Tutaj wszystko dzieje się immaqa agaqu – może jutro. Następnego dnia znowu mówią: immaqa agaqu. Polarni Innuici żyją zgodnie z pogodą i porami roku. Jeśli pogoda pozwoli, mężczyźni polują, a rodziny odwiedzają krewnych – nawet w środku nocy.
Polarni Innuici zwykli myśleć, że są jedynymi ludźmi na świecie. Dopiero w 1818 r. wyprowadził ich z błędu podróżnik John Ross. Jest ich około tysiąca, żyją w wioskach na północnym zachodzie Grenlandii. Śnieg zaczyna tam padać na początku września, a pod koniec października znika słońce. Pojawi się z powrotem dopiero w połowie lutego. Dlatego innuickie domy są takie kolorowe – i w środku, i na zewnątrz.
„Nikt się nie śpieszy. Każdy przeznacza na rzeczy, które ma zrobić, i dla innych tyle czasu, ile potrzebuje” – opowiada Tiina Itkonen, która wśród polarnych Innuitów spędziła ponad sześć miesięcy.
Fińska fotografka, rocznik 1968, o dalekiej Północy marzyła od dziecka: „Byłam zafascynowana legendą Matki Oceanu, która narodziła się na północ od Grenlandii, na mitycznej Thule. W 1995 r. postanowiłam wyruszyć na jej poszukiwanie. Zakochałam się w spokoju Eskimosów, w ciszy lodowców. Wróciłam tam w roku 1998 i 2002. Podczas pierwszej podróży znałam tylko kilka słów po innuicku, dobrze potrafiłam powiedzieć jedynie issippoq, czyli »zimno«. Dzisiaj rozmawiam już nie tylko o pogodzie”.
Album Tiiny Itkonen Inughuit, z którego pochodzą opublikowane tu fotografie, został wydany w 2004 r.