Dlaczego zwierzęta się nie gubią
i
gatorgalpics/Flickr.com, CC BY 2.0
Wiedza i niewiedza

Dlaczego zwierzęta się nie gubią

Kathryn Schulz
Czyta się 22 minut

Birds do it. Bees do it. Ptaki i pszczoły zawsze odnajdują drogę. To mistrzowie nawigacji. My potrzebujemy map, kompasów, znaków i GPS, a zwierzęta doskonale radzą sobie bez nich. Jak one to robią?

Autorem jednego z najbardziej niewiarygodnych wyczynów, jakie w życiu widziałam, był Billy – zwyczajny kot domowy. Wydarzyło się to parę lat temu, niedługo po mojej przeprowadzce do małego domu w Hudson Valley. Billy – wredny, stary kocur – należał do Phila, wcześniejszego najemcy. Phil kochał kota, a kot kochał Phila, choć zasadniczo nie darzył ludzi szczególnie ciepłymi uczuciami.

W dniu wyprowadzki Phil wpakował rozsierdzonego Billy’ego do transportera, umieścił go w furgonetce i wyruszył do swojego nowego mieszkania na Brooklynie. Po półgodzinie jazdy w ulewnym deszczu zobaczył, że kot jakimś cudem zdołał się wydostać. Phil zatrzymał auto na poboczu, ale z siedzenia kierowcy nie mógł ani zachęcić, ani zmusić kota do powrotu do transportera. Wysiadł z auta i delikatnie uchylił boczne drzwi na kilka centymetrów. Wówczas Billy wystrzelił jak z procy, przemknął przez jezdnię, unikając samochodów pędzących 120 km/h, i zniknął w krzakach rozdzielających dwupasmówkę. Phil przez parędziesiąt minut próbował się tam przedostać, ale nie dał rady z powodu deszczu oraz intensywnego ruchu. W końcu dał spokój, wsiadł do furgonetki i załamany ruszył dalej.

Kilka tygodni później, tuż przed siódmą rano, obudziło mnie łomotanie do drzwi. Zbiegłam na dół. Dom miał szklane drzwi i przeszkloną ścianę na parterze, więc od razu zobaczyłam, że w ogrodzie nikogo nie ma. Stałam zaspana i zdezorientowana, gdy nagle moim oczom ukazał się wychudzony, brudny szary kot wspinający się na tylnych łapkach, by zajrzeć do środka.

Rozdziawiłam usta. Otworzyłam drzwi i – zupełnie bez sensu – zapytałam kota: „Billy, to ty?”. Kot tymczasem łaził pod drzwiami, ewidentnie podenerwowany. Zaczął miauczeć. Przyniosłam mu wodę i jedzenie, ale zignorował to i znów zaczął obijać się o drzwi. Kompletnie zdumiona zrobiłam mu zdjęcie i wysłałam je Philowi z pytaniem, które wcześniej zadałam kotu: „Czy to Billy?”.

Phil zjawił się półtorej godziny później. Kot, który przez cały ten czas kręcił się niespokojnie, spojrzał na niego i dosłownie rzucił mu się w objęcia – skoczył półtora metra w górę i przylgnął do jego piersi. Phil, rosły barman w typie twardziela, wybuchnął płaczem. Po kilku minutach czułości kot zszedł na ziemię i, mrucząc, wreszcie zabrał się do pałaszowania jedzenia, które dałam mu dwie godziny wcześniej. Potem położył się w słońcu na trawniku obok drzwi i przystąpił do starannej toalety.

Nikt nie wie, w jaki sposób Billy dokonał swojego wyczynu. W 2013 r. kotka domowa o imieniu Holly zgubiła się w Daytona Beach podczas wycieczki z właścicielami. Dwa miesiące później dotarła do domu w West Palm Beach, pokonawszy ponad 320 km. Na pytanie, jak to możliwe, etolodzy rozkładają ręce. Podobna konsternacja pojawia się też w przypadku innych gatunków. Koty, nietoperze, mirungi (słonie morskie), myszołowy rdzawosterne, gnu, brudnice nieparki, mątwy, śluzowce, pingwiny cesarskie – wszystkie zwierzęta żyjące na naszej planecie mogą pochwalić się mniej lub bardziej imponującymi zdolnościami nawigacyjnymi, które są mniejszą lub większą

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Podloty i podlotki, czyli co się należy zwierzęcej młodzieży
i
zdjęcie: Austin Neill/Unsplash
Edukacja

Podloty i podlotki, czyli co się należy zwierzęcej młodzieży

Mikołaj Golachowski

Co zwierzęta dostają od rodziców? Jedne pożywienie, drugie umiejętności i wiedzę, jeszcze inne wsparcie emocjonalne – jak szympansy, których dorosłe samce w ciężkich chwilach szukają pociechy w ramionach mamy.

Kilka lat temu miałem zaszczyt oglądać niedźwiedzicę polarną z dwojgiem młodych. Matka cierp­liwie czekała przy foczym przeręblu, aż wynurzy się ktoś tłusty i smaczny. Wcześniej jednak odprowadziła maluchy ­30 m dalej i coś im tam wytłumaczyła, po czym rozbrykane dzieciaki cicho i spokojnie położyły się w śnieżnej jamie. Niestety, byłem za daleko, żeby usłyszeć, co powiedziała, ale jestem pewien, że nie tylko ja wiele bym oddał, aby poznać to potężne zaklęcie.

Czytaj dalej