, Saul-Paul Sirag, Nick Herbert i Fred Alan Wolf (w kapturze).

Często też wypuszczali się na wspólne nocne wypady po San Francisco. Byli, jak to opisuje David Kaiser w książce How the Hippies Saved Physics… (Jak hipisi zbawili fizykę), lokalnymi, kontrkulturowymi celebrytami, chętnie zapraszanymi na najmodniejsze imprezy. Każdy chciał

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Normalny zespół
i
Tobiasz Papuczys/ Instytut Grotowskiego
Przemyślenia

Normalny zespół

Kamil Bałuk

Nie istnieją ludzie całkowicie sprawni. Każdy ma jakąś ułomność, tylko niektórzy bardziej widoczną.

„Fajne masz włosy, też takie chcę” – dotyka mojej głowy Adam, a ja nawet się nie dziwię. Wystarczająco udzieliła mi się niepoważna atmosfera panująca w piwnicy dawnej siedziby PZPR w Pile. To tu zespół Na Górze ma próby, a Adam to ich wokalista. Za chwilę zacznie wykrzykiwać słowa najnowszej piosenki: „Król! Król!/Ma prezydenta/ma parlament/ma telewizję/ma w dupie nas/Król!/Król!/Po co nam król?”.

Czytaj dalej