Znane osoby o wróblach
i
„Wróble” (fragment), około 1825 r., Hokusai Katsushika/MET (domena publiczna)
Doznania

Znane osoby o wróblach

Wszystko Będzie Dobrze
Czyta się 1 minutę

Wróbla! Królestwo za wróbla! Ryszard III

***

Dajcie mi tresowanego wróbla, a zdejmę z drzewa ten kawałek słoniny. Archimedes

***

Wróbel jest wróblem, jest wróblem, jest wróblem, ćwir… Gertruda Stein

***

W mżawce Absolutu wszystkie wróble są szare. G.W.F. Hegel

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

***

Wróblem narodów byłaś i papugą. Juliusz Słowacki

***

Polska – naród kondor, tylko ludzie wróble. Józef Piłsudski

***

Wolę żywe wróble od mitycznych orłów. Wisława Szymborska

***

I tak się właśnie kończy świat Nie hukiem, ale ćwierkaniem. T.S. Eliot

***

Ale wróble wiedziały. W dziobach szeroko otwartych Była czujna gotowość na to, czym świat – pożywieniem, Ziarnem żyta chrupiącym, słodkim nasionkiem rzodkiewki, Przed deszczem kwietnia kąpiel obiecującym w kałuży. Rainer Maria Rilke

***

Pan Cogito znudził się bajkowym ptactwem roztargniony przerzuca stronice z Feniksem Żar-Ptakiem gryfem czarodziejskim łabędziem uważa, że w baśniach powinien je zastąpić wróbel barwom rozbuchanym i ostrym przeciwstawiłby zdrową pokorę i jakże dziś potrzebną zapobiegliwość o ileż bardziej pasuje do popękanych chodników i szybkiego posiłku w barze mlecznym Zbigniew Herbert

***

wróbel dziobie pustkę kiedyś dziobał tłuste ziarno teraz mamy kryzys i nawet wróble oszczędzają wiedzą że pustki jest dużo więc dziobią z ćwierkaniem które brzmi znacznie mniej wesoło niż kiedyś Tadeusz Różewicz

***

Wróblu szary a miły! Ty litewskie miedze Wdzięcznym gwarem wypełniasz. Spójrz! Pod drzewem siedzę I gdy ćwierkasz cieniutko, ziarna gnany głodem, Na ćwir ten – uśmiech przez twarz przemknie mimochodem. Adam Mickiewicz

Czytaj również:

Jego Niewysokość Wróbel
i
zdjęcie: Svetozar Cenisev/Unsplash
Wiedza i niewiedza

Jego Niewysokość Wróbel

O pewnej przyjaźni
Mikołaj Golachowski

Kuba pojawił się w moim życiu niespodziewanie. Miałem jakieś 12 lat, kiedy nagle podczas narady mojej podwórkowej bandy przypałętało się kilkoro młodszych dzieciaków z podlotem wróbla w rękach.

Na skutek ich entuzjastycznej opieki wróbelek miał już złamaną nogę i wyglądał jak ktoś, kto potrzebuje konkretnej pomocy. Byłem od nich starszy, przyrodą interesowałem się od niepamiętnych czasów, więc bez większych protestów ze strony znalazców zabrałem go do siebie. Przy okazji ustalmy jedną rzecz: podloty nas nie potrzebują! Zdarza się, że młody ptak już się w gnieździe nie mieści i z niego wypada, ale nadal jest pod czułą opieką rodziców. Na tym etapie maluch nie umie jeszcze latać, więc chowa się po krzakach, udając, że jest myszą. Ale absolutnie – poza szczególnymi sytuacjami – nie potrzebuje naszej interwencji. Rodzice podlotów mają pełną świadomość istnienia swoich potomków i wiedzą, gdzie one przebywają. W dalszym ciągu je karmią i systematycznie uczą dorosłości. Dlatego gdy wiosną widzimy istotę w takim nie całkiem upierzonym stanie, która się przemyka po manowcach, należy dać jej spokój – no chyba że właśnie znalazła się na jezdni albo przed nosem psa czy kota. Wtedy wystarczy ją przesunąć kilka metrów dalej. Kuba był już jednak ukradziony, pozbawiony rodzicielskiej opieki. Co więcej, jego lewa noga wystawała spod przerażonego ciałka pod bardzo dziwnym kątem. To wszystko działo się na początku lat 80. poprzedniego stulecia, w szeroko rozumianym pobliżu nie znajdował się żaden ptasi azyl, a jeśli był, to nie wiedziałem o jego istnieniu. Przyniosłem zatem wróblego pisklaka do domu i oznajmiłem, że odtąd z nami zamieszka. Moja mama nie miała nic przeciwko kolejnej osobie w dotychczas tylko ludzkiej rodzinie, mój tata wyrażał pewne wątpliwości. Jednak to właśnie z nim Kuba uformował najsilniejszy i najbardziej czuły związek. Ponoć zawsze tak jest. Byłem wtedy pod ogromnym wpływem książek Jana Sokołowskiego, który chyba najpiękniej opisywał ptaki. W jego wspomnieniach przeczytałem o młodym wróblu o imieniu Kuba i jakoś naturalnie uznałem, że pierwszy wróbel w rodzinie powinien właśnie tak się nazywać. Ale kiedy nasz podlot trochę się ogarnął i przyzwyczaił do pipet z wodą i cukrem, a później do ziaren różnych zbóż z podawanymi okazjonalnie pasikonikami albo muchami, zaczął okazywać pełnię swojego charakteru, która daleko wykraczała poza krótkie słowo Kuba. Nadawałem mu zatem kolejne imiona: Kubeusz, Kubenty, Kubicjusz, Kubon, Czykczyrykarz i Pimpilator. Kuby było po prostu za dużo, żeby mógł się zmieścić w niewielkim ciałku albo w jednym wyrazie. W całym swoim życiu nie poznałem osoby z innego gatunku (z naszego również), której osobowość byłaby tak wyraźnie potężniejsza niż fizyczność.

Czytaj dalej