Przemyślenia

Zweiga po angielsku

Maciej Stroiński
Czyta się 1 minutę

W byciu psychoczytelnikiem Stefana Zweiga doszedłem do ściany: przekłady polskie wszystkie przeczytane, nowe się nie kroją, nic mnie w życiu już nie czeka. Oryginału nie ruszę, bo jest to niemiecki oryginał. Nie że się brzydzę, tylko nie potrafię. I tu się okazuje, że po coś jednak chodzi się do szkoły. Po angielsku jest go więcej – może nie „niż po niemiecku”, więcej niż po polsku. Najbardziej walnięte Zweigi: o obłędzie Hölderlina, Kleista i Nietzschego, o prawie każdego do własnej herezji, o bezpieczeństwie i higienie duszy oraz o Montaigne’u. Cudze znowu lepsze! Nawet się nie pytam, czemu tego u nas nie ma, a jest tylko o Balzaku, Magellanie, Marii Antoninie. Jeszcze leży „nierozcięte”, bo nie wiem, co będzie, gdy i to zaliczę. Mam odłożone na czarną godzinę angielskie Walsery oraz Abbé C Bataille’a, który wyjdzie u nas, kiedy Chrystus wróci w chwale. Tymczasem możemy, jak za wczesnej transformacji, spoglądać na Zachód. Zresztą czytanie w języku światowym, jedynym mi znanym obcym, to jest gest opozycyjny. Przecież wiecie, która grupa nie potrafi po angielsku i jest z tego bardzo dumna.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Czytaj również:

Porządny człowiek
i
Constant Troyon, „Biegnące psy”; źródło: domena publiczna
Doznania

Porządny człowiek

Michaił Bułhakow

Kiedy ktoś karmi krwistym rostbefem, już samo to dobrze o nim świadczy. A potem jest jeszcze lepiej! Czy istnieje milszy opiekun niż ten, który bierze na smycz?

Na talerzach z czarną, szeroką obwódką, malowanych w rajskie kwiaty, leżały cieniutko pokrajane plasterki łososia i marynowane węgorze. Na grubej desce kawałek sera z łezką, a w srebrnej fasce – obłożony śniegiem – kawior. Między talerzami kilka smukłych kieliszeczków i trzy kryształowe karafki z różnokolorowymi wódkami. Wszystkie te rzeczy umieszczone były na maleńkim marmurowym stoliczku, sympatycznie połączonym z ogromnym rzeźbionym dębowym bufetem, wyrzucającym z siebie pęczki srebrzystego i szklistego światła. Pośrodku pokoju stał ciężki jak grobowiec zasłany białym obrusem stół, na nim dwa nakrycia, serwetki zwinięte na podobieństwo papieskich tiar i trzy ciemne butelki.

Czytaj dalej